Siostra 8-letniego Kamila z Częstochowy. "Jak słyszeli, że za chwilę wracają, zaczynali się trząść"

Przyrodnia siostra skatowanego 8-letniego Kamila w rozmowie z "Uwagą" TVN przyznała, że choć poznała młodszych braci niedawno, zauważyła, że dzieje się z nimi coś złego. - Chłopcy, jak słyszeli, że za chwilę wracają do mamy i do Dawida, zaczynali się trząść. Fabian zrobił nawet w spodnie ze strachu. Wiedziałam, że coś jest nie tak - mówiła.

Ośmioletni Kamil z Częstochowy na początku kwietnia trafił do szpitala z oparzeniami głowy, klatki piersiowej i kończyn, miał również nieleczone złamania. Służby ustaliły, że chłopiec miał być rzucany na rozgrzany piec, polewany wrzątkiem oraz przypalany papierosami, za co odpowie jego ojczym Dawid B. 27-latek usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Dodatkowo w sprawie oskarżona została matka chłopca Magdalena B. (chodzi o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia) oraz ciotka Aneta J. - o nieudzielenie pomocy dziecku, gdy zagrożone było jego zdrowie i życie. W rozmowie z dziennikarzami programu "Uwaga!" TVN wypowiedziała się przyrodnia siostra 8-latka - pani Magdalena - która poznała braci dopiero przed kilkoma miesiącami, ale zdążyła zauważyć, że coś jest nie tak. 

Zobacz wideo Co robić, gdy jesteś świadkiem przemocy wobec dzieci?

Siostra 8-letniego Kamila z Częstochowy: Skoro uciekał i był maltretowany, dlaczego go nie zabrali?

Magdalena, która jest przyrodnią siostrą Kamila, również doznała przemocy ze strony ojczyma, w związku z czym trafiła do domu dziecka. - Za moich czasów było tak, że jak miałam siniaki, czy uciekałam z domu, to od razu byłam zabierana. Skoro on też uciekał i był maltretowany, dlaczego go nie zabrali? Nie mówię tylko o braciach, ale o wszystkich dzieciach z tego domu - opowiadała.

Nawiązała tym samym do okresu, kiedy przez siedem miesięcy Magdalena i Dawid B. mieszkali z dziećmi w Olkuszu. Jak wskazują dziennikarze TVN, w tym czasie Kamil uciekał z mieszkania aż trzy razy - raz został znaleziony nad ranem w listopadzie, gdy błąkał się po osiedlu ubrany nieadekwatnie do pogody i zmarznięty. Wszczęto wówczas postępowanie, podczas którego sprawdzano, czy wystąpiły przesłanki, by chłopiec trafił do rodziny zastępczej. Sąd uznał jednak, że nie zaszły wystarczające okoliczności do odebrania dziecka matce.

"Chłopcy, jak słyszeli, że za chwilę wracają do mamy i do Dawida, zaczynali się trząść"

Jak opowiedziała dziennikarzom "Uwagi!" pani Magdalena, kontakt z biologicznym ojcem nawiązała dwa lata temu. Swoich przyrodnich braci - Kamila i Fabiana - poznała dopiero w styczniu. Opowiadała, że ucieszyła się, że nie jest sama i szybko nawiązali więź. - Chłopcy, jak słyszeli, że za chwilę wracają do mamy i do Dawida, zaczynali się trząść. Fabian zrobił nawet w spodnie ze strachu. Wiedziałam, że coś jest nie tak - mówiła dalej. Prosiła ojca, by ten zadzwonił do kuratora, gdy trudno było mu mówić, przejęła słuchawkę. - Powiedziałam, że chłopcy są głodzeni, prawdopodobnie przypalani papierosami, bo mają ślady na ciele. Prosiłam, żeby zainterweniowali - dodała. 

8-letni Kamil przebywa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II. Lekarze informowali w poniedziałek, że stan chłopca nie poprawił się przez weekend. "Wczoraj chłopczyk musiał przejść kolejny zabieg chirurgiczny. Kamilek przez dłuższy czas pozostanie jeszcze w śpiączce farmakologicznej pod opieką personelu Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii" - napisano w mediach społecznościowych. Kamil wciąż jest w śpiączce, zmaga się z chorobą oparzeniową. 

Więcej o: