Biegli, którzy badali stan zdrowia 30-letniego Pawła D. orzekli, że był niepoczytalny w momencie, gdy mordował swoich rodziców. W opinii napisali o upojeniu patologicznym - przemijającym stanie psychozy, która przejawia się agresywnym i brutalnym wyładowaniem oraz częściową lub całkowitą niepamięcią. W związku z tą opinią Paweł D. nie stanie przed sądem. Jak podaje prokuratura Rejonowa w Kluczborku (województwo opolskie), śledczy złożyli już wniosek o umieszczenie mężczyzny w szpitalu psychiatrycznym.
Do tragicznego zdarzenia doszło 31 października 2022 roku w domu jednorodzinnym w Borkowicach (powiat kluczborski, województwo opolskie). Paweł D. tego dnia wziął rower i udał się do pobliskiego sklepu po alkohol. Gdy wrócił, zaczął kłócić się z mieszkającymi obok sąsiadami. Podczas nerwowej wymiany zdań mężczyzna przyznał się im do zabójstwa ojca i matki. Od razu jednak wycofał się z tego. Następnie wsiadł do samochodu należącego do rodziców i odjechał w nieznanym kierunku.
Sąsiedzi po tym, co usłyszeli od Pawła D., skontaktowali się z jego bliskimi. Członkowie rodziny D. przyjechali na miejsce i weszli do domu. W środku znaleźli zwłoki Jerzego i Cecylii D. O godzinie 17 zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło na policję. Około godziny 18 przed domem zjawił się Paweł D., który widząc radiowozy, zaczął uciekać.
Funkcjonariusze ruszyli za nim w ośmiokilometrowy pościg. Mężczyzna doprowadził do kolizji z radiowozem, a po chwili został zatrzymany na rondzie w Bogacicy. W momencie zatrzymania miał blisko dwa promile alkoholu we krwi.
Prokuratura przedstawiła synowi ofiar zarzuty zabójstwa 70-letniego Jerzego i 67-letniej Cecylii D., a także zarzut kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości oraz niezatrzymania pojazdu mimo poleceń funkcjonariuszy policji. Podejrzany przyznał się do zbrodni i wszystkich zarzucanych mu przestępstw. W trakcie śledztwa Paweł D. opisał też przebieg zdarzenia.
Jak się okazało, mężczyzna często wracał do rodzinnego domu będąc pod wpływem alkoholu. Jego zachowanie prowadziło do kłótni z rodzicami, którzy chcąc mu pomóc, starali się ograniczyć mu dostęp do alkoholu. Feralnego dnia Jerzy D. zabrał Pawłowi klucz do motoroweru, którym syn jeździł do sklepu po pijaku. Sam pojazd schował na posesji swoich krewnych.
Paweł D. zdenerwował się, a następnie próbował siłą zmusić matkę do oddania mu kluczy. D. uderzył kobietę pięścią w twarz. W obronie Cecylii stanął jej mąż. Między ojcem i synem doszło do szarpaniny i wymiany uderzeń. Paweł D. wyszedł z domu, jednak po chwili wrócił z metalową rurką w dłoni. Przy użyciu rurki i krzesła pobił swoich rodziców na śmierć. Według sekcji zwłok ofiary zmarły w wyniku rozległych urazów głowy.
Jak informowało Radio Opole, Paweł D. nie był wcześniej znany policji. Rodzina nie miała też założonej Niebieskiej Karty, a jedyna interwencja, którą przeprowadzono w domu w Borkowicach, miała miejsce w sierpniu. Informację o przyczynie zgłoszenia udało się uzyskać dziennikarzom "Faktu" od sąsiadów rodziny.
- Kilka tygodni wcześniej groził rodzinie nożem i mówił, że wszystkich pozabija. Do awantur dochodziło, bo brał za dużo narkotyków, od dawna - mówił w artykule z 1 listopada jeden z sąsiadów. - Był zamyślony, zagubiony, to się nie działo od wczoraj czy przedwczoraj. To się nawarstwiało. On wymagał opieki. Nie rozumiem, dlaczego po tym, jak groził rodzinie nożem, policja nie zareagowała bardziej zdecydowanie, przecież przyjechali na interwencję - dodał znajomy pierwszego rozmówcy.
- Medycy podjęli decyzję na miejscu interwencji, że nie będą hospitalizować tego mężczyzny, w związku z czym policjanci zatrzymali go do wytrzeźwienia. Kiedy wytrzeźwiał, został zwolniony do domu - wyjaśniał niespełna rok temu aspirant sztabowy Dawid Gierczyk, oficer prasowy kluczborskiej policji. Dwa dni po interwencji w domu D. wizytę złożył dzielnicowy. Policjant przekazał im informacje, gdzie mogą szukać potrzebnej im pomocy.
W dzień zabójstwa jeden z mieszkańców wsi widział Pawła D. jak pije piwo przed sklepem. Drugi zauważył go jadącego boso na rowerze. Miał krew na rękach. "Był zakrwawiony, ale to wyglądało raczej tak, jakby sam się czymś skaleczył. Zresztą, ludzie starali się nie zwracać na niego uwagi, bo on od pewnego czasu się dziwnie zachowywał" - relacjonowało nto.pl.
- Moim zdaniem, wszyscy wiedzieli, że dzieje się tam coś złego, tylko nikt nie reagował, bo każdy myślał, że ojciec jakoś da sobie radę z synem. Znaliśmy wszyscy Pawła, ale nie podejrzewaliśmy, że jest w stanie zabić rodziców i kogokolwiek. To była rodzina bardzo zamknięta w sobie - rodzice nie mówili o swoich problemach - mówił mieszkaniec Borkowic.
Jerzy i Cecylia D. byli opisywani przez sąsiadów jako spokojni i mili ludzie. Mieli trójkę synów, z czego dwóch mieszkało za granicą. Paweł D. miał być ich najmłodszym dzieckiem. Ówczesna sołtys Borkowic, Barbara Wojcieszak, opisała rozmowę starszego brata oprawcy z jej siostrzeńcem. - W rozmowie telefonicznej powiedział, że obawia się odjeżdżać z domu, ponieważ ten młodszy brat zaczyna "świrować". Miał grozić rodzicom śmiercią i właśnie wczoraj wszystkim przypomniało się, jak mówił pewien czas temu. To znaczy, że coś złego działo się wcześniej - powiedziała w rozmowie z Radiem Opole.
Powołani w sprawie biegli lekarze psychiatrzy stwierdzili, że Paweł D. w momencie dokonywania zabójstwa miał zniesioną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu i kierowania swoim postępowaniem. Niepoczytalność D. miała wziąć się ze stwierdzonej u niego choroby psychicznej, która w połączeniu ze spożytym tego dnia alkoholem doprowadziła do upojenia patologicznego.
"Procesową konsekwencją stwierdzonej niepoczytalności podejrzanego stała się niemożność postawienia Pawła D. w stan oskarżenia. Stąd też wobec jego osoby Prokuratura Rejonowa w Kluczborku skierowała do Sądu Okręgowego w Opolu wniosek o umorzenie postępowania i orzeczenie środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia go w odpowiednim zakładzie psychiatrycznym" - podaje w komunikacie prokuratura. Paweł D. na rozpoznanie wniosku oczekuje w areszcie.