Raport nie zostawia cienia wątpliwości ws. "miliona aut elektrycznych". "Niewielkie szanse"

Transport to jeden z niewielu obszarów, w których rząd PiS planował działania dobre z perspektywy walki ze zmianami klimatu. Jednak na teraz sukcesów brak. Według raportu NIK z zapowiedzi dotyczącej samochodów elektrycznych zrealizowano niewiele, a na milion "elektryków" za pięć lat nie ma co liczyć. Światełkiem w tunelu mogą być miliardy z unijnego funduszu odbudowy - i wzrost świadomości konsumentów.

Plan rozwoju elektromobilności ma być kołem zamachowym polskiej gospodarki - zapowiadał w 2016 roku Mateusz Morawiecki, wtedy jeszcze wicepremier i minister rozwoju. Przekonywał, że "to jest ten nasz moment" by "wskoczyć i surfować na tej czwartej fali rewolucji gospodarczej". Po czterech latach widać, że rządowy plan elektromobilności spadł z deski, zanim jeszcze zaczął surfować.

Morawiecki razem z ówczesnym ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim zapowiadali, że w 2025 roku na polskich drogach może być milion aut elektrycznych. Elektromobilność była też jednym ze sztandarowych projektów PiS na szczyt klimatyczny w Katowicach. Na COP24 gospodarze zachęcali inne kraje do podpisania polskiej deklaracji elektromobilności. 

Według Polskiego Licznika Elektromobilności obecnie jest w kraju niespełna 14 tys. samochodów elektrycznych, z czego ponad 6 tys. to hybrydy z możliwością ładowania. Do miliona jeszcze daleko - i ten cel najpewniej nie zostanie spełniony. Jednak zdaniem niektórych organizacji widać pozytywne trendy. Elektryfikacja transportu jest jednym z kluczowych zagadnień na drodze do neutralności klimatycznej, koniecznej do zatrzymania globalnego ocieplenia. 

Po latach e-mobilność dalej "na etapie początkowym"

Postęp - a raczej jego brak - w rozwoju elektromobilności opisała w nowym raporcie Najwyższa Izba Kontroli. Główne wnioski? Na osiągnięcie celu miliona pojazdów elektrycznych do 2025 roku jest "niewielka szansa"; po czterech latach od zaprezentowania koncepcji rozwój elektromobilności jest "nadal na etapie początkowym". 

NIK pisze, że "pod względem liczby samochodów elektrycznych oraz infrastruktury jesteśmy wciąż na szarym końcu Europy", a rządowy plan "nie poprawił sytuacji, gdyż realizowany był wybiórczo i z opóźnieniami". Kontrolerzy zwracają uwagę, że już krótkoterminowy cel rządu - 50 tys. pojazdów elektrycznych w 2020 roku - nie zostanie zrealizowany. 

Problemem nie jest tylko sam brak pojazdów elektrycznych, ale też opóźnienia w przygotowaniu odpowiedniej infrastruktury (co może być jedną z przyczyn, dla których aut na prąd jest mniej, niż zakładano). NIK wylicza, że do końca 2019 roku uruchomiono 1,3 tysiąca ogólnodostępnych punktów ładowania. To ok. 20 proc. liczby przewidywanej w rządowym planie na koniec roku 2020.  Z nadwyżką zrealizowany został za to cel punktów ładowania o dużej mocy. 

Brakuje środków i regulacji

Kontrolerzy ocenili, że jedno z narzędzi wsparcia finansowego m.in. dla samorządów i instytucji publicznych - Fundusz Niskoemisyjnego Transportu - nie spełnił swojej roli. Jak czytamy, z powodu opóźnienia wprowadzenia regulacji prawnych nie wdrożono systemu dopłat do pojazdów elektrycznych i budowy stacji ładowania. Jakie jeszcze są zdaniem NIK przyczyny wolniejszego niż zakładano rozwoju elektromobilności?

Przyrost liczby aut elektrycznych miały napędzać m.in. zakupy do flot samorządów i podległych im urzędów. Jednak poważnie utrudnił to brak odpowiedniego dofinansowania. Ponadto epidemia koronawirusa uderzyła w budżety samorządów, przez co ograniczyły lub wstrzymały inwestycje w nowe samochody.

Nie zadziałały na razie koncepcje stref czystego transportu. Jak pisze NIK, wprowadzona w Krakowie strefa została w praktyce zamknięta po kilku miesiącach. Z powodu niewielkiej liczby aut elektrycznych zakaz wjazdy do strefy samochodami z silnikiem spalinowym wprowadził de facto strefę zamkniętą dla ruchu. To spotkało się z protestami. 

Elektryczny zbiorkom

Obszarem, w którym rozwój elektromobilności postępuje w lepszym tempie, jest komunikacja miejska. NIK wylicza w raporcie, że na koniec 2019 roku 8 z 28 jednostek samorządowych spełniło cel 5 proc. autobusów zeroemisyjnych w swojej flocie. Pozostałe powinny osiągnąć ten poziom do końca 2020 roku. 

Według Licznika Elektromobilności do sierpnia w Polsce były blisko 350 autobusów elektrycznych w sumie 20 miastach. W ciągu ośmiu miesięcy tego roku flota zwiększyła się o 114 proc. Ta liczba powinna szybko rosnąć wraz z realizacją zamówień kolejnych miast. Tylko Warszawa zamówiła 130 takich autobusów, z czego do sierpnia na ulicach jeździło 60. Jednak, jak zwracała uwagę stołeczna "Gazeta Wyborcza", miasto nie jest jeszcze dobrze przygotowane na ich użytkowanie. Z powodu braku ładowarek na pętlach kierowcy muszą zjeżdżać do zajezdni, co dezorganizuje pracę. 

