Śnieg w Madrycie nie oznacza, że nie ma zmian klimatu. Bo przez okno nie widać całej planety

Jak grzyby po deszczu, wraz z silniejszym mrozem w Polsce i atakiem zimy w Hiszpanii, pojawiły się kpiące komentarze: "I gdzie wasze globalne ocieplenie!?". To, że jeden atak zimy w jednym kraju nie jest wyznacznikiem globalnego klimatu, jest dla naukowców oczywistością. Jednak w Polsce i nie tylko postrzeganie kryzysu klimatycznego zmienia się wraz z pogodą - a musimy umieć patrzeć szerzej.

Od anonimowych użytkowników po redaktorów naczelnych gazet - w Polsce i na świecie pojawienie się śniegu i mrozu w styczniu zaowocowało pełnymi satysfakcji wpisami o tym, że zimowa aura świadczy o tym, że nie ma globalnego ocieplenia. 

To, jak bardzo błędne są takie stwierdzenia, w najprostszy sposób wyjaśniło Katalońskie Stowarzyszenie Meteorologiczne. Hiszpania w pierwszych tygodniach stycznia doświadczyła najostrzejszej zimy od dekad, z rekordowymi mrozami i opadami śniegu. Niektórzy uznali to za dowód, że klimat się nie ociepla (pojawiły się też teorie spiskowe o tym, że biały puch wcale nie jest śniegiem, lecz tajemniczą pianką z plastiku).

"Termin 'klimat' odnosi się do zachowania atmosfery przez długi okres czasu. Wartości (temperatury - red.) zarejestrowane w ciągu dnia lub w krótkim okresie nie są reprezentatywne dla trendów wieloletnich, które są wyraźnie wzrostowe" - oświadczyło stowarzyszenie. Klimat to nie pogoda, a nasze (nawet zaśnieżone) podwórko to nie cały świat. W styczniu mogą zostać odnotowane rekordy zima, ale to nie znaczy, że za miesiąc czy dwa nie będzie rekordów gorąca. Podczas gdy w Hiszpanii temperatura ma wartości poniżej normy, to w innych częściach globu (np. w Kanadzie) jest odwrotnie. A to wciąż krótkookresowe wahania w konkretnych miejscach. Klimat zmienia się globalnie i trendy są jasne. Rok 2020 miał, na równi z 2016, najwyższą średnią temperaturę w historii pomiarów, a według nowych modeli klimatycznych jesteśmy bliscy przekroczenia progu bezpiecznego poziomu ocieplenia. 

Rok 2020 równie gorący, co rok 2016 Rok 2020 równie gorący, co rekordowy 2016. Wtedy świat podgrzewał El Nino

Na tym można by właściwie zakończyć dyskusję. Jednak choć tezy o chwilowym mrozie negującym globalne ocieplenie są łatwe do zbicia, to nie powinno się ich lekceważyć. Pokazuje to raport "Ziemianie atakują", którego autorzy badali postawy i wiedzę Polaków na temat zmian klimatu i kryzysu środowiskowego. Choć w porównaniu do badania sprzed roku spadła liczba osób zupełnie niewierzących w ekologię, to wzrósł odsetek tych, którzy nawet jeśli dostrzegają negatywne zjawiska w przyrodzie, to nie są tym zaniepokojeni i nie widzą porodu do działania. Wiedza Polaków o klimacie pozostaje na kiepskim poziomie. A to, co postrzegamy jako problem, nie zależy od długoterminowych trendów, a od chwilowej popularności danego tematu i... pogody 

Znamienne jest to, jak wiele może zdziałać pogoda: ciepła i mniej uporczywa zima zmniejszyła stopień przejęcia smogiem (mniej kopciliśmy, więc odczuliśmy mniej zanieczyszczeń), za to brak śniegu (który jest widocznym skutkiem wzrostu temperatur) uwydatnił problem zaniku tradycyjnych pór roku. Po bezdeszczowej wiośnie bardziej też dostrzegliśmy problem suszy. Wygląda na to, że jeśli prawdziwego rankingu wyzwań nie zaczną przedstawiać nam zgodnie wszystkie media, uświadomimy sobie je dopiero, gdy zmiany zaczną być odczuwalne na własnej skórze za sprawą sytuacji takich jak ekstremalne zjawiska pogodowe

- czytamy w raporcie. Dlatego, aby dokładnie rozwiać te wątpliwości, przyjrzyjmy się dokładniej temu, jak mają się mrozy czy opady śniegu - nawet rekordowe - do zmian klimatu.

Zobacz wideo Topniejące lodowce Spitsbergenu. "Byłem przerażony tym, co zobaczyłem" [Oko na świat]

Mroźne dni są coraz rzadsze 

Na początku stycznia media straszyły "bestią ze wschodu" i mrozami do -30 stopni. Nie wygląda, aby te prognozy miały się sprawdzić - zresztą prognozy na dwa-trzy tygodnie nie są wysoce wiarygodne. Jednak w weekend można spodziewać się w niektórych częściach Polski kilkunastu stopni mrozu, a na wschodzie temperatura może spaść nawet nieco poniżej -20 stopni. 

To solidny mróz, jednak... nie jest to wyjątkowa sytuacja. Jak wylicza autor bloga meteomodel.pl w 66 z ostatnich 70 lat odnotowano zimą na nizinach temperaturę równą lub niższą od -20 stopni Celsjusza. W 2012 roku odnotowano -32 stopnie, a rekord z 1963 roku wynosi -38,6 stopni. Dane na temat mrozów nie udowadniają, że klimat się nie ociepla - a wręcz przeciwnie. Z czterech lat bez temperatury poniżej -20 stopni zimą dwa są z ostatniej dekady - 2019 i 2020 (wcześniejsze to 1990 i 1974). "Powoli spada też liczba dni w roku, w których takie temperatury mierzono. Najwięcej, bo 52 notowano ich w roku 1963. Najmniej – oczywiście 0 – we wspomnianych latach 1974, 1990, 2019 i 2020" - czytamy na blogu. 

Jak mówił w grudniu w rozmowie z Gazeta.pl dr Andrzej Kotarba z Centrum Badań Kosmicznych PAN, zimową pogodę w Polsce (a w zasadzie pogodę w ogóle) charakteryzuje zmienność, więc nawet pomimo wzrostu średniej temperatury nawet silne mrozy mogą się pojawiać.  

- W kontekście całej zimy, analiza obserwacji meteorologicznych z drugiej połowy XX wieku pokazuje, że w Polsce stopniowo ubywa dni z pokrywą śnieżną, a i sama grubość tej pokrywy maleje. Trendy te są jednak niewielkie i nie zawsze istotne statystycznie, a w pewnych lokalizacjach mogą być nawet przeciwne. To po części konsekwencja bardzo dużej zmienności warunków śnieżnych w naszym kraju - zmienności, która w XX wieku wzrastała. Z punktu widzenia badań klimatu zmienność ta to rodzaj szumu, który zagłusza sygnał zmian klimatu - powiedział. 

Globalne ocieplenie może przyczyniać się do ataków zimy

Globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka destabilizuje klimat Ziemi. To o oznacza, że w zmieniony klimat jest bardziej nieprzewidywalny, częściej mogą zdarzać się ekstremalne zjawiska - w tym także... ataki zimy. 

Jednym z możliwych przykładów jest destabilizacja wiru polarnego. Wir polarny to układ niskiego ciśnienia wokół biegunów Ziemi, niż też może okresowo słabnąć lub przybierać na sile. Otacza go inne zjawisko - prąd strumieniowy. To pierścień (lub strumień - stąd nazwa) bardzo silnych wiatrów na wysokości ok. 10-12 km.

- Charakter zim w Polsce determinuje w dużym stopniu wir polarny. Zmiany klimatu w Arktyce powodują, że wir ten bywa destabilizowany. Powstają w nim "zatoki ciepłej pogody" i "odnogi mroźnej pogody". Gdy taka mroźna odnoga obejmie zasięgiem Polskę, przyniesie pogodę, jaką do niedawna zwykliśmy określać mianem... zimowej - wyjaśnił dr Kotarba. Niektóre badania sugerują, że globalne ocieplenie może przyczyniać się do destabilizacji prądu strumieniowego. Wraz ze zmianami klimatu zmienia się różnica temperatury między Arktyką a cieplejszymi strefami klimatycznymi. Zmniejsza się siła prądu strumieniowego, staje się on bardziej nieregularny. To pozwala na "wdzieranie się" arktycznego powietrza dużo dalej na południe. Zaburzenie prądu strumieniowego przyczynia się też do ekstremalnej pogody latem, w tym fal upałów. Jednak niektórzy naukowcy mają co do tego wątpliwości i oceniają, że nie ma - jak na razie - dowodów za związek między zmianami klimatu a destabilizacją prądu strumieniowego. 

"Rekordowe opady śniegu są przewidziane w modelach klimatycznych"

Globalne ocieplenie może też powodować bardziej intensywne opady - zarówno deszczu, jak i (przy mroźnej pogodzie) - śniegu. Jak czytamy w serwisie naukaoklimacie.pl, "wraz ze wzrostem temperatury zwiększa się parowanie z oceanów. To z kolei skutkuje zwiększeniem ilości pary wodnej w powietrzu. (...) Większa wilgotność powietrza zazwyczaj prowadzi do większych opadów, a także zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia opadów ekstremalnych".

Portal zwraca uwagę, że opady śniegu występują w temperaturze między -10 a 0 stopni Celsjusza (poniżej -10 wilgotność atmosfery jest zbyt mała dla dużych opadów śniegu). Zmiany klimatu sprawiają, że w cieplejszych rejonach świata wystąpienie śniegu staje się mniej prawdopodobne, bo rzadziej zdarza się temperatura poniżej 0 stopni. Jednak analogiczny trend ma miejsce w regionach zimniejszych na północy - i tam rzadsze stają się temperatury poniżej 10. Zatem "ocieplenie może tam stworzyć warunki korzystne dla powstawania śniegu". 

Twierdzenie, że w ocieplającym się świecie nie ma miejsca na rekordowe opady śniegu, świadczy o niezrozumieniu powiązań między globalnym ociepleniem a ekstremalnymi opadami. (...) Rekordowe opady śniegu nie tylko nie przeczą globalnemu ociepleniu, ale są przewidziane w modelach klimatycznych i potwierdzają nasze prognozy odnośnie zwiększenia intensywności opadów

- pisał w serwisie naukaoklimacie.pl fizyk jądrowy Marcin Popkiewicz.

Więcej o: