Sadzenie drzew, krzewów i kwiatów, uruchamianie butelkomatów i śmieciomatów, sianie łąk, budowa budek dla ptaków oraz domków dla jeży - takie projekty realizowane są z budżetów obywatelskich największych polskich miast. Ich mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce i pokazują miejskim decydentom, jakie inwestycje chcą widzieć w swojej najbliższej okolicy. Zielone pomysły stanowią coraz ważniejszą część budżetów obywatelskich nazywanych także partycypacyjnymi. Czym one są?
Pierwszy budżet obywatelski powstał w 1989 roku w brazylijskim mieście Pôrto Alegre. Idea była prosta - władze postanowiły, że wyodrębnią część miejskich pieniędzy, aby mieszkańcy mogli przedstawić swoje pomysły na ich wykorzystanie i wybrali najlepsze spośród nich. Koncepcja ta spotkała się ze sporym zainteresowaniem, a z czasem rozlała się po świecie. Do Polski trafiła w 2011 roku - pierwszym miastem, które stworzył swój budżet obywatelski, był Sopot. Przez kilka lat kwestia budżetów partycypacyjnych nie była uregulowana prawnie, jednak w 2018 roku przyjęto ustawę, która to zmieniła. Mówi ona m.in, że w gminach będących miastami na prawach powiatu utworzenie budżetu obywatelskiego jest obowiązkowe, a jego wysokość nie może być mniejsza niż 0,5 proc. wydatków gminy z poprzedniego roku.
Prof. Rafał Drozdowski i dr Maciej Frąckowiak z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu tłumaczą, że budżet obywatelski jest z założenia jedną z form demokracji uczestniczącej. Ma on aktywizować mieszkańców i przeciwdziałać procesowi obojętnienia na sprawy publiczne, a jednocześnie prowadzić do sprawiedliwszej redystrybucji zasobów, które wcześniej pozostawały pod całkowitą kontrolą władz gminy, powiatu czy województwa. Budżet partycypacyjny jest także rodzajem konsultacji społecznych, dzięki którym włodarze mogą poznać potrzeby mieszkańców. O tym, jakie one są, mówią nam zwycięskie projekty z ostatnich lat.
Za zachodnią granicą Polski śmieci takie jak plastikowe butelki mają swoją wartość. Kaucja za zgrzewkę wody bywa tam wyższa niż wartość samego napoju, dlatego obywatele nie wyrzucają butelek gdzie popadnie i starają się segregować odpady. W niemieckich supermarketach stoją automaty, do których wrzuca się śmieci i odzyskuje w ten sposób część wydanych wcześniej pieniędzy. Okazuje się, że segregowanie odpadów przy pomocy tego typu maszyn może stać się nawet sposobem na zarabianie. W 2012 roku niemieckie media opisały historię 50-letniego "króla puszek" Eduarda Lüninga, który żyje z tego, że jeździ na letnie festiwale, aby zbierać tam odpady, a następnie spieniężać je, wrzucając do odpowiednich automatów. Dzięki tej technice mężczyzna zarabia nawet 13 tysięcy euro w ciągu festiwalowego sezonu.
Myśl, że wyrzucanie śmieci do odpowiednich pojemników się opłaca, zdaje się w Polsce dość egzotyczna, ale wśród projektów z budżetu obywatelskiego da się znaleźć takie, które mogą to zmienić. Jednym z pomysłów, które zostały wybrane do realizacji w ramach budżetu obywatelskiego Krakowa w 2019 roku, jest projekt zakładający uruchomienie trzech śmieciomatów, do których będzie można wrzucać nie tylko plastikowe butelki, lecz także baterie, szkło i aluminium. Pomysł zakłada, że za odpady oddane do recyklingu mieszkańcy będą otrzymywać punkty, które wymienią na nagrody takie jak bilety do kina czy zniżki na korzystanie z komunikacji miejskiej. "Projekt ma na celu aktywizację oraz motywowanie mieszkańców do działań przyjaznych dla środowiska, a w dłuższej perspektywie zmianę zachowań i przyzwyczajeń mieszkańców w zakresie segregacji śmieci" - uzasadniają autorzy projektu. Plan zakłada, że krakowskie śmieciomaty zostaną oddane do użytku już we wrześniu.
W tym roku o śmieciomaty chcą zawalczyć mieszkańcy Olsztyna. Wśród projektów, które mogą zostać zrealizowane z budżetu obywatelskiego, pojawił się pomysł zakładający uruchomienie dwóch automatów na odpady, które podobnie jak maszyny z Krakowa pozwolą zbierać punkty, które będzie można wymieniać na nagrody. To, czy pomysł zostanie zrealizowany, okaże się tej jesieni, gdy poznamy wyniki obywatelskiego głosowania.
Trójmiasto walczy o małą retencję. Powstają kolejne deszczowe ogrody
Dzięki funduszom z budżetów obywatelskich różnych miast powstają także ogrody deszczowe. To nic innego jak nasadzenia, których głównym celem jest zwiększenie retencji wody. Aby stworzyć taki ogród, trzeba wybrać odpowiednie podłoże oraz gatunki roślin, którym niestraszna długotrwała wilgoć (tzw. higrofity), a następnie zasadzić je bezpośrednio w gruncie lub w pojemniku. Tak zagospodarowana przestrzeń zbiera wodę podczas obfitych lub długotrwałych opadów i pozwala utrzymać ją w glebie na dłużej, dzięki czemu powoli przesącza się ona do niższych warstw podłoża. Szacuje się, że ogrody deszczowe pochłaniają nawet 40 proc. więcej wody niż trawnik o tej samej powierzchni. Dzięki temu pozwalają one zminimalizować straty wody z miejskich nawierzchni, zmniejszają ilość wód deszczowych spływających do kanalizacji, filtrują wodę przed odprowadzeniem jej do gruntu lub cieków wodnych, a ponadto zwiększają bioróżnorodność i stanowią estetyczny element miejskiego środowiska.
Swojego rodzaju zagłębiem ogrodów deszczowych w Polsce jest Trójmiasto. Tego typu nasadzenia można znaleźć m.in. na przy ulicach Kaczeńce i Stryjewskiego w Gdańsku. Jednym z najciekawszych ogrodów deszczowych w kraju jest z kolei gdyński ogród przy budynku InfoBoxu, który powstał dzięki współpracy urzędników, botaników, artystów i mieszkańców. Instalację tę wyróżniają charakterystyczne niebieskie rynny, którymi woda deszczowa transportowana jest z dachu Infoboxu do wypełnionych roślinami betonowych donic. Jej elementem jest także mapa miasta wyeksponowana na ścianie budynku.
Gdyński ogród deszczowy przy budynku InfoBoxu na ul. Świętojańskiej Fot. gdynia.pl
Włodarze Trójmiasta przyznają, że tego typu inwestycje mają realny wpływ na życie lokalnej społeczności i zapobiegają m.in. zalewaniu piwnic podczas gwałtownych opadów. Z tego powodu zachęcają mieszkańców, aby tworzyli takie nasadzenia w swoich ogrodach. W 2018 roku miasto Gdynia ogłosiło, że osoby, które stworzą ogród deszczowy na własnej posesji, mogą otrzymać dofinansowanie w wysokości 60 proc. kosztów jego wykonania. Gdańskie Wody apelowały z kolei, aby w ramach budżetu obywatelskiego zgłaszać projekty związane z małą retencją i opublikowały poradnik, jak stworzyć własny ogród deszczowy w pięciu krokach.
Kolejnym rozwiązaniem wykorzystywanym w walce z suszą i podtopieniami, które pojawia się wśród obywatelskich projektów w różnych miastach, są łąki. Podobnie jak ogrody deszczowe mają one niejedną zaletę - oczyszczają powietrze, stanowią dom dla wielu gatunków zwierząt, zapewniają pożywienie zapylaczom i pomagają magazynować wodę.
"Rośliny łąkowe mają nawet 25 razy dłuższe korzenie niż trawniki. Dzięki temu ich zapotrzebowanie na wodę jest znacznie mniejsze, co ogranicza podlewanie. Łąka wchłania też dwa razy więcej wody niż trawniki, a to ochrona przed podtopieniami i ratunek w czasie suszy" - tłumaczy Fundacja Łąka.
