Proces 49-letniego Jarosława O. rozpoczął się w czwartek 2 lutego 2023 przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Prokurator oskarżył go o to, że "działając z zamiarem bezpośrednim oraz ze szczególnym okrucieństwem próbował pozbawić życia" Marcina P. Przed sądem oskarżony przyznał, że oblał ofiarę rozpuszczalnikiem, zaprzeczał jednak, by miał go podpalić.
Jarosław O. przed sądem przyznał, że jest alkoholikiem, a w czasie, w którym doszło do zdarzenia, pił już od kilku dni. - Nigdy nie byłem agresywny. W zasadzie oprócz komarów i much nic nie zabijam […] Znając sam siebie, nie sądzę, żebym był tak zdemoralizowany, żeby podpalić kogoś. Wszystko wymknęło się spod kontroli - mówił oskarżony cytowany przez "Dziennik Wschodni".
Przyznał też, że polał pokrzywdzonego rozpuszczalnikiem, jednak twierdził, że go nie podpalił. Sugerował, że być może to sam oskarżony wzniecił ogień, gdy odpalał papierosa. Opowiadał, że poszedł do aneksu kuchennego, a gdy się odwrócił Marcin P. "płonął jak pochodnia". Utrzymywał, że żałuje tego, co się stało.
- Nie wiem, co mną wtedy kierowało. Chyba sam szatan kierował moją ręką. Wolałbym ją sobie obrąbać, ale czasu nie cofnę - mówił łamiącym się głosem.
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kiedy na sali pojawił się pokrzywdzony, Jarosław O. prosił go o wybaczenie. Ten jednak odmówił, tłumacząc, że został skrzywdzony i nie jest już w stanie pracować. Poprosił sąd o sprawiedliwy wyrok dla oskarżonego, domagał się też odszkodowania w wysokości 5 mln zł oraz dożywotniej renty.
W swoich wcześniejszych zeznaniach Jarosław O. utrzymywał, że Marcin P. miał "terroryzować okolicę" - wskazuje "Dziennik Wschodni". Miał wszczynać awantury i domagać się spłaty nieistniejących długów. Z kolei Marcin P. przyznał, że już kiedyś pobił Jarosława O. bo ten miał wyzywać jego matkę i grozić m.in. podpaleniem.
Ponadto z messengera Jarosława O. po tragicznym zdarzeniu miała zostać wysłana wiadomość do krewnego ofiary, który nie uczestniczył w zdarzeniu. Brzmiała ona: "Morda na kłódkę. Sam się zapalił". Oskarżony twierdził, że nie pamięta, by to napisał.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło w Opolu Lubelskim (woj. lubelskie) 25 marca ubiegłego roku. Policja informowała wówczas, że do szpitala trafił 25-latek z ciężkimi poparzeniami ciała. Przed wypadkiem razem z czterema innymi osobami uczestniczył w spotkaniu zakrapianym alkoholem. Nad ranem dwaj mężczyźni pokłócili się o pieniądze. Kiedy Marcin P. położył się spać, Jarosław miał oblać go substancją łatwopalną, a następnie podpalić. Pozostałe osoby próbowały stłumić płomienie, rzucając koce na podpalonego. Marcin P. trafił do szpitala, miał oparzone ok. 28,5 proc. ciała - twarz, głowę, drogi oddechowe, przedramiona uda. Obrażenia zagrażały jego życiu. Przez kilka miesięcy był w stanie śpiączki, a ze szpitala wyszedł dopiero w październiku.
Jarosław O. szybko został zatrzymany i usłyszał zarzuty, za które grozi mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.