W projekcie rządowego planu "Polityka energetyczna Polski 2040" jednym priorytetów jest niskoemisyjny transport zbiorowy, w tym "dążenie do zeroemisyjnej komunikacji publicznej do 2030 r. w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców". 

"Elektryczny boom" za rogiem?

Choć raport NIK maluje w ciemnych barwach perspektywy elektromobilności w Polsce, to są też bardziej optymistyczne przewidywania. Polska jest wręcz "o krok od elektrycznego boomu" - sugeruje w nowym raporcie Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. 

W Barometrze Nowej Mobilności PSPA ocenia, że stosunek Polaków do elektromobilności jest coraz bardziej pozytywny. W badaniu 29 proc. deklaruje, że rozważa zakup samochodu elektrycznego. To ponad dwukrotny wzrost od pierwszego Barometru z 2017 roku (jednak w stosunku do roku poprzedniego wzrost jest znikomy - 1 punkt procentowy). Znacznie szybciej rośnie liczba osób przekonanych o tym, że "elektryki" są dobre dla środowiska. W nowym badaniu to 33 proc. ankietowanych, 14 p.p. więcej niż przed rokiem. I właśnie wpływ na środowisko - obok kosztów eksploatacji - jest głównym czynnikiem wpływającym na decyzję o zakupie samochodu elektrycznego. 

Dane z badania pokazują też, że ewentualne obawy co do aut elektrycznych - np. czy zasięg na jednym ładowaniu będzie wystarczający - nie potwierdzają się w codziennym użytkowaniu. 98 proc. pytanych właścicieli "elektryków" deklaruje, że jest zadowolonych z zakupu i pojazd jest wystarczający do ich potrzeb m.in. w kwestii zasięgu. 

Ankietowani oczekiwaliby spadku cen aut elektrycznych (choć nie są one postrzegane jako tak drogie, jak jeszcze kilka lat temu) oraz dostępu do ładowarek zarówno w miejscu zamieszkania, jak i w punktach na trasie. Rozwój elektromobilności zupełnie nie jest dla Polaków kwestią kontrowersyjną. Zdecydowana większość uważa, że zastąpi on auta spalinowe. Praktycznie wszyscy badani popierają też rozwój tego trendu w komunikacji zbiorowej. 

Szansa w "zielonej odbudowie"

Nadzieją dla rozwoju zrównoważonego transportu może być unijny fundusz odbudowy po kryzysie epidemicznym. Bruksela powtarza, że ta odbudowa ma być "zielona", a 30 proc. z funduszu trzeba będzie przeznaczyć na wydatki związane z walką z kryzysem klimatycznym. W przypadku Polski może to być ok. 225 miliardów złotych grantów i pożyczek.

Te pieniądze będą mogły być przeznaczone m.in. rozwój i odbudowę gospodarki właśnie w zakresie elektromobilności. W grę może wchodzić np. rozbudowa infrastruktury, elektrycznego transportu zbiorowego czy rozwój nowych technologii (jak pojazdy na wodorowe ogniwa paliwowe). 

Zeroemisyjny transport

W dyskusji o zeroemisyjnym transporcie nie można zapominać o tym, co jest nadrzędnym celem. Zgodnie z Porozumieniem paryskim Polska - razem z resztą świata - zadeklarowała działania na rzecz ograniczenia globalnego ocieplenia do poziomu znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza, z dążeniem do poziomu 1,5 stopnia. By mieć szanse na osiągnięcie tego celu, musimy do połowy wieku obniżyć emisje dwutlenku węgla do zera netto (czyli wszelkie pozostałe emisje muszą być pochłaniane). 

Najważniejszym źródłem CO2 jest spalanie paliw kopalnych. W Polsce najwięcej mówimy o węglu, gdyż na nim wciąż oparta jest nasza energetyka. To musi się szybko zmienić. Jednak tak samo - choć w nieco późniejszym terminie - musimy całkowicie odejść od spalania ropy i gazu. Transport odpowiada za ok. 14 proc. globalnych emisji, a większość z tego pochodzi z samochodów. To oznacza, że samochody na silniki spalinowe muszą zostać całkowicie wyeliminowane. To ogromne wyzwanie, jednak nie jest niemożliwe. 

Scenariusz dążenia do czystego transportu rysuje m.in. raport "Zeroemisyjna Polska 2050" WWF. Jednym z koniecznych kroków według autorów raportu jest właśnie elektryfikacja transportu. By odbyła się ona odpowiednio szybko, potrzebne są m.in. dopłaty do aut elektrycznych i rozbudowa infrastruktury. Raport WFF sugeruje też rozpoczęcie dyskusji nad zakazem rejestracji nowych aut spalinowych od 2035 roku - takie zakazy wprowadziły już niektóre kraje europejskie. Proponowane są także mechanizmy podatkowe, jak akcyza uwzględniająca emisyjność importowanych aut i zmniejszenie odpisów VAT od zakupu aut na silniki spalinowe. 

Jednak samochody elektryczne to tylko część rozwiązania. Nie możemy po prostu zamienić obecnej liczby aut spalinowych na taką samą (lub większą) liczbę elektrycznych. Produkcja samochodów, baterii do nich czy zużycie energii w takiej skali nie miałoby wiele wspólnego ze zrównoważoną gospodarką. Dlatego potrzeba też zmniejszenia liczby podróży prywatnymi samochodami na rzecz transportu zbiorowego, a w miastach też rowerowego i pieszego. 

Więcej o: