Pan Artur, ojciec skatowanego przez ojczyma ośmioletniego Kamila, w 2017 r. stracił prawa rodzicielskie. Dzieci były pod opieką matki Magdaleny B., która od 5 kwietnia przebywa w areszcie. Drugi syn pary, Fabian trafił do placówki opiekuńczej. Mężczyzna chce zapewnić mu dom.
Pan Artur przekazał dziennikarzom "Faktu", że już w lutym złożył do sądu wniosek o przywrócenie władzy rodzicielskiej. - Fabianek płacze, gdy wychodzę, zabiera kurteczkę i chce ze mną iść. Prosi mnie, że chce wrócić do domku, do tatusia, a mnie serce się łamie z rozpaczy - wyznał. Jak przekazał Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie, na początku wniosek wpłynął do Sądu Rodzinnego w Olkuszu, gdzie do lutego przebywała Magdalena B. Teraz sprawę rozpatruje Sąd Rodzinny w Częstochowie. Nie ma jednak żadnych postępów.
Kamil trafił 3 kwietnia z obrażeniami głowy, uszkodzeniami ciała, złamaniami obu rąk i nogi oraz rozległymi oparzeniami do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach. Był maltretowany przez 27-letniego ojczyma Dawida B. Matka chłopca nie reagowała. W poniedziałek nad ranem (8 maja) Kamil zmarł. Po jego śmierci wybrzmiała dyskusja na temat jego tragedii. Zdaniem wielu przyczynili się do niej nie tylko oprawcy, ale także system i poszczególne instytucje, które nie zabrały chłopca z przemocowego domu. Więcej na ten temat w artykule:
Według informacji przekazanych przez TVN24 istniała "ogromna szansa na uratowanie dziecka". - 30 marca, dzień po skatowaniu ośmioletniego Kamila, do drzwi mieszkania zapukało dwóch pracowników socjalnych. Jeżeli służby by ze sobą współpracowały, to ten chłopiec 30 marca powinien być z tego mieszkania wyciągnięty - powiedziała na antenie dziennikarka Małgorzata Goślińska, dodając, że nie wiadomo jak wizyta pracowników się zakończyła.