Białystok. Pan Mirek, lider zespołu disco polo został terapeutą w ośrodku Caritasu. I się zaczęło

Byli i obecni pracownicy Środowiskowego Domu Samopomocy "Pogodni" zawiadomili "Gazetę Wyborczą", że placówka ma problemy odkąd pojawił się nowy terapeuta: Mirosław "Alan" Trzciński, lider discopolowego zespołu Milano. Kierownik placówki w rozmowie z "GW" odpiera zarzuty.

Białostocka "Wyborcza" opublikowała artykuł po rozmowach z pracownikami Środowiskowego Domu Samopomocy "Pogodni". "Wszyscy nasi rozmówcy chcą pozostać anonimowi, bo za ośrodkiem stoją wpływowe w regionie osoby, w tym hierarchowie kościelni" - podaje dziennik. 

Cały tekst "Terapia z rysami i disco polo. Skandaliczne praktyki w białostockim ośrodku Caritasu" przeczytasz na stronie "Gazety Wyborczej" pod tym adresem

Zobacz wideo Terlikowski o raporcie ws. Pawła M.: Chcieliśmy oddać głos pokrzywdzonym

Białystok. "GW" o Domu Samopomocy "Pogodni" i pracującym w nim muzyku disco polo

Białostocki ośrodek działa od 2011 roku na terenie parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła. Placówka jest przeznaczona dla 45 dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną, pracuje w niej 10 osób. Dyrektorem ŚDS jest Krzysztof Urbańczyk, z wykształcenia psycholog, a od 2019 roku jego bezpośrednim przełożonym jest dyrektor Caritasu archidiecezji białostockiej ks. Jerzy Sęczek. Duchowny pracę placówki ocenia bardzo dobrze. - Kontrole organu nadzorującego nie wykazały nieprawidłowości, które wpłynęłyby na moją ocenę - podkreśla.

Z "Wyborczą" skontaktowali się jednak rozżaleni byli i obecni pracownicy. "Według nich problemy zaczęły narastać od czasu, gdy ponad dwa lata temu pojawił się w ośrodku Mirosław 'Alan' Trzciński, wokalista discopolowego zespołu Milano" - czytamy. 

Trzciński w ośrodku pracuje jako instruktor terapii zajęciowej w zespole wspierająco-aktywizującym, w pracowni muzyczno-teatralnej. Według dyrektora Warsztatów Terapii Zajęciowej w Działdowie, gdzie Trzciński wcześniej pracował, studiował on pedagogikę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie. Ale Trzciński nie chce powiedzieć dziennikarzowi, jaką uczelnię skończył. Sam Urbańczyk podkreśla, że wokalista Milano "posiada odpowiednie kwalifikacje" do powierzonych mu zadań, a konkretnie licencjat.

Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Rośnie liczba prób samobójczych wśród dzieci i młodzieżyPomorze. Tragiczne dane o samobójstwach wśród dzieci. Posłanki chcą pilnej dyskusji

Muzyk disco polo pracuje w ośrodku Caritasu. "Wyborcza" o zarzutach pracowników

Jak czytamy, jeszcze z podopiecznymi WTZ w Działdowie (w którym pracował między 2007 a 2015 rokiem) Trzciński wyreżyserował spektakl o Holocauście. "Docieram do zdjęć z prób spektaklu. Widać na nich, jak Trzciński w czapce z faszystowską symboliką przykłada do skroni jednej z aktorek - pensjonariuszek z niepełnosprawnością intelektualną - atrapę pistoletu" - pisze dziennikarz "Wyborczej".

- Niepełnosprawni to nie są osoby, które mogą grać tylko pszczółkę Maję i śpiewać wyłącznie "Wlazł kotek na płotek". Pan Mirek nie boi się też wspominać i opowiadać w spektaklach z nimi o problemach, które były traumatyczne w naszej rzeczywistości - tłumaczy kierownik Urbańczyk. Podobny spektakl Trzciński przygotował także na organizowany w 2022 roku przez "Pogodnych" Przegląd Małych Form Teatralnych. 

Informatorzy gazety twierdzą, że Trzciński z Milano występuje na imprezach ŚDS, za co otrzymuje z ośrodka pieniądze. Kierownik Urbańczyk przyznaje, że faktycznie, istnieje jedna taka faktura, bo "pan Mirek musiał zapłacić dla Milano i innych osób występujących".

Ks. Jerzy Popiełuszko, zdjęcie ilustracyjneKs. Popiełuszko nie zostanie świętym? Watykan nie uznał cudu we Francji

Według kolejnych doniesień pracownia terapii zajęciowej miała zostać przeniesiona "do małej klitki z pomieszczenia, gdzie teraz urzęduje Trzciński". Za jego namową miano także kupić sprzęt muzyczny za kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Przeniesiono też osobę zatrudnioną w pracowni komputerowej, a w jej miejsce pojawić się ma taka, która się zna na przycinaniu filmów i montowaniu dźwięków. Po co? Żeby montować teledyski pana Trzcińskiego? - pytają informatorzy "Wyborczej".

Kolejne zarzuty stawiane przez anonimowe źródła dziennika dotyczą także badania seksualności podopiecznych, które miał przeprowadzić jeden z zewnętrznych psychologów za wiedzą dyrektora Sęczka i kierownika Urbańczyka. - To absolutnie nieprawda, nie pozwoliłbym na takie badania. Korzystamy z różnych ankiet i badań osobowości, ale nie są one celowo nastawione na seksualność, dotyczą całości funkcjonowania człowieka - odpiera zarzut Ubrańczyk, dodając, że badania są kupowane w Pracowni Testów Psychologicznych i nie mogą być zmieniane.

Cały tekst "Terapia z rysami i disco polo. Skandaliczne praktyki w białostockim ośrodku Caritasu" przeczytasz na stronie "Gazety Wyborczej" pod tym adresem

Więcej o: