Policjanci w środę (8 lutego) o godz. 18:30 odebrali zgłoszenie dotyczące awantury w jednym z mieszkań przy ul. Pestalozziego w centrum Bydgoszczy (woj. kujawsko-pomorskie). Kiedy przybyli na miejsce, na klatce schodowej leżała nieprzytomna młoda kobieta. Miała liczne obrażenia ciała. Z pomocą straży pożarnej udało im się wejść do lokalu. "W środku zastali dwóch nieżyjących mężczyzn oraz dwie dziewczynki w wieku 5 i 3 lat, a także ranną 71-latkę" - czytamy w komunikacie.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jak ustalili śledczy i prokuratura, doszło do awantury rodzinnej. "25-letni mężczyzna, po przybyciu do mieszkania, w którym przebywała jego była żona wraz z ich dziećmi, 22-letni partner kobiety, a także jej 71-letnia babcia, wywołał awanturę, w wyniku której doszło do śmierci 22-latka oraz obrażeń ciała u obu kobiet" - czytamy w komunikacie Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
25-latek prawdopodobnie odebrał sobie życie. - Mężczyzna zmarł na skutek ran kłutych klatki piersiowej, z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że rany te zadał sobie samodzielnie - przekazała RMF FM prok. Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Jak dodała, w piątek (10 stycznia) odbędzie się sekcja zwłok 22-latka.
Ranne kobiety trafiły do szpitala. Młodsza z nich jest w bardzo ciężkim stanie. To ona jako pierwsza miała zostać zaatakowana przez swojego byłego partnera. - Dwóm małym dziewczynkom nie się nie stało - poinformowała rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji mł. insp. Monika Chlebicz. Trafiły do placówki opiekuńczej w Bydgoszczy, gdzie objęte są specjalistyczną pomocą.
Prokuratorka Agnieszka Adamska-Okońska przekazała również, że zostaną przeprowadzone badania biologiczne i daktyloskopijne kilku noży zabezpieczonych w mieszkaniu. Nie oznacza to jednak, że wszystkie zostały użyte podczas awantury. Aby określić tło konfliktu, śledczy skontaktują się także z bliskimi i sąsiadami rodziny.
Jak ustalili reporterzy RMF FM, kobieta, jej babcia i dwie córki to uchodźczynie z Ukrainy. Uciekły po wybuchu rosyjskiej inwazji. 25-letni mężczyzna przyjechał do Polski przed wojną. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że powodem kłótni były kwestie związane z dziećmi. To jednak ustalają policjanci pod nadzorem Prokuratury Rejonowej.
Osoby, które mieszkają w sąsiedztwie osób, które podejrzewają o stosowanie przemocy, powinny pomóc potencjalnym ofiarom na kilka sposobów. Warto reagować zwłaszcza wtedy, gdy: słyszysz awantury, krzyki, płacz lub nietypowe hałasy.
Świadkowie przemocy mogą porozmawiać z osobą krzywdzoną i zaoferować jej pomoc lub bezpośrednio zgłosić swoje podejrzenia na policję, do Ośrodka Pomocy Społecznej lub na "Niebieską Linię", dzwoniąc pod numer 800 12 00 02. Warto pamiętać, że osoba krzywdzona często kryje sprawcę ze wstydu lub strachu - to jednak nie powinno zniechęcać do działania.
"Namawiamy do przyjrzenia się takim sytuacjom i udzielenia pomocy w celu przerwania przemocy. Weźmiesz wtedy udział w bardzo ważnym etapie przeciwdziałania przemocy - w interwencji. Twoja interwencja może zapoczątkować proces wychodzenia z przemocy osoby pokrzywdzonej, ale przede wszystkim może pomóc zapewnić jej bezpieczeństwo" - apeluje "Niebieska Linia".