Bioróżnorodność może wydawać się trudnym, niejasnym i ściśle naukowym pojęciem. Jednak to, co ono oznacza, towarzyszy nam wszędzie - od Puszczy Amazońskiej, w której badacze szukają nowych odmian storczyków, po polskie targowisko, gdzie cieszymy się bogactwem - czyli różnorodnością - warzyw i owoców.
Ale różnorodność biologiczna to nie tylko kwestia naszej ciekawości czy przyjemności. To podstawa produkcji jedzenia, filar funkcjonowania całych ekosystemów. To fundamenty natury. Działalność człowieka te fundamenty podkopuje, a jeśli ekosystemy się zawalą, to pogrzebią także nas. W tej chwili trwa spotkanie prawie wszystkich państw świata, które ma temu zapobiec. I większość z nas pewnie nawet o nim nie słyszała.
W mediach i nie tylko coraz więcej mówi się o kryzysie klimatycznym - na szczęście - i coraz więcej ludzi słyszało o szczytach międzynarodowych, które pracują nad jego rozwiązaniem. Po przerwie wywołanej pandemią świat szykuje się właśnie do takiego spotkania, zaplanowanego na pierwsze tygodnie listopada w Glasgow. Będzie to COP26.
Już w tym tygodniu zaczął się z kolei COP15 - debatujący nad co najmniej tak samo palącym, lecz mniej nagłośnionym kryzysem bioróżnorodności. W nazwach łatwo się pomylić, gdyż "COP" to po prostu skrót od "konferencji stron" danego porozumienia międzynarodowego (ang. Conference of the Parties). W przypadku szczytu w Glasgow chodzi o ONZ-owską konwencję ws. zmian klimatu. Szczyt COP15 - którego gospodarzem jest chiński Kunming - to spotkanie stron Konwencji o różnorodności biologicznej. Podobnie jak siostrzana konwencja dot. klimatu powstała w 1992 roku na tzw. Szczycie Ziemi.
Jej główne cele to ochrona różnorodności biologicznej, zrównoważone wykorzystanie elementów bioróżnorodności oraz sprawiedliwy podział korzyści wynikających z zasobów genetycznych naszej planety. Zagrożenie związane z utratą bioróżnorodności jest dużo większe, niż może się wydawać. Według naukowców ludzie wywołali na ziemie szóste masowe wymieranie i jeśli go nie zatrzymamy, zniszczony zostanie "system podtrzymywania życia" naszej planety. System, od którego ludzie także są zależni.
15. Konferencja Stron (COP15) Konwencji o różnorodności biologicznej (CBD) jest podzielona na dwie części: pierwsza część odbywa się wirtualnie w dniach 11-15 października 2021 r., druga część odbędzie się osobiście w Kunming w Chinach od 25 kwietnia do 5 maja 2022.
Wymieranie i niszczenie ekosystemów ma takie tempo i skalę, że stało się globalnym kryzysem porównywalnym w konsekwencjach do ocieplenia klimatu (które jest przy okazji jedną z przyczyn wymierania). Zdaniem niektórych to nawet jeszcze większe zagrożenie.
Dlatego pojawiają się głosy, że potrzebujemy analogicznego rozwiązania - porozumienia dla bioróżnorodności podobnego do Porozumienia paryskiego ws. zmian klimatu. Zawiera ono jasne cele dla wszystkich państw świata - po pierwsze zatrzymanie wzrostu temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza, a najlepiej na poziomie 1,5 stopnia. To pułap, który - jak wynika z badań naukowców - daje względne bezpieczeństwo, choć nie jest wolny od bardzo poważnych konsekwencji.
COP15 CBD ma na celu przyjęcie Globalnych Ram Bioróżnorodności po 2020 r. Dotyczy wprowadzenia ochrony co najmniej 30 proc. obszarów lądowych i morskich do 2030 r. oraz zaplanowanie strategii, jak osiągnąć ten cel. Obecnie ochroną objęte jest ok. 15 proc. lądów i 7 proc. mórz i oceanów. M.in. szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wezwała na początku tego roku, by stworzyć pakt dla bioróżnorodności na kształt Porozumienia paryskiego.
