O sprawie pisaliśmy już wcześniej. Do zdarzenia doszło w połowie marca na terenie powiatu oleckiego (województwo warmińsko-mazurskie). Ksiądz proboszcz, który przyjechał na uroczystości pogrzebowe, nie został dopuszczony przez rodzinę zmarłego do przeprowadzenia mszy. Według nich duchowny znajdował się pod wpływem alkoholu. Jak podaje w środę (22 marca) Interia, w sprawie księdza zostały już podjęte kroki.
Rzecznik ełckiej kurii ks. Marcin Maczan przekazał portalowi, że ksiądz został odwołany z urzędu proboszcza, otrzymał naganę kanoniczną. - Nie pełni aktualnie żadnej posługi kapłańskiej - podkreślił ks. Maczan, dodając, że duchowny został także zobowiązany do podjęcia terapii w zamkniętym ośrodku specjalistycznym. "Próbowaliśmy się dowiedzieć, czy w związku z nałożoną karą ksiądz po odbyciu terapii będzie mógł nadal pełnić posługę kapłańską. Odpowiedzi niestety nie otrzymaliśmy" - dodaje portal.
- Skoro został zobowiązany do podjęcia terapii, musi to teraz zrobić. To będzie dla niego również okazja do refleksji. Gdy po kuracji przedstawi oświadczenie specjalisty, że ją zakończył i sam da gwarancję, że podobny czyn się nie powtórzy, będzie mógł być proboszczem teoretycznie nawet w parafii, w której już tę funkcję pełnił. W praktyce zapewne zostałby jednak proboszczem w innym miejscu - komentuje w rozmowie z Interią kanonista ks. prof. Wojciech Góralski. Jego zdaniem jeśli duchowny nie podjąłby się terapii, to "może spodziewać się poważniejszej kary, bo to jest polecenie służbowe".
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Rodzina zmarłego, która wystosowała skargę do ełckiej kurii, domaga się przeprosin, a także "niezwłocznego zwolnienia księdza z wykonywania przez niego sakramentów", by podobna sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości. Wcześniej w rozmowie z Interią bliscy zmarłego podkreślali, że zajście odebrało im możliwość spokojnego pożegnania się.
- On nie mógł wysiąść [z samochodu - red.]. Wstawał z siedzenia trzy razy. Czerwony na buzi, spuchnięty, czuć było od niego alkohol. Był ubrany w szaty i chciał pogrzeb prowadzić. Jakby nic się nie stało - relacjonował jeden z członków rodziny zmarłego. - Proboszcz chciał od nas 1700 zł za organizację pogrzebu - dodała rodzina.