Pani Janina po raz kolejny wystąpiła do pomocy społecznej o przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego na syna z tytułu koniecznej rezygnacji z pracy. Pieniędzy nie otrzymała. Zgodnie z decyzją urzędników, jedynym systemowym rozwiązaniem jest umieszczenie syna w DPS-ie. Kobieta nie zgadza się na oddanie syna do placówki opiekuńczej. Decyzję GOPS-u w Cieszkowie krytykują zarówno eksperci, jak i Samorządowe Kolegium Odwoławcze tłumacząc, że postępowanie jest sprzeczne z prawem.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
59-letnia pani Janina oraz 31-letni pan Bartosz mieszkają w małej miejscowości Rakłowice w województwie dolnośląskim. Mężczyzna w zeszłym roku uległ wypadkowi. Mimo trzech operacji pan Bartosz doznał paraliżu od pasa w dół. - Zakładaliśmy internet, światłowody, okablowania. Było bardzo dobrze, aż za dobrze nawet. Ale jak widać, stało się, jak się stało. 5 lutego zeszłego roku miałem w planie wyremontować ten budynek. Zrobić sobie z niego warsztat. No i niestety w pewnym momencie część dachu zawaliła mi się pod nogami. Upadłem na beton. Słyszałem dźwięk łamiącego się kręgosłupa. No i stało się, niestety - opowiadał 31-latek w programie telewizji Polsat "Interwencja".
Mimo determinacji mężczyzny, aby jak najszybciej odzyskać samodzielność, Pani Janina musiała zrezygnować z pracy, żeby opiekować się synem. Jedyne źródło ich utrzymania to renta w wysokości 1995 zł przyznana panu Bartoszowi. W związku z tym kobieta wystąpiła do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Cieszkowie o przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego na syna z tytułu koniecznej rezygnacji z pracy. Wysokość takiego zasiłku to około 2400 zł. Urzędnicy odmówili jednak przyznania rodzinie tej kwoty.
W uzasadnieniu decyzji GOPS w Cieszkowie napisał - "w zakresie systemowych rozwiązań, dotyczących całodobowej opieki, jedynym sposobem zabezpieczenia oczekiwań rodziny jest umieszczenie pana Bartosza Pietrzaka w Zakładzie Opiekuńczo Leczniczym lub w Domu Pomocy Społecznej".
Reporterka "Interwencji" poprosiła o rozmowę w tej sprawie dyrektorkę dolnośląskiej placówki. Urzędniczka stwierdziła, że to jedynie sugestia ze strony urzędu i nikt nie każe oddawać kobiecie syna do placówki opiekuńczej. - Jedynym systemowym rozwiązaniem jest, że może pani oddać do DPS-u, czy może pani oddać do zakładu opiekuńczego. A może pani podjąć pracę. A może pani korzystać, z czego chce. To jest wola tej pani, no przepraszam bardzo - powiedziała dziennikarce kobieta.
Pani Janina odwołała się od odmownej decyzji urzędu. Wrocławskie Samorządowe Kolegium Odwoławcze nakazało uchylić decyzję i nakazało GOPS-owi ponowne rozpatrzenie wniosku. Ten jednak po raz kolejny odmówił kobiecie wypłaty pieniędzy. Podobna sytuacja miała miejsce już trzy razy.
Sprawę skomentował także adwokat Bartosz Gaś, który uznał postępowanie GOPS-u za sprzeczne z prawem. - Ośrodek powinien natychmiast wypłacić świadczenie pielęgnacyjne. Nie miał prawa wstrzymywać wypłaty takiego świadczenia. Nie miał prawa wydawać takiej decyzji - mówił w programie "Interwencja".