Zmowa milczenia we wsi, którą złamało 10 tys. zł. Nieoficjalnie: 17-letni Fabian miał umrzeć za 200 zł długu

17-letni Fabian Zydor zaginął w 2016 roku wracając z imprezy do domu. Chociaż nastolatka nigdy nie odnaleziono, to śledczy orzekli, że chłopak został uprowadzony i zamordowany. Przez lata w sprawie nie było żadnego przełomu. Stało się to dopiero wtedy, gdy wyznaczono 10 tysięcy złotych nagrody. - Zydorowie pochodzą z okolicy, ale w Tarnowej byli obcy, bo sprowadzili się tu późno - mówili śledczy o zmowie milczenia we wsi.

Fabian Zydor nie miał łatwego dzieciństwa. Jego matka w pewnym momencie postanowiła rozwieść się z mężem, który miał problem alkoholowy. Następnie kobieta odeszła, zostawiając dziecko pod opieką ojca. Mężczyzna nie radził sobie jednak z tym zadaniem i odebrano mu prawa rodzicielskie. Wówczas o opiekę prawną nad Fabianem wystąpiła jego siostra, która stała się już pełnoletnia.

Zobacz wideo Czy wiesz, co zrobić, gdy zaginie ktoś bliski?

Fabian zamieszkał ze starszą siostrą. 17-latkowi zdarzało się wracać do domu pod wpływem alkoholu

Sąd zgodził się na to rozwiązanie, dzięki czemu Fabian zamieszkał w Tarnowej (województwo wielkopolskie) z siostrą Patrycją, jej partnerem i ich malutkim dzieckiem. 17-latek sprawiał jednak problemy wychowawcze - spędzał dużo czasu poza domem, a nawet zdarzało mu się wracać do domu pod wpływem alkoholu, co prowadziło do kłótni między rodzeństwem.

Fabian Zydor wyszedł z domu w niedzielę 30 października 2016 roku rano i spotkał się z kolegą. Wrócił pijany i poszedł spać. Gdy się wyspał, ponownie wyszedł. Rodzinie przekazał, że idzie na domówkę do Iwana, niespełna 30-letniego Ukraińca, który mieszkał koło Pyzdr. W imprezie udział wziąć miało około 10 osób. Fabian nie wrócił jednak do domu. Jego siostra następnego dnia rozpytała znajomych 17-latka, by upewnić się, że u kogoś nie nocował. Następnie szybko zgłoszono jego zaginięcie na policję, jednak pomimo szeroko zakrojonych poszukiwań, po nastolatku nie było żadnego śladu.

- Sprawdzaliśmy wszystkie pustostany w okolicy, jakie się dało sprawdzić. Myśleliśmy, że może ktoś go przetrzymuje, a może sam się gdzieś schował - powiedziała "Interwencji" znajoma rodziny 17-latka. 

"Fabian stał w kącie i płakał. Pierwszy raz go widziałam w takiej sytuacji"

Będące na domówce osoby nie miały spójnych zeznań. Jedni twierdzili, że 17-latek był bardzo pijany, inni z kolei uważali, że był tylko lekko nietrzeźwy. Część zeznała, że Fabian miał być smutny i podłamany, a niektórym miał się zwierzyć, że boi się partnera siostry. - Przyszłam, już jak Fabian stał w kącie i płakał. Pierwszy raz go widziałam w takiej sytuacji - mówiła w 2017 roku w programie "Interwencja" znajoma Fabiana. W kolejnej wersji miał się pokłócić z jednym z kolegów, a między chłopcami miało dojść do szarpaniny. 

Wszyscy zgodnie twierdzili, że 17-latek opuścił imprezę około godziny 23 - i wyszedł z domu kolegi sam, bez towarzystwa innych osób obecnych na spotkaniu. Do przejścia miał zaledwie kilkaset metrów, z czego część prowadziła leśną drogą, a część dobrze oświetloną asfaltową nawierzchnią. Trop za Fabianem urywa się zaledwie 300 metrów od domu, w okolicach remizy strażackiej. 

- Policjanci rozpytywali kolegów i inne osoby, dokładnie sprawdzili posesję, przeczesywali też las. W poszukiwania zaangażowali się także mieszkańcy. Na miejscu działał pies policyjny, który poprowadził funkcjonariuszy do skrzyżowania drogi asfaltowej ze ścieżką, tam trop się urywa - opowiadała siostra Fabiana.

Według sąsiadów w noc zaginięcia 17-latka przed budynkiem remizy widziane było czarne BMW, które nie było znane żadnemu z mieszkańców wsi. Policja zabezpieczyła nagrania z kamer, jednak na materiale nie widać było ani Fabiana, ani czarnego samochodu. Później okazało się, że tej nocy była zmiana czasu z letniego na zimowy i najpewniej funkcjonariusze pobrali niewłaściwy moment nagrań.

