W piątek 27 stycznia w katowickiej kamienicy doszło do wybuchu gazu. Budynek ten był plebanią kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, w którym mieszkał proboszcz z żoną oraz wikariusz z żoną i dwójką dzieci. Od pewnego czasu zamieszkiwały tam także dwie uchodźczynie z Ukrainy. W eksplozji zginęły dwie osoby, a pięć - w tym dwoje dzieci - zostało rannych. Matka poszkodowanych dziewczynek skomentowała zajście w rozmowie z reporterką TVN24.
Obie dziewczynki (w wieku trzech i pięciu lat) przebywają obecnie w szpitalu. Jedna z nich doznała złamania obu nóg. Pani Joanna podkreśla, że dla rodziny jest to "dość trudne", ponieważ dziewczynka jest osobą z niepełnosprawnościami. - Ma taką wadę, że nie ma części kręgosłupa, nie ma kości krzyżowej - powiedziała, podkreślając, że dziecko nauczyło się chodzić, co lekarze określali jako duży sukces. Teraz będzie musiała uczyć się tego na nowo. Kobieta ma jednak nadzieję, że złamania nie wpłyną na dalszą rehabilitację córki.
Druga z dziewczynek doznała obrażeń wewnętrznych, ale jej stan także jest określany jako stabilny. Pani Joanna podkreśla, że choć w związku z wybuchem rodziną targają sprzeczne emocje, to zdaje sobie sprawę, że miały sporo szczęścia. - Ja stałam akurat w pustej framudze, gdzie nie ma drzwi, więc na mnie tylko spadł jakiś kawałek konstrukcji - mówi kobieta, zauważając, że w momencie zdarzenia rodzina znajdowała się w pobliżu ściany kartonowo-gipsowej, a nie ceglanej.
- Jest i strach i złość, i poczucie winy - a co gdybyśmy wyszli wcześniej? I żal właśnie, ale z drugiej strony szczęście, że żyjemy, że jesteśmy stosunkowo w dobrym stanie. Dwie osoby z mieszkania obok zginęły, a ja nawet nie miałam nic rozciętego ani złamanego - podkreśla pani Joanna, dodając jednak, że "starają się myśleć pozytywnie" i uśmiechać mimo niełatwej sytuacji.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
W wybuchu zniszczony został nowy samochód rodziny, który służył do wożenia starszej córki do lekarzy. Cały czas trwają także poszukiwania dwóch kotów, które pomagają dziewczynce emocjonalnie w zmaganiu się z problemami. Obie córki tęsknią zresztą za zaginionymi zwierzętami. - Bardzo bylibyśmy wdzięczni za każdą informację, jeżeli ktoś je gdzieś widział i gdzie je widział, żeby po prostu można było spróbować je odłapać - podkreśla pani Joanna.
W piątek w katowickich Szopienicach (woj. śląskie) na ulicy Bednorza 27 doszło do wybuchu gazu w trzypiętrowej kamienicy. Świadkowie wspominali, że doszło do przeraźliwego hałasu i pojawiły się kłęby kurzu. - Jak osiadł kurz, to zobaczyłem w zawalonym budynku małą dziewczynkę i starszego pana z rozbitą głową. Byli na dole. Jedna pani, na wyższym piętrze, siedziała na łóżku, chyba była w szoku. Ludzie mówili, żeby się nie ruszała - mówił dziennikarzowi "Faktu" jeden ze świadków zdarzenia.