13 października, pod koniec pierwszej części szczytu, przyjęto dokument nazwany Deklaracją z Kunming, który ma być podstawą do przyjęcia Globalnych Ram Bioróżnorodności podczas drugiej części COP15 w maju. W deklaracji ponad 100 państw zobowiązało się do ochrony ekosystemów, jednak nie trafiły do niej konkretne cele liczbowe. W deklaracji - której hasło przewodni brzmi "Cywilizacja ekologiczna: budowanie wspólnej przyszłości dla całego życia na Ziemi" - sygnatariusze zobowiązali się do "opracowania, przyjęcia i wdrożenia skutecznych Globalnych Ram Bioróżnorodności po 2020 r." Do 2030 ma to doprowadzić do rozpoczęcia "odbudowy" natury.
Szefowa Programu Narodów Zjednoczonych ds. środowiska (UNEP) Inger Andersen w wystąpieniu na szczycie stwierdziła, że jest on "historyczny". Mówiła, że "nie możemy już dłużej polegać na tym, że bioróżnorodność będzie działać jak w zegarku i dostarczać to, czego ludzkość potrzebuje do przetrwania". Podkreśliła, że deklaracja, która ma zostać przyjęta w Kunming, pokazuje gotowość do podjęcia działania, ale muszą za nią iść konkretne akcje, zmiany w prawie i realizacja przyjętego podejścia przez władze państw.
Kryzys bioróżnorodności jest - można powiedzieć - nawet bardziej złożony od kryzysu klimatycznego. Dlatego pojawiają się wątpliwości, czy ustalenie odgórnych, globalnych celów (jak w przypadku porozumienia klimatycznego) jest najwłaściwszym rozwiązaniem. Ważne pytania i wątpliwości dotyczą też implementacji, raportowania oraz finansowania strategii.
Komentując przyjęcie Deklaracji z Kunming organizacja Greenpeace zwrócił uwagę na brak konkretów. An Lambrechts z Greenpeace powiedziała, że "Deklaracja z Kunming mogła stanowić istotny impuls dla powolnych negocjacji ONZ w sprawie bioróżnorodności". Jednak jej "niejasne zobowiązania "nie są krokiem do przodu" w stosunku do poprzednich celów, ustalonych w roku 2010.
- Stoimy w obliczu bezprecedensowego kryzysu wymierania. Nasze rządy muszą sprawić, by proces Kunminga był czymś znaczącym - dodała.
Przyjęty w 2019 raport przygotowany przez Międzyrządowej Platformy ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcji Ekosystemu (IPBES) opisuje, że tempo wymierania gatunków na świecie jest dziesiątki lub setki razy szybsze niż średnia z ostatnich 10 milionów lat i wzrasta. Badacze mówią o szóstym wielkim wymieraniu - zjawisku o podobnej skali jak to, w którym wyginęły dinozaury.
Według raportu aż milion gatunków na Ziemi jest zagrożonych wyginięciem przez naszą działalność. Szacuje się, że całkowita liczba gatunków to osiem milionów (w większości insekty), ale tylko część z nich udało się w ogóle skatalogować. Oznacza to, że wiele zwierząt i roślin wymrze, zanim zdążymy je poznać.
Gdy myślimy o wymieraniu gatunków, najczęściej chodzi o duże, majestatyczne zwierzęta, takie jak nosorożce, lwy czy wieloryby. Jednak dotyka ono wszystkich innych istot, dużych i małych, drzew i roślin, owadów, ryb i ptaków. Czasem od tych najbardziej niepozornych i niewielkich organizmów zależy stabilność całych ekosystemów. Bez owadów-zapylaczy wiele roślin nie będzie mogło się rozmnażać. Bez niewielkich żyjątek w oceanach ryby stracą swoje źródło pokarmu. To doprowadzi do głodowania ptaków i tak dalej. Dlatego mowa o podkopywaniu fundamentów natury.