Mimo kilku tropów policja nie miała mocnych dowodów. Wyznaczono nagrodę, która przerwała zmowę milczenia

Jak zaznaczali policjanci, śledztwo w sprawie zaginięcia Fabiana Zydora było trudne, z powodu zmowy milczenia we wsi. Miejscowość Tarnowa zamieszkiwało wówczas około 200 osób, które były ze sobą blisko związane. Dotyczyło to niemal wszystkich, ale rodzina Fabiana była wyjątkiem. - Zydorowie pochodzą z okolicy, ale w Tarnowej byli obcy, bo sprowadzili się tu późno - wyjaśniał anonimowo w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" komisarz z wydziału kryminalnego poznańskiej policji.

Przełom w śledztwie nastąpił dopiero wtedy, gdy policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 10 tysięcy złotych za pomoc w ujęciu sprawców. - Dzięki temu apelowi osoby zdecydowały się na kontakt z policją. Wcześniej tego nie zrobili - powiedziała podinsp. Iwona Liszczyńska z biura prasowego KWP w Poznaniu.

- Według ustaleń policjantów z wydziału kryminalnego, którzy po ponad roku wrócili do tej sprawy, doszło do takiej sytuacji, w której albo Fabian Zydor został dotkliwie pobity, w wyniku czego zmarł, a następnie jego ciało zostało ukryte, bądź też został żywy uprowadzony, następnie zamordowany, a jego ciało ukryte - dodał rzecznik wielkopolskiej komendy wojewódzkiej mł. Insp. Andrzej Borowiak w rozmowie z naTemat

17-latek został napadnięty przez "rozliczenia finansowe". Nieoficjalnie: chodziło o 200 złotych długu

27 marca tego roku funkcjonariusze poinformowali o wytypowaniu i zatrzymaniu trzech osób (dwóch 30-latków i jednego 39-latka) podejrzanych o zabójstwo Fabiana. Są to mieszkańcy Pyzdr, miejscowości znajdującej się niedaleko Tarnowej. Z materiału dowodowego, który był zbierany przez policjantów z Wydziału Kryminalnego KWP w Poznaniu wynika, że młodzi mężczyźni przyjechali 30 października 2016 roku do Tarnowej i szukali 17-latka. To oni późnym wieczorem dobijali się do domu, w którym mieszkał nastolatek. Zostali z niego przepędzeni przez partnera siostry Fabiana. Następnie udali się do centrum wsi, gdzie natknęli się na nastolatka wracającego z imprezy. Według policji chłopak został napadnięty.

- Został wówczas przemocą wepchnięty do samochodu, nałożono na jego głowę worek, wywieziony został tym samochodem do innej miejscowości - dodaje Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Sprawcy najpewniej pobili go na śmierć, a potem ukryli jego zwłoki. Śledczy uważają, że ciało zamordowanego Fabiana zostało wrzucone do Warty. Wcześniej jednak sprawcy obciążyli zwłoki, które mogą do tej pory być ukryte w mule rzecznym. Z tego też powodu grupy poszukiwawcze wielokrotnie przeszukiwały koryto rzeki - niestety, póki co, bezskutecznie.

Jakie były motywy zabójstwa? Według śledczych zaginiony mógł mieć przed śmiercią do czynienia z narkotykami. W okolicy Tarnowej handlował nimi 23-letni wówczas Radosław M. - jeden z zatrzymanych w sprawie. - My wiemy, że Fabian ich znał. To nie były przypadkowe osoby, policjanci ustalili, że w grę wchodził tutaj niewielki dług Fabiana w stosunku do nich. Chodziło o pewne rozliczenia finansowe - dodała Iwona Liszczyńska. 

Z anonimowego źródła portalu zaginieniprzedlaty.pl wynika, że Fabian miał być winny jednemu z zabójców pieniądze. Nieoficjalnie wiadomo, że chodziło o 200 złotych. 

"Nawet najgorsze, ale wiedzieć, że chociaż jest na cmentarzu i możemy go tam odwiedzić" 

Zatrzymani w sprawie mężczyźni byli już notowani za inne przestępstwa - między innymi za uprowadzenie i uwięzienie człowieka na tle porachunkowym. - Miesiąc przed uprowadzeniem Fabiana, czyli we wrześniu 2016 r. uprowadzili, wywieźli do lasu i skatowali innego mężczyznę. O tej sprawie policja dowiedziała się dopiero w 2019 r. i wówczas ci mężczyźni zostali zatrzymani, osądzeni i skazani - powiedział Andrzej Borowiak, cytowany przez "Głos Wielkopolski". Ich zatrzymanie w 2023 roku odbyło się w zakładach karnych, w których przebywali. Na podstawie zebranych dowodów mężczyznom przedstawiono zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi im za to dożywotnie więzienie. 

Na tym nie koniec działań śledczych, którzy dążą do tego, by całkowicie rozwikłać zagadkę śmierci Fabiana i odnaleźć jego ciało. - Ta sprawa jest rozwojowa. Proszę pamiętać, że my nie wykluczamy ewentualnie zatrzymania w tej sprawie innych osób - dodał Łukasz Wawrzyniak. Na działania służb liczy także siostra Fabiana. - Nawet najgorsze, ale wiedzieć, że chociaż jest na cmentarzu i możemy go tam odwiedzić i wiemy, że tam jest - powiedziała "Interwencji" Patrycja Zydor.

Więcej o: