Rodzina 32-latki wini lokalny szpital za śmierć kobiety. Jej bliscy złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Prokuratury Rejonowej w Dębicy, w którym zarzuca niedopełnienie obowiązków i zaniedbanie ze strony pracowników medycznych. W odpowiedzi pojawiło się oświadczenie dyrektora Dębickiego szpitala.
Dyrektor Przemysław Wojtas zaprzecza relacji rodziny, która twierdzi, że informowała o występowaniu u kobiety zespołu Marfana, wpływającego na pracę serca i niosący zagrożenie tętniaka - podaje "Gazety Wyborczej".
- Gdy pojawia się hasło "tętniak", to u ratownika czy lekarza od razu zapala się czerwone światło, wdraża się specjalne procedury. W tym przypadku ani ratownicy, ani potem na SOR-ze lekarze nie wiedzieli, że takie zagrożenie jest. Rodzina dopiero po śmierci pacjentki mówiła o zespole Marfana. Ale w dokumentacji medycznej nigdzie nie ma takiej informacji. Gdyby była, pacjentka byłaby zakwalifikowana w triażu z kodem czerwonym, a została zakwalifikowana z kodem żółtym. Powinna zostać przyjęta w ciągu godziny, zajęto by się nią szybciej - mówi dyrektor.
Długi czas badań argumentuje brakiem jednoznacznego stwierdzenia diagnozy. Zdecydowano się przetransportować pacjentkę karetką, ponieważ nie wszystkie śmigłowce LPR mogą latać w czasie nocy. Ten, który mógłby przylecieć do Dębicy, stacjonuje w Krakowie, co przedłużyłoby procedurę do nawet dwóch godzin. Dlatego zdecydowano się na transport karetką, która miała szanse dotrzeć na miejsce w kilkadziesiąt minut.
Dyrektor odwołał się również do informacji mediów, jakby lekarka zajmująca się kobietą nie posiadała potrzebnych uprawnień do wykonywania zawodu. - To nieprawda. Na SOR i w szpitalu była pełna obsada dyżurowa, wszyscy mieli prawo wykonywania zawodu - zapewnia.
Szpital informował, że został powołany zespół do ustalenia, czy sposób udzielania świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej oraz obowiązującymi procedurami medycznymi. Ujawnia, że ustalenia wskazują na prawidłowe procedury w związku przyjęciem pacjentki, której stan był na bieżąco monitorowany poprzez wykonywanie badań diagnostycznych. Leczenie kobiety miało być wykonywane adekwatnie do zgłaszanych dolegliwości a zorganizowanie transportu - niezwłoczne.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
32-latka po przybyciu do szpitala w Dębicy przeszła badanie krwi i monitoring funkcji życiowych. Po kilku godzinach, około 21 wieczorem, wykonano tomografię komputerową wykazującą tętniaka rozwarstwiającego tętnicę główną. Po dwóch i pół godzinie podjęto decyzję o transporcie kobiety do szpitala w Rzeszowie w celu operacji. Już w karetce doszło do pierwszego zatrzymania akcji serca, które udało się przywrócić, jednakże doszło do zawału. Kobieta zmarła na SOR w Sędziszowie Małopolskim.