Anna Rokicińska opublikowała na Facebooku treść przeprosin, które na mocy wyroku sądowego skierował do niej Komendant Główny Policji. "Epilog. No to się w końcu doczekałam. Nie bez perturbacji, ale jest" - napisała dziennikarka, komentując zakończenie ciągnącej się pięć lat sprawy, którą zapoczątkował błąd funkcjonariuszy.
Jak możemy przeczytać na portalu Interia, w marcu 2018 roku policjanci z Radomia weszli do domu pracującej wtedy w radiowej Trójce Anny Rokicińskiej. Podczas trwającej trzy godziny akcji przeszukano jej plecak, a samą dziennikarkę zakuto w kajdanki. Interwencja była skutkiem pomyłki. Radomscy funkcjonariusze prowadzili śledztwo w sprawie wyłudzeń kredytów i poszukiwali kobiety, która miała tak samo na imię i zamieszkiwała tę samą miejscowość, co Anna Rokicińska, jednak przyjechali pod nieodpowiedni adres. Dziennikarka skierowała sprawę do sądu.
30 marca 2018 r. z oficjalnego konta policji na Twitterze opublikowano następujący komentarz: "Strasznie słabe. Ta dziennikarka podkręca i robi show, płacze, ale mimo wszystko przypuszczam, że niestety nasi policjanci mogli pozwolić sobie na różne gadki. Przypuszczam, że skoro w tym domu był podobno taki bałagan jak na melinie, to ten wygląd uśpił ich czujność". Wpis po kilkunastu minutach został usunięty, a policja poinformowała, że jego publikacja nie była zamierzona. "To był komentarz użytkownika podany na nasz profil zupełnie omyłkowo, skopiowany dalej" - tłumaczył rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji Mariusz Ciarka.
W 2019 roku sąd orzekł, że Anna Rokicińska została niesłusznie zatrzymana i przyznał jej 12 tys. zł zadośćuczynienia. Dziennikarka domagała się jednak także oficjalnych przeprosin za komentarz dotyczący jej domu. 9 marca zapadł w tej sprawie wyrok zgodny z oczekiwaniami Rokicińskiej. Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk zastosował się do niego, publikując przeprosiny.
- Po 5 latach policja mnie przeprosiła. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że ją do tego zmusiłam. To zmuszanie trwało 5 lat, a miało być szybciej. Dzwonią do mnie osoby, które padły ofiarami podobnych pomyłek. Wniosek? Policja nie wyciąga ze swoich pomyłek wniosków, czyli my, podatnicy, będziemy płacili za takie pomyłki - powiedziała dziennikarka w rozmowie z Wirtualną Polską.