"Wszyscy wiemy, jak postępują zmiany klimatu. Byłoby dobrze, gdyby obie strony wypracowały ugodę, która zmierzałaby do poprawy jakości powietrza, którym wszyscy oddychamy. Chodzi o ograniczenie emisji dwutlenku węgla, na czym nam wszystkim powinno zależeć" - takie słowa padły we wtorek 22 września w Sądzie Okręgowym w Łodzi ze strony sędzi Aleksandry Smołkowicz. Jej zdaniem, "nie możemy cały czas kręcić się w kółko i mówić, że nic nie można zrobić" - cytuje "Gazeta Wyborcza".
Sędzia mówiła to podczas rozprawy dotyczącej pozwu, który organizacja ClientEarth złożyła przeciw właścicielowi Elektrowni Bełchatów, spółce PGE GiEK, która z kolei jest częścią państwowej grupy energetycznej. Pozew dotyczył wyrządzanej przez elektrownię szkody w środowisku naturalnym traktowanym jako dobro wspólne. Sędzia uznała, że strony powinny wynegocjować ugodę, która może szybciej doprowadzić do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla niż dalsze, trwające nawet lata, postępowanie w sądzie.
- Do tej pory nie słyszeliśmy takich słów od polskich sędziów. Prowadziliśmy już jedną sprawę związaną z ochroną klimatu, przeciwko Ostrołęce C, którą wygraliśmy, tyle że tam przedmiotem dyskusji były przede wszystkim sprawy dotyczące uprawnień akcjonariuszy, zarządu, sąd nie odnosił się wtedy wprost do kryzysu klimatycznego. Słowa, które padły we wtorek, padły pierwszy raz w Polsce z ust sędziego, to jest też pierwsza taka sprawa w Polsce - mówi Gazeta.pl Ilona Jędrasik, kierowniczka programu Polska Energia w ClientEarth. - Dla nas pod wieloma względami to sprawa symboliczna, ale też pokazująca, że jeśli mamy ochronić klimat i nie dopuścić do poniesienia się temperatury powyżej 1,5 stopnia w porównaniu z epoką przedindustrialną, to trzeba odważnie pozywać największych emitentów - dodaje.
O co tutaj chodzi? Zakład w Bełchatowie to ogromna, największa na świecie, elektrownia produkująca energię elektryczną z węgla brunatnego, uważanego za "najbrudniejszy". Węgiel ten wydobywany jest w pobliskiej kopalni odkrywkowej. Elektrownia pokrywa około 20 proc. zapotrzebowania na prąd w Polsce, a gmina Kleszczów, na terenie której jest położona, dzięki otrzymywanym od firmy podatkom jest najbogatszą polską gminą, która konkurencję w rankingu zamożności pozostawia daleko w tyle. Cały ten kompleks ma jednak fatalną opinię wśród ekologów i działaczy na rzecz środowiska. Podkreślają często, że elektrownia jest największym w Europie emitentem dwutlenku węgla, a odkrywka negatywnie oddziałuje na ekosystem, wpływając między innymi na obniżanie się poziomu wód podziemnych - chodzi o część województwa łódzkiego, które, co potwierdzają także rządowe raporty, jest w naszym kraju najbardziej zagrożone pustynnieniem. Kopalnia i elektrownia to część państwowej spółki Polska Grupa Energetyczna Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (PGE GiEK).
ClientEarth z kolei to organizacja pozarządowa, która zajmuje się ochroną środowiska od strony prawnej. Założono ją w Londynie, ale ma też siedziby w Brukseli i Warszawie. Polski oddział zarejestrowany jest jako fundacja, pod nazwą ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. We wrześniu ubiegłego roku złożyła ona pozew przeciw Elektrowni Bełchatów, czyli tak naprawdę przeciw jej właścicielowi, za przyczynianie się do zmian klimatu. ClientEarth złożyła we wrześniu ubiegłego roku. Działacze chcą, by za 15 lat elektrownia i kopalnia przestały działać lub by przynajmniej zainstalowane zostały urządzenia, które będą całkowicie eliminować emisję dwutlenku węgla.
- Mówimy o zamknięciu 11 starych bloków, opalanych węglem brunatnym, do roku 2030 i według analiz ekonomicznych to jest optymalny rok zamknięcia takich bloków, zanim ceny emisji CO2 będą tak druzgocąco wysokie, że te bloki będą przynosić ogromne straty. W przypadku ostatniego bloku mówimy o 2035 roku. To nie jest ambitne żądanie - uważa Ilona Jędrasik.
ClientEarth do pozwu dołączyła raporty, zarówno te międzynarodowe, na przykład stworzone przez IPCC, jak i zlecone przez siebie analizy. - Wyniki modelowania przeprowadzonego przez think tank ekonomiczny Enervis, pokazują, że zdecydowanie bardziej opłacalne i przyjazne dla klimatu jest zastępowanie węgla elektrowniami wiatrowymi i słonecznymi, uzupełnianymi przez jednostki gazowe. Emisje CO2 są tutaj niższe o 38 proc., a innych szkodliwych substancji nawet o 42-64 proc. Realizacja tego scenariusza pozwoliłaby Polsce na oszczędności rzędu 4 miliardów euro - podkreśla Jędrasik.
Sędzia zaproponowała stronom rozmowy, które mają doprowadzić do wypracowania ugody i dała na to trzy miesiące. Nie może ich do tej ugody zmusić, ale pełnomocnicy zarówno ClientEarth, jak i PGE wyrazili chęć takiego sposobu rozwiązania sprawy. Czy duża grupa energetyczna jest w stanie dogadać się z działaczami na rzecz środowiska w kwestii, która dotyczy działalności biznesowej? - Wszystko okaże się w toku rozmów, natomiast warunki, które stawiamy, nie są - niestety - bardzo wygórowane - mówi przedstawicielka ClientEarth.
