Ten artykuł ukazał się pierwotnie w "The Guardian" i republikujemy go w ramach Covering Climate Now, globalnej inicjatywy współpracy dziennikarskiej na rzecz lepszego relacjonowania kryzysu klimatycznego.
Wielebny Scott Hardin-Nieri regularnie powraca do historii arki Noego. - Ludzie postrzegają tę historię pozytywnie, ponieważ skupiają się na wszystkich uratowanych zwierzętach - mówi pastor. Ale dla Hardin-Nieriego arka Noego nie jest prostą opowieścią o nadziei. Jest to przede wszystkim opowieść o ludzkim cierpieniu w obliczu rozległej dewastacji ekologicznej. - Zapominamy, ilu ludzi zginęło w tym apokaliptycznym świecie, w którym środowisko zostało zrujnowane - mówi.
Hardin-Nieri, który został wyświęcony w kościele chrześcijańskim w 2003 roku, pracuje w Karolinie Północnej i próbuje przekonać wspólnoty wiernych w całym stanie, aby przejmowały się zmianami klimatu. Organizacja Creation Care Alliance, którą kieruje od 2015 roku, ma na celu budowanie więzi osób duchownych z otaczającym ich środowiskiem. W silnie religijnych rejonach południa Stanów Zjednoczonych Hardin-Nieri upatruje podatnego gruntu dla aktywizmu klimatycznego - i wierzy, że Pismo Święte jest wyjątkowo przydatne, aby pomóc wspólnotom religijnym lepiej zrozumieć katastrofy ekologiczne, które dzieją się wokół nich.
Język wiary, mówi Hardin-Nieri, "pozwala nam oprzeć się na czymś, co istniało przed Stanami Zjednoczonymi, na pismach [spisanych] na długo przed pojawieniem się demokracji lub kapitalizmu". Kiedy Hardin-Nieri prowadzi nauki biblijne z członkami swojego kościoła, lubi pytać: "Jak opowiada się o naturze w tych fragmentach?"
Hardin-Nieri nie jest sam: w całych Stanach Zjednoczonych rośnie ruch przywódców religijnych, którzy próbują wykorzystać wiarę jako narzędzie do działań na rzecz klimatu. Droga Hardin-Nieriego w stronę aktywizmu klimatycznego rozpoczęła się, kiedy mieszkał w Monteverde w Kostaryce i obserwował, jak różne wspólnoty wyznaniowe - od katolików po kwakrów - zjednoczyły się, by walczyć ze zmianami klimatycznymi. - To nie był temat republikanów czy demokratów - mówi.
Kiedy Hardin-Nieri wrócił do Stanów Zjednoczonych w 2014 roku, czuł, że jego kościół nie robi wystarczająco dużo, aby stawić czoła zmianom klimatu. Rozważał odejście ze stanu duchownego i przyłączenie się do organizacji zajmującej się przystosowaniem do zmian klimatu - ale jego przyjaciel Frank Joyce, dyrektor programu Uniwersytetu Kalifornijskiego w dziedzinie biologii i ochrony środowiska tropikalnego w Kostaryce, przekonał go, że jego czas będzie lepiej wykorzystany na próbach dotarcia do ludzi w kościele.
Hardin-Nieri wiedział, że ludzie w Karolinie Północnej już odczuwali skutki zmiany klimatu: stan ten jest narażony na częstsze i silniejsze powodzie, a także susze i ekstremalne upały. Ta ekstremalna, rozchwiana pogoda poważnie wpływa na rolnictwo, w którym pracuje 17 proc. ludności stanu. Karolina Północna jest również jednym ze stanów, które doświadczają największej w USA liczby huraganów niszczących domy i lokalną gospodarkę.
Spędził rok, rozmawiając z innymi przywódcami religijnymi, zastanawiając się nad swoim stylem komunikacji, a w 2014 roku rozpoczął wolontariat w Creation Care Alliance. W tamtym czasie była to luźna sieć wspólnot w Asheville (miasto w Karolinie Północnej), które spotykały się w piwnicach kościoła. Z biegiem lat sojusz rozrósł się, a Hardin-Nieri został jego dyrektorem, wdrażając szereg inicjatyw mających na celu włączenie działań klimatycznych do praktyk religijnych.
Sojusz opracował zestaw narzędzi dla wspólnot religijnych, zawierający wskazówki dotyczące wszystkiego, od ograniczenia ilości wyrzucanych odpadów po budowanie relacji władzami w celu promowania działań na rzecz klimatu, a także organizowane grup czytelniczych na temat klimatu.
Po jednej sesji czytania seniorka, która była wolontariuszką sojuszu, rozpłakała się, mówiąc Hardin-Nieriemu, że jej wnuki boją się zmian klimatycznych. Inny mężczyzna mówił o nieprzespanych nocach, podczas których leżał myśląc z niepokojem o niszczeniu środowiska.
