Wybuch gazu w Katowicach. Policja apeluje o kontakt do przechodniów, którzy szli ulicą przed tragedią

Trwa śledztwo w sprawie eksplozji, do której doszło pod koniec stycznia w budynku przy ul. Bednorza w Katowicach. Policja poszukuje aktualnie przechodniów, którzy - według nagrania monitoringu - niedługo przed wybuchem przechodzili w pobliżu plebanii.

Pod koniec kwietnia w budynku plebanii parafii ewangelicko-augsburskiej przy ul. Bednorza w Katowicach doszło do wybuchu gazu, w którym zginęły dwie kobiety, a cztery inne osoby, wśród nich dwójka dzieci, odniosły obrażenia. Kilka dni po zdarzeniu redakcja "Interwencji" otrzymała list, którego nadawcą miały być ofiary. Miały się one zdecydować na zabójstwo suicydalne, twierdząc, że nie widzą innego wyjścia z sytuacji. 

Zobacz wideo Czy kierowcy ustępują pieszym po wprowadzeniu nowych przepisów? To wideo policji pokazuje, że niekoniecznie

Wybuch gazu przy ul. Bednorza w Katowicach. Policja szuka przechodniów

W marcu prokuratura postawiła zarzuty Edwardowi D., którego żona i córka zginęły w zdarzeniu. Jest on oskarżony o doprowadzenie do wybuchu. Mężczyzna nie przyznaje się do winy i złożył zeznania, które według prokuratury są częściowo zbieżne z ustaleniami śledczych.

"Fakt" podaje, że w sprawie przesłuchanych zostało jak dotąd 45 osób. Trwa oczekiwanie na szczegółową opinię posekcyjną ofiar oraz analizę biegłego z zakresu gazownictwa. Analizie poddawany jest także list, który miała napisać rodzina niedługo przed tragedią. 

Jak czytamy, śledczy posiadają nagrania z monitoringu, na których widać przypadkowych przechodniów idących ul. Bednorza niedługo przed eksplozją. Osoby te mogą posiadać cenne dla prowadzonego śledztwa informacje, dlatego są proszone o kontakt ze śledczymi. Numery telefonu do policjanta prowadzącego postępowanie to: 47 851 10 56, 798 031 538.

Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Katowice. Wybuch gazu przy ul. Bednorza

Zmarła w wybuchu Halina D. oraz jej mąż przez kilkanaście lat zajmowali się kościołem i terenem parafii, a w zamian mogli nieodpłatnie mieszkać na plebanii. W 2016 roku parafia rozwiązała jednak z rodziną umowę i domagała się opuszczenia mieszkania. Sprawa trafiła do sądu, gdzie na jaw wyszło, że kobieta nie miała odprowadzanych składek emerytalnych za czas pracy dla parafii. Sąd przyznał rację kobiecie, ale w sądzie apelacyjnym wygrała parafia. Kobieta, jej mąż i 40-letnia córka mieli opuścić zadłużony lokal. 

Rzeczniczka katowickiego magistratu Sandra Hajduk w rozmowie z Onetem przyznała, że rodzina starała się o lokal socjalny, jednak zaproponowano im inne formy zamieszkania, a ci nie skorzystali. Małżeństwo nie kwalifikowało się do tego, by dostać mieszkanie z miasta.

Więcej o: