Zambrów. Wygolił psa i napisał na nim "Putin". Grupa nastolatków próbowała odebrać przestraszone zwierzę

W poniedziałek wieczorem na ulicach jednego z miast na Podlasiu doszło do niepokojącej sytuacji. Grupa nastolatków próbowała odebrać mężczyźnie przestraszonego psa. Zwierzę zostało przez swojego właściciela wygolone, a na jego kręgosłupie widniał obraźliwy napis nawiązujący do Władimira Putina. - Pomoc dla zwierząt w naszym państwie nie istnieje - podsumowała kobieta, która była świadkiem dwóch interwencji policji w tej sprawie.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek 8 maja około godziny 20 przed sklepem sieci Lidl w Zambrowie w województwie podlaskim. Pani Anna w rozmowie z WP.pl przekazała, że po zrobieniu zakupów zauważyła grupę nastolatków, którzy próbowali odebrać psa mężczyźnie. Kobieta zainteresowała się sytuacją i podeszła do grupy.

Zobacz wideo Prof. Andrzej Elżanowski: Kary za znęcanie się nad zwierzętami i nad ludźmi powinny być porównywalne

Grupa nastolatków próbowała odebrać mężczyźnie psa. Zwierzę miało wygolony grzbiet i obraźliwy napis

Jak się okazało, pies, w sprawie którego interweniowali nastolatkowie, miał wygolony grzbiet. Na gołej skórze właściciel napisał czerwonym markerem obraźliwe hasło w kierunku Władimira Putina ("F**k Putin as a dog") . Zwierzę miało jeszcze liczne rany na brzuchu, które powstały najprawdopodobniej na skutek użycia golarki. 

- Zadzwoniliśmy na policję, ale pierwsza interwencja nie przyniosła skutku. Panowie pojawili się na miejscu ale nawet nie chcieli się przedstawić, powiedzieli, że jedynie sporządzą notatkę - przekazała pani Anna. brak reakcji służb nie zdemotywował mieszkańców Zambrowa, którzy coraz liczniej gromadzili się przy sklepie. Wówczas jeden ze świadków postanowił poinformować o sprawie lokalne media.

"Pomoc dla zwierząt w naszym państwie nie istnieje". Pies trafił pod opiekę weterynarza

To właśnie dziennikarze zaczęli naciskać na policję. Zgłoszenie w sprawie psa przyjął patrol z sąsiedniej miejscowości. Akcja służb zakończyła się po północy. Jak podaje "Kurier Poranny", "56-letni właściciel zwierzaka w całej sytuacji nie widział nic złego". - Jestem wolnym człowiekiem i mogę robić co chcę - mówił zgromadzonym, którzy nie pozwolili mu odejść.

Jak podaje portal zambrow.org, na miejscu poza policją pojawił się też weterynarz, pod którego opiekę ostatecznie trafił pies. 56-latek został zatrzymany.  

 

- Właściciel jest znany naszej policji i został zabrany na komendę. Gdyby nie kontakty, to pomoc by nie przyszła. Musieliśmy wywołać nacisk, bo pierwszy patrol nic nie zrobił. Przecież jest podpisana umowa, jest całodobowe schronisko. Pomoc dla zwierząt w naszym państwie nie istnieje - podsumowała pani Ania.

Więcej o: