Prezydent Rzeszowa i wspierający go politycy nie chcą słyszeć o wyburzeniu pomnika Czynu Rewolucyjnego. Zaznaczają, że jest to "symbol miasta", który trzeba odnowić, ale nie niszczyć.
Innego zdania są właściciele monumentu, zakonnicy z zakonu oo. Bernardynów, którzy w styczniu ogrodzili pomnik, ponieważ uznali, że ten "stwarza zagrożenie". Z kolei IPN domaga się całkowitego usunięcia monumentu, który według instytutu propaguje ustrój komunistyczny.
Na wtorkowej sesji rady miasta przygotowano trzy projekty dotyczące pomnika. Pierwszy z nich, autorstwa klubu Rozwoju Rzeszowa, zakłada, że pomnik ma zostać, być wyremontowany, a nawet wyeksponowany, ponieważ na stałe wpisał się w przestrzeń miasta. W ramach projektu zaznaczono też, władze miasta muszą odzyskać pomnik od zakonu. Uchwałę klubu poparło 18 radnych. Przeciwko było dziewięciu radnych z Prawa i Sprawiedliwości.
Drugi projekt przygotował klub Koalicji Obywatelskiej. Radni zaznaczyli, że ich dokument daje dodatkowe umocowanie prezydentowi Rzeszowa, by mógł prowadzić z zakonem oo. Bernardynów rozmowy w sprawie przejęcia pomnika. Radni sprzeciwili się też argumentacji Instytutu Pamięci Narodowej i polityków partii Jarosława Kaczyńskiego, według których pomnik propaguje komunizm. Projekt przyjęto 18 głosami. Przeciwko było dziewięciu radnych z PiS.
Także trzeci projekt uchwały bronił rzeszowskiego pomnika. Został on przygotowany przez prezydenta tego miasta, Konrada Fijołka. W projekcie znalazł się plan zagospodarowania przestrzennego dla sześcioarowej działki, na której znajduje się monument. Uchwała została przyjęta tym samym stosunkiem głosów, co przy wcześniejszych projektach.
Pomysłów na "modernizację" pomnika z Rzeszowa było dużo. Jak podaje erzeszow.pl, kiedyś zaproponowano, by w miejscu rzeźb - przedstawiających m.in. robotnika - zainstalować serduszko. Proponowano też wyświetlać na pomniku reklamy czy zrobić z pomnika... ściankę wspinaczkową. Jeden z pomysłów dotyczył zamontowania krzyża maltańskiego na szczycie monumentu, jednak pomysłodawca nie potrafił nawet uargumentować tej idei.
Pomnik Czynu Rewolucyjnego budził sprzeciw jeszcze w latach 70., gdy dopiero był budowany. Od początku pomysłodawca monumentu chciał, by jego autorem był Marian Konieczny - autor warszawskiej Nike i profesor ASP w Krakowie, który pochodził z Podkarpacia. Wygrała druga koncepcja, która zakładała powstanie monumentalnych dwóch liści laurowych, u których podstawy miały znaleźć się rzeźby. Postanowiono, że pomnik pojawi się na terenie zabranym zakonnikom.
Niedługo potem Wojewódzki Komitet Budowy Pomnika zaapelował do obywateli o datki. Zbiórka była powszechna, a pracownicy zakładów nie mogli odmówić udziału w niej. Później okazało się, że pomnik i otaczający go plac kosztowały 30 mln złotych - za tę kwotę można było wówczas wybudować trzy bloki mieszkalne.
Już podczas odsłonięcia mieszkańcy żartowali z wyglądu pomnika, który przypominał im ośle uszy lub żeński organ płciowy. Śmiano się też, że wyrzeźbieni robotnik i żołnierz trzymają chłopa, by ten nie poszedł na mszę do kościoła. W 2006 roku rada miasta postanowiła oddać plac z pomnikiem ojcom bernardynom za symboliczną kwotę.