8-letni Kamil z Częstochowy, który był maltretowany przez ojczyma, zmarł 8 maja. "Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa" - przekazało Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach. Przyrodnia siostra, Magdalena, zabrała głos po śmierci chłopca.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Córka biologicznego ojca Kamila, jego przyrodnia siostra Magdalena, przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską, że zarówno ona, jak i ojciec 8-latka wierzyli, że stan Kamila się poprawi. - Późnym wieczorem lekarze mówili, że jego stan się pogorszył, tata prosił o modlitwę. Niestety, dziś dostaliśmy informacje, że Kamil nie żyje - mówiła kobieta. Z jej relacji wynika, że ojciec dziecka jest w złym stanie psychicznym. - Załamał się. Miał nadzieję, że Kamil z tego wyjdzie, że wszystko się jakoś ułoży. Teraz nie ma siły nawet rozmawiać. Pomaga mu jego partnerka, znajomi, rodzina - dodała. W dniu śmierci chłopca, 8 maja rodzina oraz znajomi Kamila chcą uczcić jego pamięć. - Tak naprawdę akcję zapoczątkował ktoś na Facebooku. Wiele osób poruszyła ta sprawa, dostaliśmy dużo wsparcia. Postanowiłam, że przyłączę się i o godzinie 20.00 wypuszczę do nieba białego balona - powiedziała 8 maja przyrodnia siostra chłopca. Zachęcała także, aby więcej osób przyłączyło się do akcji - informuje WP. Pogrzeb 8-letniego Kamila odbędzie się prawdopodobnie 13 maja.
Chłopiec 3 kwietnia trafił do Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach z rozległymi poparzeniami. Okazało się, że dziecko było bite, oblewane wrzątkiem i przypalane papierosami. Ojczym chłopca kilka dni przed przewiezieniem dziecka do szpitala miał rzucić go na rozżarzony piec. Dziecko przez kilka dni leżało w domu, zareagował dopiero biologiczny ojciec Kamila, który podczas wizyty zauważył, że stan 8-latka jest ciężki, po czym wezwał pogotowie.
Z informacji przekazanych przez przedstawicieli szpitala, wynikało, że w ostatnich dniach stan chłopca znacznie się pogorszył. "Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m.in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca" - przekazał personel szpitala 8 maja.