Pan Aleksander Tomczak, zanim w styczniu 2021 r. trafił do szczecińskiego szpitala, przebywał w Domu Pomocy Społecznej "Dom Kombatanta". Lekarze zdiagnozowali u 81-latka zapalenie płuc i COVID-19. Zwrócili także uwagę na jego zaniedbanie. "Pacjent w stanie ogólnie ciężkim. Skrajnie wyniszczony. Z uogólnionymi zanikami mięśniowymi, przykurczami kończyn górnych i dolnych" - czytamy w opisie sporządzonym po jego przyjęciu.
Pan Aleksander zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2. Jednak zarówno lekarze, jak i reporter Leszek Dawidowicz w programie "Państwo w Państwie", który zostanie wyemitowany w niedzielę (23 kwietnia) na antenie Polsat News, wciąż zwracają uwagę na skrajne wyniszczenie organizmu pacjenta. Zwłaszcza że jako pensjonariusz DPS-u powinien być pod profesjonalną opieką. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (pod który formalnie podlega DPS w Szczecinie), stwierdzili, że personel nie zauważył, by pan Aleksander był zaniedbany, tak jak opisują to medycy.
Marcin, syn zmarłego 81-latka, złożył zawiadomienie do prokuratury, o czym poinformował w 2021 r. Leszek Dawidowicz w programie "Raport". Prokuratura Okręgowa w Szczecinie wszczęła wówczas śledztwo w kierunku narażenia pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Mężczyzna dotarł także do innych osób pokrzywdzonych przez "Dom Kombatanta".
Teraz Prokuratura Okręgowa w Szczecinie przesłała do redakcji programu "Państwo w Państwie" oświadczenie, w którym poinformowała, że dochodzenie "ma charakter wielowątkowy i prowadzone jest w zakresie szeregu zdarzeń, o których zawiadomił członek rodziny jednego z pokrzywdzonych". "Badane są m.in. wątki błędu medycznego, stosowania nieprawidłowych procedur w tym m.in. związanych z odmową udzielenia adekwatnej pomocy medycznej pensjonariuszom, narażenia pięciu pokrzywdzonych pensjonariuszy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" - czytamy. Sprawą szczecińskich domów pomocy społecznej zajęli się też lokalni radni. Ich kontrola wykazała, że w wielu placówkach brakuje ludzi do pracy. Dochodzi do sytuacji, w których na prawie sześćdziesięciu pensjonariuszy przypada jedna opiekunka.
Pracownicy utrzymują, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Z kolei lekarze są innego zdania. - To, co zobaczyłam, to były kości obleczone skórą. Nie wiem, czym to było spowodowane. U nas pacjent bardzo ładnie jadł. Zakładam, że gdyby był karmiony i pojony, to on by jadł i pił. To były kostki obleczone skórą, dawno nie mieliśmy tak wychudzonego pacjenta. Nie miał tkanki tłuszczowej - mówił jeden z medyków w rozmowie z dziennikarzami "Raportu". Inna lekarka zwróciła uwagę również na ciężki stan psychiczny 81-latka. - W moim odczuciu pacjent miał przede wszystkim ciężką depresję, z która nikt nic przez te wszystkie miesiące nie zrobił. Ten pan akurat, jak już był pacjentem leżącym, to całe dnie spędzał sam w pokoju. Miał do towarzystwa tylko telewizor. To każdy z nas niezależnie do wieku popadłby w depresje, przebywając w pomieszczeniu, do którego od czasu do czasu ktoś wchodzi, zostawia jedzenie i wychodzi. Zarzuty personelu do pacjenta, że pan nie chce jeść. Ja to odczytywałam, jakby to było z jakąś pretensją, jakby pan to robił złośliwie - tłumaczyła.
Potrzebujesz pomocy psychologicznej? Nie wahaj się po nią zwrócić. Poniżej lista z numerami telefonów, pod które mogą dzwonić osoby chcące uzyskać pomoc (przytaczamy ją za biurem RPO):