Mieszkańcy wsi Brzezie w województwie pomorskim krytykują tamtejszego proboszcza. Parafianie twierdzą, że ksiądz jest zachłanny, a ważniejsze od sprawowania posługi duszpasterskiej jest dla niego dbanie o stan własnego konta.
Jak pisze portal miastko24.pl, spór rozpoczął się wtedy, gdy ksiądz Krzysztof Kempa postanowił ubiegać się o pozwolenie na wycinkę ok. 50-letnich drzew, które rosną za plebanią. Mieszkańcy uważają, że nie ma powodów, aby zrealizować zamierzenia proboszcza. - Być może trzy drzewa są w gorszej kondycji i należałoby je wyciąć, ale nie wszystkie 12 sztuk - twierdzi jedna z osób mieszkających we wsi Brzezie. Członkowie lokalnej społeczności dodają, że motywy księdza nie są czyste. Twierdzą oni, że przed złożeniem wniosku o pozwolenie na wycinkę ksiądz szukał klienta na opał.
Urzędnicy zapewniają, że ksiądz nie otrzyma zgody na wycinkę wszystkich drzew, a jedynie tych, które mogą stanowić zagrożenie dla miejscowej infrastruktury energetycznej. - Przychylamy się do wycięcia tych drzew, które są bezpośrednio przy linii energetycznej i rzeczywiście mogą jej zagrażać - poinformował Marcin Szulc, wójt gminy Rzeczenica, do której należy wieś Brzezie.
Nieuzasadniona wycinka drzew to zaledwie jeden z długiej listy zarzutów, jakie parafianie wysuwają wobec swojego proboszcza. Według mieszkańców wsi Brzezie, ksiądz koncentruje się przede wszystkim na pomnażaniu majątku, ignorując przy tym potrzeby wiernych. - Ten nasz proboszcz ciągle tylko woła o pieniądze. Pogrzebu czy wesela nie będzie, jeśli nie zostanie z góry uregulowana opłata. Nie ma mowy, aby dawać pieniądze na zasadzie "co łaska". On ma stały cennik i bez pieniędzy lepiej do niego nie podchodzić - powiedział jeden z parafian. Inne osoby zwracają uwagę, że zachowanie księdza wpływa negatywnie na frekwencję podczas nabożeństw. - Jak ja mam chodzić do kościoła, skoro ksiądz na każdej mszy woła tylko: "Pieniądze, pieniądze, pieniądze i pieniądze!" - stwierdziła parafianka.
Wiele osób opisało również nieodpowiednie ich zdaniem zachowanie proboszcza, związane z organizacją uroczystości pogrzebowych. - Ksiądz jasno powiedział, że jak z góry nie zapłacimy, to nie będzie pochówku, bo "nie będzie nas szukać po kniejach" - powiedziała jedna z mieszkanek wsi Brzezie. Inna mieszkająca tam osoba przywołała sytuację, w której "trzeba było poświęcić grób i zaproponowano 200 zł". - Ksiądz powiedział, że za 200 zł to mu się nie opłaca z plebanii wychodzić, więc trzeba było 50 zł dołożyć - wyjaśnia. Jeden z mieszkańców zasugerował natomiast, że proboszcz źle potraktował wiernych, ponieważ ci wyrazili swoje niezadowolenie z postawy księdza. - W naszym przypadku po pogrzebie nawet kondolencji rodzinie nie złożył. Potraktował nas jak bydło, pewnie tylko dlatego, że zwróciliśmy mu wcześniej uwagę - stwierdził.