W pożarze, do którego doszło 5 lutego w mieszkaniu przy ul. Krzyżowej w Katowicach, ucierpiała 26-letnia obywatelka Ukrainy oraz jej 3-letnie dziecko. Oboje zostali przetransportowani do szpitala. Najprawdopodobniej pożar wybuchł w trakcie rozpalania biokominka.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Niebezpieczny pożar wybuchł w jednym z mieszkań przy ul. Krzyżowej w Katowicach-Dąbie. Rzecznik katowickiej straży pożarnej Rafał Gruszka poinformował portal katowice.wyborcza.pl, że zgłoszenia dokonano około godziny 12 w niedzielę. Pożar był na tyle poważny, że na miejsce skierowano sześć zastępów straży pożarnej. Służby ewakuowały z budynku 11 osób, 14 mieszkańców ewakuowało się samodzielnie. Podczas trwającej dwie godziny akcji ugaszono pożar i zabezpieczono miejsce zdarzenia.
Ogień pojawił się w jednym z mieszkań, i to właśnie jego lokatorka ucierpiała najbardziej. 26-letnia obywatelka Ukrainy trafiła do szpitala z oparzeniami drugiego stopni obejmującymi około 40 proc. ciała. Kobietą zajmują się lekarze Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. U 3-letniego dziecka wystąpiło ryzyko podtrucia, dlatego również trafiło do szpitala, gdzie znajduje się pod opieką ojca. Rzecznik katowickiej straży pożarnej, cytowany przez portal tvn24.pl, poinformował, że pomocy wymagał również starszy pan, który pomagał lokatorom wydostać się z budynku.
Pozostałe mieszkania nie uległy uszkodzeniu. Wyjaśnieniem okoliczności zdarzenia zajmuje się policja. Kompletnie zniszczone zostało pomieszczenie, w którym przebywała 26-latka i w którym znajdował się biokominek. Najprawdopodobniej to w trakcie jego rozpalania doszło do pożaru.