19 lipca 2022 roku Rafał L. wybrał się wraz z grupą przyjaciół nad rzekę San. Znajomi często spędzali czas, łowiąc ryby, a tego dnia zorganizowali dodatkowo imprezę zakrapianą alkoholem. W pewnym momencie miało dojść do sprzeczki między 27-latkiem a jego przyjacielem Erykiem D. Jej finał był tragiczny - Rafał L., który nie umiał pływać, wpadł do rzeki. Nie zdołano go uratować. Teraz trwa proces ws. śmierci mężczyzny, o czym możemy przeczytać na stronie www.se.pl.
Pod koniec feralnej imprezy z lipca ubiegłego roku na miejscu zabawy pozostało trzech jej uczestników: Rafał L., a także dwaj przyjaciele mężczyzny - 24-letni Eryk D. oraz jego starszy brat Kacper. Zgodnie z relacją przedstawioną przez tego ostatniego między Erykiem a Rafałem, którzy znajdowali się pod wpływem alkoholu, doszło do kłótni, w wyniku której 24-latek popchnął Rafała L. Mężczyzna wpadł do wody.
- Oni obaj byli już bardzo pijani, ja mniej. W pewnej chwili Eryk położył się na torbie wędkarskiej, żeby odpocząć. Za jakiś niedługi czas przyszedł Rafał i zaczął go budzić, podnosić do pozycji siedzącej. Eryk nie chciał wstać. Powiedziałem Rafałowi, żeby mu dał spokój, ale on go ciągle próbował podnosić. Rozdzieliłem ich dwa razy, ale za trzecim się nie udało, bo za bardzo skoczyli sobie do gardeł. (...) Chwilę potem Eryk odepchnął Rafała, a sam przewrócił się na brzeg. Rafał wpadł do wody, a w tym miejscu jest bardzo głęboko. Wypłynął raz i krzyknął, że nie umie pływać. Potem jeszcze raz wypłynął i poszedł pod wodę. Chciałem mu pomóc, wskoczyłem do wody, ale jego już nurt chyba porwał. Nigdzie go nie było. (...) Nikt przecież tego nie chciał, ale stało się. Brat zrobił, co zrobił i teraz musi ponieść tego konsekwencje, nie ma co tego rozwlekać - zeznawał Kacper D. Mężczyzna dodał, że kiedy ratownicy szukali Rafała L., Eryk D. siedział na brzegu, płacząc i wołając swojego przyjaciela.
29 marca przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli ruszył proces w tej sprawie. Eryk D. został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci 27-letniego przyjaciela. To przestępstwo jest zagrożone karą do pięciu lat pozbawienia wolności. Mężczyzna chciał dobrowolnie poddać się karze dwóch i pół roku pozbawienia wolności, jednak na taki wymiar kary nie zgodził się prokurator oraz oskarżyciel posiłkowy, czyli ciotka zmarłego Rafała L.
Rafał L. osierocił swojego dwumiesięcznego wówczas syna Oskara. Mężczyzna zmarł pięć dni przed chrzcinami dziecka, co mocno poruszyło lokalną społeczność. - Rafał to był równy gość, dobry kolega, pracowity i oddany swojej rodzinie. Dopiero co ją założył... Tak bardzo cieszył się, że ma synka. Był dla niego całym światem. To przykre, że maluszek nawet nie będzie pamiętał swojego tatusia - mówił niedługo po śmierci Rafała L. znajomy mężczyzny, cytowany przez "Fakt".