5 maja w okolicach miejscowości Soce w województwie podlaskim doszło do wypadku. Funkcjonariusz Straży Granicznej zauważył samochód, w którym jechało 11 osób. Gdy służby postanowiły wylegitymować pasażerów Toyoty Rav4, kierujący pojazdem 34-latek podjął próbę ucieczki, która zakończyła się tragedią. Mężczyzna został aresztowany i usłyszał prokuratorskie zarzuty.
Jak pisaliśmy, do zdarzenia doszło po godzinie 10:00 na drodze wojewódzkiej numer 685 z Zabłudowa do Hajnówki. Gdy funkcjonariusze podjęli próbę zatrzymania do kontroli kierowcy auta, mężczyzna "kilkadziesiąt kilometrów jechał brawuro, nie zważając na obowiązujące przepisy i stwarzając zagrożenie na drodze", jak relacjonowali przedstawiciele Straży Granicznej. Kiedy pojazd zatrzymał się i próbowano wylegitymować pasażerów toyoty, kierowca wcisnął gaz i postanowił uciec funkcjonariuszom. W pewnym momencie stracił panowanie nad samochodem, wskutek czego pojazd wypadł z drogi i dachował.
Jeden z pasażerów zginął na miejscu, a pozostali trafili do szpitala. Dzień później zmarła kolejna osoba. Kierowca został aresztowany przez policję. 8 maja prokuratura poinformowała o przedstawieniu 34-latkowi zarzutów.
Jak przekazał portal rmf24.pl za PAP, 34-latek jest podejrzany o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy w ruchu lądowym oraz o pomocnictwo w nielegalnym przekroczeniu granicy. Według informacji podanych przez śledczych, wraz z kierowcą toyoty w samochodzie znajdowało się 10 obywateli Afganistanu. Za pierwsze z wymienionych przestępstw grozi do dziesięciu lat pozbawienia wolności, a drugie jest zagrożone karą więzienia do lat ośmiu. Mężczyzna przyznał się do stawianych mu zarzutów i złożył wyjaśnienia. Prokuratura wnioskowała o zastosowanie wobec 34-latka trzymiesięcznego aresztu, uzasadniając go obawą matactwa oraz faktem, że kierowca nie ma stałego miejsca pobytu w Polsce. Sąd przychylił się do tego wniosku.