- Zdałem sobie sprawę, że nie mamy przestrzeni, w których można bezpiecznie rozmawiać o tych uczuciach - mówi Hardin-Nieri.
Creation Care Alliance zdecydowało się zorganizować jednorazową rozmowę żałobną na temat zmian klimatycznych z udziałem terapeuty, kapelana i pastora na werandzie jednego z członków kościoła z widokiem na panoramę Asheville. Pojawili się ludzie w każdym wieku, niektórzy z nich byli aktywistami klimatycznymi lub duchownymi. - Przez pierwsze cztery minut płakałam, a nie jestem osobą, która zazwyczaj płacze publicznie - mówi Selena Wright, pastorka z Kolorado, która uczestniczyła w spotkaniu. - Ale też nigdy nie czułam, że mam duchowe "ujście" dla moich niepokojów klimatycznych. Ta grupa mi to dała - dodała. Sesja odniosła ogromny sukces, co skłoniło sojusz do organizowania regularnych spotkań żałoby ekologicznej.
Claire Burnet, 20-letnia aktywistka klimatyczna, zaangażowała w takie grupy jak Sunrise Movement, ale mówi, że często czuła się nieswojo z powodu tego, jak środowiska akademickie mówią o zmianach klimatu używając terminologii naukowej.
Uważa, że tego rodzaju inicjatywy wypełniają lukę w ruchu na rzecz sprawiedliwości klimatycznej. - Scott zajmuje się stroną emocjonalną - mówi i dodaje: - Nie sądzę, aby można było poradzić sobie ze zmianami klimatu bez zajmowania emocjami.
Chociaż inicjatywy te odniosły sukces w niektórych wspólnotach religijnych, nie przyciągnęły bardziej konserwatywnych lub ewangelickich wspólnot, które są sceptycznie nastawione do kryzysu klimatycznego.
- Wyobraziłem sobie dużą salę wypełnioną różnymi ludźmi wielu wyznań, i republikanami i demokratami - mówi Hardin-Nieri. - Nie spełniło się to w sposób, o jakim marzyłem - dodaje.
Wielebny Kevin Bates, duchowny nowego kościoła zwanego Way in the Wilderness (ang. droga w dziczy - red.), również chciał dotrzeć do konserwatywnych chrześcijan, ale wiedział, że będzie musiał spróbować innego podejścia. W 2018 roku, gdy Bates pracował w małej miejscowości Candler, zauważył, że ludzie mają problem z wyższymi rachunkami za energię. Wraz z członkami swojego kościoła Bates chodził od drzwi do drzwi, rozdając świeże warzywa uprawiane pod energooszczędnymi żarówkami LED.
- Powiedzieliśmy ludziom: dbamy o was, dbamy o Ziemię i chcemy pomóc obniżyć wasze rachunki za energię - mówi Bates - Byłem zaskoczony, ale ludzie naprawdę się tym zainteresowali.
Bates wykorzystał to jako okazję do porozmawiania z członkami społeczności o zmianach w środowisku w ich okolicy. - Mieszkańcy obszarów wiejskich często uważają, że postępowcy z miast zawsze patrzą na nich z góry - mówi - Zamiast tego zapytałem ich: czego możesz mnie nauczyć o dbaniu o Ziemię?.
Eksperci uważają, że przywódcy religijni, którzy wiedzą, jak porozumieć się ze społecznością na poziomie emocjonalnym, mogą być najlepiej przygotowani do przekonywania ludzi do wspierania działań na rzecz klimatu, zwłaszcza na konserwatywnych regionach. Robin Veldman, adiunkt religioznawstwa na Texas A&M University, zauważa, że osoby negujące zmiany klimatu dostają więcej czasu antenowego na kanałach oglądanych i słuchanych przez społeczności ewangelików, niż mają go osoby propagujące działania na rzecz klimatu.
- Przedstawiają oni sceptycyzm jako bardziej biblijne stanowisko w sprawie zmian klimatycznych - mówi Veldman - Dlatego tak ważne jest, aby ludzie będący w tej tradycji rozmawiali o zmianach klimatycznych. (Dodaje, że naukowcy, tacy jak Kathryn Hayhoe, która jest również ewangeliczką, bardzo skutecznie angażują te społeczności).
Hardin-Nieri mówi, że "wciąż uczy się", jak najlepiej rozmawiać z konserwatystami o zmianach klimatu, ale pozostaje pełen nadziei.
- Zmiany klimatyczne są objawem większego moralnego problemu chciwości - mówi. "Społeczności wyznaniowe w swoim najlepszym wydaniu mogą zająć się tymi sprawami w sposób, w jaki nie jest w stanie zająć się branża paneli słonecznyc"”.
Tłumaczenie: Patryk Strzałkowski