Druga strona ostrożnie deklaruje gotowość do negocjacji. "Grupa PGE, w tym spółka PGE GiEK, do której należy Elektrownia Bełchatów, w pełni respektuje oraz realizuje proces transformacji energetycznej w kierunku niskoemisyjnym, jak również pozostaje otwarta na dialog" - skomentowała firma decyzję sądu.
W przesłanym naszej redakcji komentarzu dodaje, że łódzki sąd zaproponował zawarcie ugody, "która byłaby zgodna z koniecznością prowadzenia działalności przez spółkę PGE GiEK jako filaru bezpieczeństwa energetycznego Polski, a z drugiej strony wpisywałaby się w oczekiwania organizacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi co do zmniejszenia negatywnego oddziaływania na środowisko bełchatowskiego kompleksu energetycznego". Spółka podkreśla też, że elektrownia w Bełchatowie działa zgodnie z prawem i spełnia wszystkie dopuszczalne normy emisji poszczególnych substancji, od początku transformacji zmniejszyła emisję dwutlenku siarki o 93 proc., tlenków azotu o 55 proc., a pyłów o 98 proc., inwestuje duże środki w modernizację, a także ma w planach inwestycje w OZE na terenie kompleksu. Zmiany są, nie tylko w tej elektrowni zresztą, ale dwutlenek węgla pozostał.
- Kryzys klimatyczny jest poważnym problemem i brak przeciwdziałania mu jest całkowicie nieracjonalny, bezpieczeństwo ekologiczne jest nawet jednym z punktów polskiej konstytucji, w art. 74 prawodawca literalnie wskazał, że ochrona środowiska jest obowiązkiem władz publicznych. Sędzia we wtorek bardzo celnie zwróciła uwagę, że nie można w nieskończoność zasłaniać się argumentami wykorzystywanymi przez dekady - mówi Justyna Piszczatowska, dziennikarka i ekspertka od lat zajmująca się tematyką energetyczną, redaktor naczelna serwisu green-news.pl.
- Z drugiej strony mamy po prostu ekonomię. Tak naprawdę ta decyzja sądu jest poniekąd na rękę PGE - zauważa. Niedawno prezes PGE Wojciech Dąbrowski zapowiedział, że grupa dąży do tego, by do 2050 roku sprzedać wyłącznie "zieloną" energię. We wtorkowej decyzji sąd niejako potwierdził, że jest to bardzo dobry kierunek. Tyle że w pozwie ClientEarth pojawiła się znacznie wcześniejsza data. - Moim zdaniem, firmy podają odległe daty po to, by dać sobie komfort działania, ale z węglem będziemy się faktycznie żegnać pewnie dużo szybciej. W przypadku węgla brunatnego złoża w okolicach 2030 roku się wyczerpią - mówi Justyna Piszczatowska.
To, że istniejąca odkrywka za kilkanaście lat nie będzie mieć czego wydobywać, nie jest tajemnicą i PGE postanowiła poszukać węgla obok. Ogłosiła plany stworzenia nowej kopalni w Złoczewie. To na razie plany, inwestycja nie ruszyła, ale zdążyła już wywołać protesty, w tym znów ze strony fundacji ClientEarth, która wspólnie z Greenpeace zaskarżyła decyzję środowiskową. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska po raz kolejny - 10. już - odroczył wydanie decyzji w tej sprawie.
Ale wygląda na to, że na Złoczewie postawiono już krzyżyk. Zdaniem Ilony Jędrasik, nie jest on na rękę nikomu, ani PGE, ani mieszkańcom. Potwierdza to obserwatorka branży.
- To dyskusja, której zupełnie nie warto już prowadzić. Wszyscy w branży energetycznej dobrze wiedzą, że ta inwestycja nie dojdzie do skutku, bo nie ma racji bytu. Trzeba byłoby zainwestować miliardy złotych w projekt, który nigdy się nie zwróci. Jeśli będziemy dążyli do 55-procentowej redukcji emisji CO2 w Europie do 2030 roku [to propozycja - jak na razie tylko propozycja - nowych celów emisyjnych UE - red.], to uprawnienia do emisji mocno zdrożeją, będą po 50, a może nawet 70 euro. Wtedy kompleksy takie jak Bełchatów staną się maszynami do palenia gotówki, a nie źródłem opłacalnej biznesowo działalności - zauważa Justyna Piszczatowska.
Na razie PGE dopina nową strategię, która, zgodnie z zapowiedziami prezesa, ma iść w kierunku "zielonej transformacji" - także kompleksu Bełchatów. To może być kolejna przesłanka co do tego, że nadzieja na przynajmniej próbę porozumienia z ClientEarth jest.
- Tak naprawdę pozycja PGE jest taka, że chciałaby pozbyć się węgla jak najszybciej, dlatego że on już dziś pogrąża finanse spółki. Więc może skończy się tak, że będziemy mieć restrukturyzację energetyki, aktywa węglowe rzeczywiście trafią do innych węglowych spółek i PGE zostanie wehikułem do inwestowania w OZE - zastanawia się redaktorka green-news.pl.
Ilona Jędrasik: Dla nas pod wieloma względami to sprawa symboliczna, ale też pokazująca, że jeśli mamy ochronić klimat i nie dopuścić do poniesienia się temperatury powyżej 1,5 stopnia, to trzeba odważnie pozywać największych emitentów.
Justyna Piszczatowska: Polsce odwyk od węgla jest bardzo potrzebny, zanim posypią się bankructwa.