Traktując lasy jak pola uprawne, szkodzimy zapylaczom. Bez nich zabraknie nie tylko jagodzianek

Czy to niedawno zerwane z krzaka, czy w formie jagodzianki - leśne jagody to jeden z symboli lata. Jak inne owoce, potrzebują one owadów zapylających. Populacje zapylaczy - dzikich pszczół, much, chrząszczy i innych - spadają na całym świecie i dotyka to także środowiska leśnego. Jeśli ich zabraknie, skutki będą o wiele poważniejsze niż brak jagodzianek.
Zobacz wideo Polski Ład PiS-u ułatwi tworzenie nowych parków narodowych? Mikos: Upominaliśmy się o to od wielu lat

W połowie lat 90. w parku narodowym Yellowstone ludzie ponownie osiedlili wilki, które zostały wcześniej wybite. Obawiano się, że może to doprowadzić do wyginięcia jeleni, które są pokarmem dla drapieżników. Tak się jednak nie stało. Po 25 latach populacja jeleni nie spadała, a ustabilizowała się. Co więcej, reintrodukcja wilka doprowadziła do zwiększenia różnorodności biologicznej

Ten przykład pokazuje, że najróżniejsze części ekosystemu - nawet, jeśli nie jest to oczywiste - mają wielkie znaczenie dla przyrody. I dotyczy to nie tylko dużych ssaków jak wilk, ale też niektórych z najmniejszych zwierząt: owadów, które pełnią rolę zapylaczy.

W kontekście ich wymierania coraz częściej mówi się o tym, że brak pszczół i innych zapylaczy może oznaczać ogromne problemy dla rolnictwa. Jednak od ich "usług" zależą nie tylko rośliny uprawne, ale i dzikie, także w lasach. I to nie tylko jagody i poziomki, którymi możemy cieszyć się sami, ale też pożywienie niezbędne innym organizmom. Tymczasem gdy jednak traktujemy lasy jak pola uprawne: sadząc monokultury, używając chemikaliów, wycinając je całkowicie i orząc ziemię, szkodzimy zapylaczom. 

Chrząszcza orszoł prążkowanyChrząszcza orszoł prążkowany Fot. Hans Braxmeier / Pixabay

"Apokalipsa" owadów zagraża wszystkim 

Czym są zapylacze? Określa się tak wiele różnych owadów, a czasem także inne zwierzęta, jak ptaki i nietoperze, które biorą udział w procesie zapylania roślin. Przenosząc pyłek, umożliwiają one powstanie nasion i owoców, a więc rozmnażanie roślin i wytworzenie pożywienia dla ludzi i innych zwierząt. Są niezbędne dla przetrwania zarówno dzikich roślin, jak i wielu gatunków uprawnych, które stanowią podstawę naszej diety. 

Często gdy mowa o zapylaczach, myśli się o pszczołach miodnych. Jednak są one tylko jednym gatunkiem, zaś w naturze są tysiące zapylaczy, od tysięcy innych gatunków pszczół, przez motyle, po chrząszcze i muchy. Co więcej, skupienie się w tym wypadku na pszczołach miodnych, które są gatunkiem hodowlanym, może mieć wręcz negatywne skutki. Tak jak w przypadku innych zwierząt, duże populacje jednego gatunku (czy wręcz masowe hodowle) są bardziej zagrożone chorobami czy innymi czynnikami, które mogą doprowadzić do wymarcia całej populacji. Ponadto - jak pisała niedawno w liście otwartym grupa naukowców - powiększanie liczebności hodowlanej pszczoły miodnej w formie np. popularnego stawiania uli w miastach nie tylko nie przyczynia się do poprawy losu zapylaczy - szczególnie dzikich - ale może wręcz mieć negatywne skutki. Zaś jak pisze dr Justyna Kierat w portalu naukadlaprzyrody.pl, "to nie o pszczołę miodną powinniśmy się martwić najbardziej".

Biolog Dave Goulson w lipcu ostrzegał na łamach "The Observer", że owadom Ziemi grozi "apokalipsa", a bez nich nasz świat "stanie w miejscu". Przypomina, że według szacunków w ciągu ostatnich 50 lat liczebność owadów spadła o 75 proc. Z drugiej strony blisko 90 proc. kwitnących roślin potrzebuje zwierząt do zapylenia. Dlatego "apokalipsa" owadów zapylających to zagrożenie dla całych ekosystemów, a także dla ludzi. Ponadto same owady stanowią pożywienie dla innych gatunków, zatem ich brak zagraża innym zwierzętom. Zaś to destabilizuje kolejne ekosystemy, zagraża kolejnym gatunkom zwierząt i roślin.

- W dobie trwania kryzysu klimatycznego i ekologicznego to właśnie owady są grupą zwierząt, które najszybciej znikają z naszej planety. A brak owadów, to zupełnie inna rzeczywistość, w jakiej przyszło by nam żyć - powiedziała Magdalena Figura z Greenpeace i dodała:

Potrzebujemy działań na wielu poziomach, by ten scenariusz się nie ziścił. Potrzebujemy ekologicznego rolnictwa, prawdziwych lasów bez pestycydów, odbudowania zniszczonych siedlisk, a przede wszystkim zrozumienia, że bez owadów zapylających świat się zmieni nie do poznania. I to nie będzie miła zmiana.

Figura zwróciła uwagę, że "potrzeba ochrony pszczoły miodnej jest już powszechnie znana", to z dzikimi zapylaczami sprawa wygląda inaczej. - Ich świat jest znacznie mniej znany, wpływ czynników środowiskowych i pestycydów na ich kondycję słabiej zbadany. Wiemy jednak, że giną w zastraszającym tempie, a my musimy coś z tym zrobić - stwierdziła.

Kruszczyca złotawkaKruszczyca złotawka Fot. Max Zielinski / Greenpeace

Długa lista zagrożeń dla zapylaczy

Dlaczego liczba owadów gwałtownie spada? Przyczyn jest wiele, ale łączy je jedno: są związane z działalnością człowieka. Wiele z nich obserwujemy nie tylko na terenach rolniczych, przemysłowych czy w miastach, lecz w miejscu, które wydawałoby się być ostoją dzikiej przyrody - lasach. 

Zapylaczom mogą zagrażać między innymi wywołane przez człowieka zmiany klimatu - i to na wiele sposobów. Zmiana wzorców pogodowych czy okresu wegetacyjnego roślin może sprawić, że okres kwitnienia przestanie się on "zgrywać" z czasem aktywności zapylaczy. W taki wypadku owady nie zdobędą pożywienia, a rośliny nie zostaną zapylone. 

Kolejne zagrożenia dla zapylaczy to utrata ich naturalnego środowiska oraz fragmentaryzacja obszarów, w których mogą występować. W Polsce nie ma na dużą skalę problemu wylesiania, rozumianego jako wycięcie lasu, by użytkować grunt np. w celach rolniczych czy przemysłowych (co nie znaczy, że tego problemu nie ma wcale). Jednak nawet bez tego niektóre metody gospodarki leśnej stosowane w Polsce mają negatywny wpływ na owady, w tym te zapylające.

Wycinanie lasów metodą zrębu zupełnego, czyli wycięcie wszystkich drzew i zaoranie terenu pod nowe nasadzenia, może przyczyniać się do utraty różnorodności biologicznej owadów. Także stosowane w lasach gospodarczych monokultury (czyli duże obszary, na których nasadzono tylko jeden gatunek) negatywnie wpływają na bioróżnorodność. Prowadzi to do zubożenia gatunkowego nie tylko drzew, ale też innych roślin, co przekłada się na mniej pokarmu czy schronienia dla owadów. Zaś z drugiej strony takie lasy są mniej odporne na szkodniki, co może skłaniać do użycia środków chemicznych - i dalszego wyniszczania owadów. 

Ponadto tereny chronione w Polsce są silnie fragmentaryzowane. Prawie połowa (46 proc.) obszarów chronionych to niewielkie fragmenty poniżej jednego kilometra kwadratowego. Takie wysepki chronionych obszarów nie pozwalają naturze w pełni się rozwijać, mieszanie się populacji zwierząt - w tym zapylaczy - pomiędzy takimi wysepkami jest trudne lub wręcz niemożliwe.

Trzmiel rudyTrzmiel rudy Fot. Rafał Wojczal / Greenpeace

Chemiczne opryski w lasach

Kolejnym zagrożeniem dla owadów zapylających są zanieczyszczenia oraz środki chemiczne, np. środki ochrony roślin. Stosuje się je nie tylko w rolnictwie, ale także w lasach. 

W Lasach Państwowych powierzchnia lasów objęta "zabiegami ochronnymi" zwalczającymi owady występujące masowo wzrosła w latach 2010-2019 prawie 20-krotnie. W tym powierzchnia objęta opryskami wzrosła w tym samym okresie z 2,9 tys. ha do 233,9 ha, a więc prawie 80 razy.

