62-letni mieszkaniec Brzezin (woj. podkarpackie, pow. ropczycko-sędziszowski) zadzwonił na policję około godziny 2:30 w nocy z niedzieli na poniedziałek. Zgłosił, że około trzy godziny wcześniej jego żona została porwana. Sprawcą miał być znajomy zgłaszającego. "Mężczyzna nie potrafił podać żadnych szczegółowych okoliczności tego zdarzenia. Dyżurny przyjął zgłoszenie, a na miejsce skierował policyjny patrol" - czytamy w raporcie podkarpackiej policji.
Na miejscu mundurowi wyczuli od zgłaszającego alkohol. Okazało się też, że żadnego porwania nie było - żona 62-latka, cała i zdrowa, przebywała w sąsiednim pokoju. Za bezpodstawne wezwanie służb mężczyzna został ukarany mandatem.
Policja zna sporo takich przypadków. W kwietniu br. mieszkanka Makowa Mazowieckiego (woj. mazowieckie) wezwała policję, twierdząc, że ma myśli samobójcze spowodowane uzależnieniem od alkoholu. Chciała, żeby "ktoś do niej przyjechał i zabrał ją na leczenie odwykowe". Policjanci pilnie udali się pod wskazany adres. Okazało się, że zgłaszająca była nietrzeźwa. Przyznała, że nie miała myśli samobójczych, a na numer alarmowy zadzwoniła tylko dlatego, że jej się nudziło.
W tym samym tygodniu 37-letni mieszkaniec Krasnosielca (woj. mazowieckie, pow. makowski) zgłosił policji, że jego brat awanturuje się z nim. Na miejscu policjanci dowiedzieli się, że żadnej awantury nie było, a zgłaszający chciał tylko postraszyć brata. 37-latek i wspomniana wcześniej kobieta zostali ukarani mandatami w wysokości 500 zł. "Bezpodstawne zaangażowanie policji, pogotowia, czy innych służb, jest wykroczeniem" - przypomina policja.