Choć może się wydawać, że współczesna cywilizacja jest oddzielna i uniezależniona od przyrody, nic bardziej mylnego. Człowiek też jest częścią natury i jej niszczenie dotyka także nas. Przykład? Trzy czwarte upraw jest uzależnionych od zapylania przez zwierzęta i gdy tych zabraknie, nam zacznie brakować jedzenia. Setki milionów mieszkańców wybrzeża polegają na rybach jako na głównym źródle białka. Miliardy ludzi korzystają z drewna jako źródła energii oraz z leków opartych na roślinach. Już teraz - czytamy w raporcie - na świecie trwa 2500 konfliktów o zasoby - wodę, jedzenie, ziemię i paliwa.
W Polsce ochrona przyrody jest przedmiotem debaty wewnętrznej, ostatnio szczególnie w kontekście unijnej strategii ochrony przyrody i lasów.
W nowej Strategii Bioróżnorodności UE zaplanowała ochronę 30 proc. powierzchni lądowej i morskiej - analogicznie do celu, który może wprowadzić ewentualne globalne porozumienie. Akurat ten cel niektóre z państw już spełniają. Dlatego bardziej znaczący w tym kontekście może być drugi - 10 proc. powierzchni kraju, w tym wszystkie lasy naturalne, mają być objęte ochroną ścisłą. Obecnie w Polsce to mniej niż 1 proc.
Temu pomysłowi sprzeciwia się wiele środowisk, szczególnie powiązanych z rządem, oraz instytucje z Lasami Państwowymi na czele. Greenpeace Polska zarzuca, że rządzący chcą uniknąć objęcia ochroną starych lasów o charakterze naturalnym takich jak Puszcza Karpacka czy Białowieska. Obecnie tylko część Puszczy Białowieskiej jest Parkiem Narodowym. Zaś w Karpatach, na terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego, aktywiści do dawna fizycznie blokują wycinki.
Polskie władze lobbują w UE przeciwko odgórnym celom ochrony lasów, w tym objęcia 10 proc. powierzchni UE ochroną ścisłą. Minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka w liście do Komisji Europejskiej przekonywał, że Polska powinna mieć "większą swobodę" w kwestiach wycinek lasów, zaś ochrona starych lasów jest "niezgodna z celami klimatycznymi". W październiku w "Gazecie Polskiej" ukazał się artykuł grożący w tytule, że wiceszef KE odpowiadający za Zielony Ład Frans Timmermans "zniszczy Lasy Państwowe". Wcześniej odbyła się też organizowana m.in. przez NSZZ "Solidarność" Konferencja dot. bioróżnorodności, gdzie prezentowano krytyczne poglądy wobec unijnej strategii. Odbyła się ona pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy.
Prof. Tomasz Wesołowski w wywiadzie dla Gazeta.pl w 2019 roku mówił, że nawet najcenniejsze lasy naturalne nie są w Polsce dobrze chronione. - W tych miejscach koncentrują się wyręby. I to w miejscach, o których wiemy, że są najcenniejsze przyrodniczo, np. fragmenty naturalnego pochodzenia w Puszczy Białowieskiej czy w Karpatach. Tak, jakby administracja lasów chciała jak najszybciej "rozwiązać" problem ochrony w ten sposób, że je wytniemy, to nie będzie czego chronić, nie będzie powodu tworzenia rezerwatu czy parku narodowego. Poza tym takie wielkie drzewa dostarczają najcenniejszego surowca drzewnego - powiedział.
Podkreślił, że od 20 lat nie powstał żaden nowy park narodowy, a rezerwatów - wszystkich, nie tylko leśnych - przybyło może 5 procent w ciągu ostatniej dekady.