32-latka zmarła po kilkugodzinnym pobycie na SOR-ze. "Na miejscu miało nie być lekarza z pieczątką"

Według nieoficjalnych ustaleń na długie oczekiwanie 32-letniej kobiety na przewiezienie do specjalistycznego szpitala w Rzeszowie wpłynąć mogły między innymi braki kadrowe. "Miało nie być żadnego lekarza z pieczątką, który mógł wydać skierowanie i szybko przekazać pacjentkę na specjalistyczne leczenie" - twierdzi Onet. Kobieta zmarła w drodze do placówki na zawał serca. Wcześniej spędziła siedem godzin na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym szpitala w Dębicy.

Pani Justyna zmarła 24 stycznia 2023 roku w drodze do szpitala w Rzeszowie. Wcześniej spędziła siedem godzin na SOR-ze szpitala w Dębicy (województwo podkarpackie, powiat dębicki). Sprawą zainteresował się Onet. "Wiele wskazuje na to, że kobieta zmarła przez oszczędności szpitala i braki lekarzy" - twierdzi portal.

"Najtrudniejsze są zgłoszenia od dzieci. Dzwonią i proszą o pomoc, bo 'rodzice się biją'"

32-latka zmarła po siedmiu godzinach oczekiwania na SOR-ze. Onet: Na miejscu miało nie być lekarza z pieczątką

Według nieoficjalnych ustaleń Onetu "na miejscu była tylko pomoc medyczna lekarki bez nostryfikowanego dyplomu, która dość szybko zdiagnozowała schorzenie (32-latki - red.), jednak nie miała formalnych uprawnień do podpisywania dokumentów. Wówczas na oddziale ratunkowym miało nie być żadnego lekarza z pieczątką, który mógł wydać skierowanie i szybko przekazać pacjentkę na specjalistyczne leczenie w Rzeszowie". Zdaniem portalu właśnie to miało wpłynąć na tak długi czas oczekiwania na transport kobiety.

Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Karetka (zdjęcie ilustracyjne) 32-latka czekała siedem godzin na SORze. Zmarła w drodze na operację

Dębica. Pacjentka zmarła na zawał w drodze do szpitala w Rzeszowie. Wcześniej siedem godzin spędziła na SOR-ze

Jak pisaliśmy, w drugiej połowie stycznia 32-latka źle się poczuła. Kobieta uskarżała się na duszności, problemy ze wzrokiem i ból w klatce piersiowej. Jej mąż wezwał karetkę pogotowia, która pojawiła się "bez zbędnej zwłoki". Medycy mieli zostać poinformowani, że kobieta może cierpieć na zespół Marfana (chorobę genetyczną wywołującą tętniaka rozwarstwiającego aortę). 

"Krzysztof wspomina dziś, że sam sprowadzał żonę z czwartego piętra bloku. - Nie znieśli jej, nie mieli ani krzesła, ani noszy. Kiedy schodziła, nogami szukała podłoża, a na drugim piętrze już ześlizgiwała się ze schodów" - pisze Onet, dodając, że karetka miała także stanąć za blokiem po drugiej stronie ulicy.

Według karty przyjęcia do szpitala w Dębicy - pani Justyna została przywieziona o 17:24, ok. godz. 18 została przyjęta na SOR. O 00:07 kobieta miała wyjechać do specjalistycznego szpitala w Rzeszowie. W drodze do placówki doszło do zatrzymania krążenia. Ratownikom udało się przywrócić funkcje życiowe pacjentki, jednak po zatrzymaniu na SOR-ze w Sędziszowie Małopolskim kobieta zmarła. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci był zawał serca. 

Zobacz wideo Debata Gazeta.pl - Jak uzdrowić ochronę zdrowia?

Dyrekcja ZOZ w Dębicy wydała oświadczenie ws. śmierci pacjentki. Odpiera zarzuty

Rodzina 32-latki złożyła do Prokuratury Rejonowej w Dębicy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Sam szpital początkowo nie chciał komentować sprawy. 13 lutego na jego stronie internetowej pojawiło się jednak oficjalne oświadczenie. "Dotychczas jako szpital staliśmy na stanowisku, że z wszelkimi komentarzami wstrzymamy się do czasu wyjaśnienia sprawy przez Prokuraturę. Jednak w związku z ilością nieprawdziwych faktów powielanych przez środki masowego przekazu, w tym przede wszystkim media społecznościowe, które pokazują problem jednostronnie, nie znając szczegółów sprawy, postanowiliśmy zamieścić powyższe oświadczenie" - napisano.

Jak czytamy, w szpitalu miał zostać powołany specjalny zespół do ustalenia, czy sposób udzielania świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej oraz obowiązującymi procedurami medycznymi. "Nie mogąc ujawnić szczegółów związanych ze stanem zdrowia pacjentki, możemy jedynie wskazać, że z ustaleń zespołu wynika, iż pacjentka została przyjęta do SOR z zachowaniem procedur postępowania i przez cały czas pobytu w oddziale miała wykonywane badania diagnostyczne oraz była leczona adekwatnie do zgłaszanych przez chorą dolegliwości" - pisze placówka, dodając, że po postawieniu ostatecznej diagnozy i konsultacji kardiochirurgicznej "niezwłocznie zorganizowano transport do kliniki kardiochirurgicznej w Rzeszowie".

Zaprzecza to wersji przedstawianej w mediach, że pacjentka leżała w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, nikt się nią nie interesował i nic się nie działo

- podkreśla szpital i dodaje, że "niegodziwością jest żerowanie na tej tragedii", a nazywanie lekarzy placówki "mordercami" jest "sianiem mowy nienawiści". 

Senior (zdjęcie ilustracyjne) Szpital zgubił seniora? Szukali go dziewięć godzin, siedział w karetce

Więcej o: