"Nowa normalność" to termin, który często pojawia się, gdy mówimy o zmianach klimatu. Opisujemy nim fale upałów, ekstrema pogodowe, częstsze susze i upały, by pokreślić, że zjawiska dotychczas uznawane za ekstremalne będą zdarzać się regularnie - staną się nową normą. To określenie często pojawia się w mediach, jest to wtedy raczej forma komentarza, a nie naukowe ustalenie tego, co jest "nową normalnością".
Nie znaczy to, że nie można mówić o normach klimatycznych w bardziej ścisły sposób - wręcz przeciwnie. Badacze tworzą takie trzydziestoletnie normy, które pozwalają nam lepiej zrozumieć klimat i pogodę. Ponieważ temperatura, opady i inne czynniki zmieniają się - z dnia na dzień, wraz z porami roku, a także z roku na rok - wyliczenie średniej z tak długiego okresu pozwala nam określić, jaka jest norma - czyli średnia - klimatu dla danego miejsca. Standardowo wylicza się je dla trzech dekad. Dlatego wraz z początkiem 2021 roku do norm klimatycznych "wskoczyła" nowa dekada. Wcześniej porównywaliśmy się do okresu 1981–2010, a teraz 1991–2020.
Dzięki tym normom możemy określić, jak bardzo pogoda w danym okresie w konkretnym miejscu różni się od średniej. Np. jeśli normalna średnia temperatura dobowa w maju w Warszawie to 14,5 stopnia Celsjusza, a w jakiś dzień maja tego roku będzie to np. 20 stopni - będziemy mieli temperaturę o 5,5 stopnia powyżej normy, a więc wyjątkowy (jak na ten czas roku) upał.
W dobie zmian klimatu te normy zyskały dodatkową funkcję - pozwalają zobaczyć, jak z dekady na dekadę zmienia się klimat Ziemi. Amerykanka Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA) opublikowała właśnie nowy zestaw norm dla Stanów Zjednoczonych na okres 1991–2020. Dane pokazują, że żyjemy już w zupełnie innym klimacie, niż ten z końca XX wieku.
"Nowo ogłoszone 'normy klimatyczne' pokazują, że wszystko jest zupełnie nienormalne w kontekście kryzysu klimatycznego" - napisał klimatolog Michael E. Mann.
NOAA ma 10 wersji norm klimatycznych od 1901 roku. Co pokazuje ich porównanie? "Długoterminowy wpływ globalnego ocieplenia jest oczywisty: najwcześniejsza mapa z serii ma najbardziej rozpowszechniony i najciemniejszy błękit, a najnowsza mapa ma najbardziej rozpowszechnione i najciemniejsze odcienie czerwieni" - pisze agencja. Kolor niebieski na mapach oznacza temperatury niższe od średniej dla całego XX wieku, czerwony - wyższe. Najnowsza mapa to kolor ciemnoczerwony.
Mapy pokazujące normy opadów wskazują, że w ciągu XX wieku raczej nie było wyraźnych trendów, tylko okresy bardziej suche i bardziej wilgotne w danych obszarach. Jednak najnowsze cztery mapy są "najbardziej mokre" i według NOAA "prawdopodobnie nie nie jest to przypadek". Co najmniej część tych zmian jest powiązana z ociepleniem klimatu - wyższa temperatura oznacza zwiększone parowanie, a ponadto cieplejsze powietrze jest w stanie utrzymać więcej pary wodnej. Jedna na zachodzie USA jest raczej bardziej sucho.
Zmiany między "sąsiednimi" zestawami danych mogą nie być bardzo wyraźne, ponieważ 2/3 informacji w nich nakłada się na siebie - zmienia się tylko jedna dekada. Jednak i tak widać - szczególnie w danych dot. temperatury - jak zmienił się klimat przez ostatnią dekadę.
Zmiany widać wyraźnie, gdy spojrzymy na konkretne miejsca. Na przykład miasto Fairbanks na Alasce jeszcze w poprzednim zestawie norm było klasyfikowane jako leżące w strefie klimatu okołobiegunowego. Według nowych danych leży ono w strefie ciepłego klimatu kontynentalnego - podaje CNN. Fairbanks nie zmieniło położenia, jednak zmienił się klimat w tym miejscu.
Klasyfikację zmieniono, ponieważ po raz pierwszy w historii pomiarów średnia dobowa temperatura w maju wyniosła tam więcej niż 10 stopni Celsjusza. Tak drastyczne zmiany w tym regionie są częścią szerszego trendu - Arktyka jest najszybciej ocieplającym się regionem świata - wzrost temperatury jest tam kilka razy większy od średniej dla planety.
Zmiany są widoczne także dalej na południu. Na północnym wschodzie USA, gdy przez trzy dni temperatura przekracza 32 stopnie, mówi się o fali upałów.
W poprzednim zestawie norm dla Waszyngtonu najcieplejszym okresem było 16 dni z temperaturą 31,6 stopnia Celsjusza - ale nie przekroczyła ona 32 stopni. Jednak w nowych normach, uzupełnionych o ostatnią dekadę, ten próg został przebity. Obecna średnia to 22 dni z rzędu z temperaturą 32 stopni Celsjusza. W Chicago i Salt Lake City średnia temperatura jest wyższa o aż 1 stopień Fahrenheita. Na zachodzie USA, np. w rejonie Los Angeles, zmniejszył się poziom opadów. Suchy, gorętszy klimat sprzyja tam pożarom.
Rok 2021 może być kolejnym z ogromnymi pożarami w Kalifornii. Klimatolog Daniel Swain poinformował, że niemal zniknęły już zasoby wody magazynowane w śniegu po zimie w górach Kalifornii. Choć dopiero zaczęła się wiosna, to już pojawiły się informacje o drzewach obumierających z braku wody. To bardzo zły znak z perspektywy ochrony przyrody i zagrożenia pożarowego - zauważył Swain.
Dane NOAA dotyczą jedynie Stanów Zjednoczonych, ale są dobrym przykładem tego, jak zmienia się - a właściwie już zmienił - klimat Ziemi. Bill Weir z CNN podsumował te informacje, pisząc, że skończył się klimat "złotego środka". To klimat, który był w miarę stabilny od końca ostatniej epoki lodowcowej, a więc w czasie, w którym rozwinęła się cywilizacja człowieka. Obecny klimat jest prawdopodobnie gorętszy niż w jakimkolwiek momencie w historii ludzkości - a do tego tempo zmian może być najszybsze nie od tysięcy, a od dziesiątek milionów lat.
Analogiczne zmiany postępują także w Polsce. Jak pisał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w raporcie Klimat Polski w 2020 roku, średnia temperatura powietrza w Polsce wynosiła w ubiegłym roku 9,9 stopnia Celsjusza. Była o 1,6 st. C wyższa od średniej dla (kończącego się) klimatologicznego okresu normalnego 1981-2010. "Rok 2020 należy zaliczyć do ekstremalnie ciepłych. (...) Rok 2020 był drugim najcieplejszym rokiem od początku regularnych pomiarów instrumentalnych na ziemiach polskich. Cieplejszy był jedynie rok 2019" - czytamy w raporcie IMGW.
Według analiz ekspertów "od 1851 roku temperatura powietrza w wybranych dużych miastach Polski wzrosła w zakresie od 1,4 st. C do 2,3 st. C. Należy podkreślić, że w ciągu ostatnich 40 lat tempo wzrostu temperatury w dużych aglomeracjach miejskich istotnie się zwiększyło".
Podobnie jak mieszkamy Stanów Zjednoczonych (i reszty świata), żyjemy już w innym klimacie niż ten, jaki panował na terytorium Polski w zasadzie w całej jej historii. Dobrze pokazuje to porównanie, jakim posłużył się portal naukaoklimacie.pl.
W artykule fizyk Marcin Popkiewicz pisze, że średnioroczna temperatura w Warszawie w ostatnim półwieczu wzrosła z 7,5 do 9,5 stopnia Celsjusza, a we Wrocławiu z 8,5 do 10,5 stopnia Celsjusza. To znaczy, że temperatura w Polskich miastach jest wyższa, niż w Budapeszcie (tam wzrosła z ok. 10 do 12 stopni). Zatem klimat części Polski jest dziś bliższy temu znanemu z Węgier (oczywiście tamten także "przesuwa się"). Z kolei temperatury charakterystyczne dla Warszawy kilkadziesiąt lat temu obecnie są normą w Petersburgu. Tam - jak zauważa Popkiewicz, 700 km od koła podbiegunowego - temperatura średnioroczna wzrosła z 4,5 do 7 stopni.