LP używaj m.in. środków mospilan 20 SP i dimilin 480 SC. Badanie z 2019 roku wykazało, że substancja używana w środku dimilin może mieć negatywny wpływ na zdrowie kolonii trzmieli. Inne badanie pokazało, że znacznie zwiększa on śmiertelność larwy pszczoły miodnej. 

Także substancja w środku Mospilan - nawet w dawkach, które nie są śmiertelne - ma negatywny wpływ na pszczoły miodne, wpływa na zmniejszenie ich długości życia i zdolności przetrwania.

W maju Stowarzyszenie Żywica z w Oborników Śląskich krytykowało Lasy Państwowe za opryski. Jak pisało we wpisie na Facebooku, "chemiczne zwalczanie 'szkodników' niszczy ekosystem. Przecież obok owadów 'szkodliwych' (także ważnych dla życia innych organizmów), w zabiegach tych ginie wielokrotnie więcej przedstawicieli różnych gatunków". Zwrócono też uwagę, że jest to "niezgodne z samoregulującymi się procesami ochronnymi przyrody w lesie", bo "w świecie przyrody, pomimo częstych określeń 'szkodliwe', każda materia naturalna jest potrzebna i konieczna w łańcuchu rozlicznych powiązań".

Jak uratować zapylacze?

Aby zatrzymać "apokalipsę" owadów musimy zaprzestać działań, które prowadzą do ich wymierania, oraz zacząć je wspierać. To wymaga szeregu działań, czasem zmiany stosowanych obecnie praktyk lub w ogóle sposobu myślenia o przyrodzie, w tym o lasach. 

Szereg rekomendacji zamieszczono w artykule naukowym z 2019 nt. utraty bioróżnorodności owadów, który omawia serwis naukadlaprzyrody.pl. Wśród rekomendacji dla lasów i rolnictwa znalazło się:

  • odchodzenie od stosowania monokultur (tak w rolnictwie, jak i w lasach) na rzecz bardziej zróżnicowanej siedlisk
  • szczególne dbanie o siedliska ważne dla zapylaczy, oraz innych pożytecznych owadów (np. łąki leśne, które bywają zalesianie); możliwe jest także odtwarzanie takich siedlisk
  • zmniejszenie zużycia pestycydów i stosowanie ich w razie potrzeby zamiast profilaktycznie.
  • chronienie przyrody zarówno na obszarach dużych, jak i o małej powierzchni, a także ochrona środowisk wodnych i zapewnienie korytarzy ekologicznych.

W miastach czy ogrodach możemy budować "hotele" dla zapylaczy i sadzić dobre dla nich gatunki roślin. W lasach nie ma miejsca na tego typu indywidulane działania. Jednak należy pamiętać, że lasy zarządzane przez Lasy Państwowe są wspólnym dobrem wszystkich obywateli, zatem to zarządzanie powinno odbywać się w sposób zgodny z wolą obywateli. Społeczeństwo może więc domagać się od rządzących i samych LP stosowania takich praktyki, które zapewniają odpowiednią ochronę zapylaczy (podobnie jak innych ważnych gatunków). Tym bardziej że jest to w interesie wszystkich. 

***

W tym roku Greenpeace Polska po raz dziewiąty organizuje akcję Adoptuj pszczołę. W tym roku akcja skupia się szczególnie na pomocy leśnym zapylaczom. W ramach akcji planowane są m.in. badania sprawdzające, jaki wpływ na dzikie zapylacze mają prowadzone opryski na wybranym obszarze oraz działania na rzecz zaprzestania szkodliwych oprysków w lasach. Możliwa jest także rekultywacja miejsc tak, by były lepszym domem dla zapylaczy. Każdy może wesprzeć działania w ramach akcji Adoptuj Pszczołę klikając w ten link.

- Przez ostatnie lata stworzyliśmy ogromny rój przyjaciół i przyjaciółek zapylaczy. To dzięki nim możemy faktycznie pomagać pszczołom, motylom, trzmielom oraz masie innych zwierząt, których na co dzień czasami wręcz nie dostrzegamy, a które są podstawą funkcjonowania przyrody wokół nas. Dziewiąta edycja Adoptuj Pszczołę to doskonała okazja, by dołączyć do tego roju - mówi Magdalena Figura z Greenpeace.

Więcej o: