Historia łódzkiej pary zaczęła się jeszcze w czasach studenckich. Podczas gdy kobieta studiowała, jej partner sam utrzymywał trzyosobową rodzinę. Po trzech latach związku rozstali się, a mężczyzna przed Sądem Rejonowym zadeklarował płacenie comiesięcznych alimentów wysokości 500 zł. Choć nie zawsze udawało mu się dotrzymać wyznaczonego terminu, nigdy nie uchylał się od nałożonego obowiązku.
Po upływie kilku lat para ponownie się zeszła i zdecydowała na wspólne zamieszkanie. W tym celu wynajęli, a następnie wyremontowali mieszkanie w jednej z łódzkich kamienic. Po dwóch latach życia razem między parą doszło do kłótni, w trakcie której kobieta wykrzyczała, że ich wspólne dziecko tak naprawdę ma innego biologicznego ojca. Słowa zdenerwowanej matki ostatecznie potwierdził test na ojcostwo. Okazało się, że mężczyzna przez 10 lat płacił alimenty i pomagał w wychowaniu nie swojego dziecka. Sprawa znalazła swój finał w sądzie.
W tego typu przypadkach prokuratura może z urzędu wystąpić o ustalenie nieważności uznania dziecka. Tym razem tak się jednak nie stało, ponieważ uznano, że miałoby to negatywny impakt na małoletniego, którego łączy silna więź z człowiekiem dotychczasowo uważanym za jego ojca. Mężczyzna wyraził przed sądem chęć dalszego utrzymywania kontaktów z chłopcem, którego traktuje jak rodzonego syna. Nadal płaci alimenty i bierze czynny udział w życiu dziecka. Pokrzywdzony mężczyzna uznał jednak, że w takiej sytuacji płacenie alimentów na dziecko, w czasie gdy mieszkał wraz z jego matką, było krzywdzące. Zwrócił się więc do Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego z wnioskiem o zwolnienie z obowiązku zapłaty alimentów za tamten okres. Jak podaje "Dziennik Łódzki" wyrokiem sądu kwota, której mężczyzna nie musi płacić wyniosła prawie 20 tys. zł. Orzeczenie jest nieprawomocne.