Pani Paulina zajmuje jedno z mieszkań w bloku przy ul. Górniczej w Łęcznej w województwie lubelskim. W rozmowie z Interią kobieta opowiedziała o pladze szczurów, które pojawiły się w jej mieszkaniu. W czwartek 23 marca rano synowie zaalarmowali ją o tym, że "coś się tłucze w szafce pod zlewem". Później coś zaczęło szeleścić w tym samym miejscu, jednak nie zaobserwowała niczego niepokojącego.
- Zadzwoniłam po tatę, przyszedł, założył metalową łapkę i po trzech godzinach "złapał się" pierwszy szczur - opowiedziała. Jak zaznaczyła pani Paulina, od razu pojechała do sklepu i kupiła lepy na gryzonie. Zaledwie po dwóch godzinach w pułapki złapały się kolejne szczury wielkości damskiej dłoni. Kobieta zadzwoniła też do spółdzielni mieszkaniowej, prosząc o działanie.
W piątek "panowie ze spółdzielni" zaczęli łatać dziury w piwnicy. - W międzyczasie ja cały czas łapałam te szczury. I już znacznie większe niż na początku. Na jednym lepie po kilka, nawet po cztery. Łącznie złapaliśmy ich około dziewięciu - przekazała pani Paulina. Chociaż od tamtego czasu w mieszkaniu nie złapano już więcej szczurów, to dzieci kobiety nie chcą mieszkań w domu.
- Zgłaszałam ten problem rok temu i dwa lata temu również. W ubiegłym roku mąż rozwalił ścianę w naszej kuchni i połatał wszystkie dziury, przez które gryzonie dostawały się do mieszkania. Ale, jak widać, to nic nie dało, bo wtedy w piwnicy nic nie było naprawiane - wskazała dalej mieszkanka.
Dziennikarka Interii poprosiła spółdzielnię o komentarz w tej sprawie. - To są rzeczy, które się zdarzają. Szczury żyją z nami od zarania dziejów - powiedział zastępca prezesa zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Skarbek, Marcin Gałązka.
- Wchodziły do lokalu mieszkanki przez to, że w kuchni jest otwór - wodomierze są na wierzchu, nie ma żadnych drzwiczek rewizyjnych. Pod tym mieszkaniem znajduje się komórka lokatorska innego mieszkańca. Według naszych ustaleń szczury wchodziły do tej komórki otworami w posadzce, a że szacht instalacyjny był tam nieszczelny, to wspinały się nim do góry i lądowały w kuchni w mieszkaniu lokatorki - tłumaczył dalej. Obecnie nie zauważono, by rozłożona w piwnicy trutka znikała, jednak jeśli gryzonie będą się jeszcze pojawiały, wówczas spółdzielnia ma wezwać firmę deratyzacyjną.