Za dawkę stanowiącą realne zagrożenie życia uznaje się ponad cztery promile alkoholu we krwi. Granica ta może się jednak przesuwać za sprawą stanu zdrowia, wieku oraz częstotliwości spożywania alkoholu przez konkretną jednostkę. U osób w cugu alkoholowym tolerancja na jego ilość zostaje zwiększona. Bohater artykułu opublikowanego 21 marca na łamach "Gazety Krakowskiej" przekroczył śmiertelną dawkę niemal dwukrotnie.
Mężczyzna trafił na chrzanowski Szpitalny Oddział Ratunkowy po tym jak został "zabrany" z ulicy przez patrol policji. Funkcjonariusze nie pierwszy raz mieli bowiem styczność z tym miłośnikiem napojów wysokoprocentowych. Mimo zabójczej dla ludzkiego organizmu dawki ponad siedmiu promili alkoholu we krwi, pacjent wciąż miał siłę wdawać się w kłótnię z personelem szpitala. Ciągle budził się, krzyczał i przeklinał, a jego uspokojenie był praktycznie niemożliwe.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Mieszkaniec Chrzanowa nie jest jednak odosobnionym przypadkiem, w którym przekroczenie śmiertelnej dawki alkoholu nie skończyło się tragicznie. Znacznie więcej, bo aż zawrotne 22,3 promile alkoholu we krwi miał sprawca wypadku we wsi Dobrołęka położonej w województwie mazowieckim. Kierowca został uznany za niechlubnego "rekordzistę" Polski, choć na jego wynik wpływ mogło wywrzeć miejsce, z którego pobrano krew do badania. Pochodziła ona z rany, a nie żyły zmarłego.