Mężczyzna podczas powrotu z morsowania zauważył zamieszanie wywołane przez grupę ludzi. Jak się okazało, usiłowali oni bezskutecznie pomóc tonącemu psu, pod którym załamał się lód na zbiorniku wodnym w Jarze Wilanowskim Gdańsku (woj. pomorskie). Jeden ze świadków zdarzenia próbował wydostać czworonoga kijem. Stan przestraszonego i zdezorientowanego zwierzęcia wskazywał na wyczerpanie walką o życie.
- Rozebrałem się, zostawiłem tylko buty, żeby sobie nóg nie pokaleczyć, bo wiedziałem, że tutaj jest pomost z siatki i wskoczyłem po pieska - wspomina Krzysztof Przybylski w rozmowie z TVN24.
Kiedy pan Krzysztof dopłynął do zwierzęcia, pomógł mu w dotarciu do brzegu, gdzie czekał jego właściciel. Mężczyzna doznał lekkich obrażeń w postaci zadrapań na brzuchu i nodze. Zaznaczył, że nie poleca, aby osoby niedoświadczone próbowały powtarzać jego wyczyn, ponieważ jako pasjonat morsowania odbył wcześniej rozgrzewkę. Bezpieczniejszą formą pomocy w takiej sytuacji jest wezwanie służb.
- Zachowanie tego pana świadczyło o tym, że on wie, co robi i wie czego się spodziewać w tym miejscu. Być może, jako mors, do tej wody, w tym miejscu, wchodził już wielokrotnie i wiedział, że to dno kształtuje się tak, a nie inaczej - informuje Maciej Dziubich z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Sopocie w rozmowie z TVN24.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Sytuacja była kontrolowana ze względu na osoby znajdujące się w pobliżu, które w razie problemów z wyjściem mogłyby wezwać pomoc. Ratownicy podkreślają, że w ratowaniu tonącego istotną kwestią jest zaalarmowanie odpowiednich służb.
- Jeżeli widzimy, że pod kimś załamał się lód, nie zachęcamy do wejścia. Jeżeli pod jedną osobą się załamał, to pod drugą też się załamie. Na pewno zachęcamy do wzywania pomocy - podkreśla Dziubich. A kpt. Jakub Friedenberger z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.
Strażak ostrzega również, że wchodzenie na lód jest ryzykowne. Niska temperatura dodatkowo może osłabić organizm osoby niedoświadczonej. Zaznacza, że oswojenie pana Krzysztofa z lodowatą wodą było kluczowe podczas ratowania psa.