Łąki są także łatwiejsze w utrzymaniu niż zwykłe trawniki. Te drugie wymagają koszenia około 20 razy w ciągu jednego sezonu, podczas gdy łąki kosi się tylko dwukrotnie. Zamiana trawników na łąki zmniejsza emisję hałasu generowanego przez kosiarki i pozwala ograniczyć koszty związane z utrzymaniem miejskiej zieleni. Piotr Kempf z Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie, w którym łąki zdobią wiele poboczy i terenów rekreacyjnych, oszacował, że zmiana roślinności w mieście przyniosła sześciokrotne oszczędności związane z ograniczeniem kosztów koszenia. Niższa częstotliwość koszenia jest także przyjaźniejsza dla zwierząt żyjących wśród traw.
Łąki pokochali także mieszkańcy Warszawy. W ramach budżetu obywatelskiego na rok 2020 powstał projekt ogólnomiejskich łąkostrad, które mają zdobić m.in. przydrożne pasy zieleni przy alejach Jerozolimskich, Prymasa Tysiąclecia, Bora-Komorowskiego i Waszyngtona. Stołeczne łąki mają pokryć teren o łącznej powierzchni ośmiu hektarów, jednak nie wiadomo, czy tak się stanie, bo stołeczny Zarząd Zieleni odwołał przetarg na ich realizację, powołując się na cięcia budżetu związane z epidemią koronawirusa. O łąki upomnieli się także mieszkańcy Bemowa i Pragi-Północ, składając projekty dzielnicowe. Te inwestycje są w trakcie realizacji.
Śmieciomaty, ogrody deszczowe i łąki to niejedyne zielone inwestycje realizowane z budżetów obywatelskich. Jak Polska długa i szeroka mieszkańcy miast tworzą, a następnie wybierają projekty dotyczące zakładania nowych parków, sadzenia drzew czy walki z dzikimi wysypiskami śmieci. Inwestycje proekologiczne stanowią istotną część projektów realizowanych z budżetów partycypacyjnych. Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że 23 proc. wydatków z budżetów obywatelskich w latach 2016-2018 to wydatki związane z projektami dotyczącymi gospodarki komunalnej i ochrony środowiska. Więcej pieniędzy (25 proc.) wydano tylko na obywatelskie projekty związane z transportem.
Wydatki na projekty obywatelskie w latach 2016-2018 (do 30 września) oraz liczba realizowanych projektów Fot. Najwyższa Izba Kontroli
Dużą popularność projektów związanych z przyrodą widać także w podsumowaniach poszczególnych edycji miejskich budżetów obywatelskich. W 2019 roku miasto Kraków poinformowało, że wśród zwycięskich projektów najwięcej było tych związanych z zielenią i ochroną środowiska. Stanowiły one aż 34 proc. wybranych pomysłów, na drugim miejscu uplasowały się projekty dotyczące transportu (15 proc.), a na trzecim - ze sportem (14 proc.). Prymat projektów proekologicznych da się zauważyć także we Wrocławiu - cztery najwyżej ocenione projekty ponadosiedlowe z ubiegłego roku miały w nazwie słowo "zielony" lub "zieleń". Podobny trend widać w Warszawie. W większości stołecznych dzielnic najwięcej głosów zdobył pomysł związany z przyrodą. To samo dotyczyło projektów ogólnomiejskich - najwyżej ocenioną była inicjatywa pt. "2020 drzew dla Warszawy". W Gdańsku z kolei zauważono, że kwestie związane ze środowiskiem grają dla mieszkańców kluczową rolę, dlatego włodarze wyodrębnili "zieloną" część budżetu partycypacyjnego. Stanowi ona 20 proc. środków na projekty dzielnicowe i 30 proc. środków na projekty ogólnomiejskie.
Ogólnomiejskie projekty z najwyższą liczbą głosów w budżecie obywatelskim Warszawy na 2020 rok Fot. Urząd Miasta Stołecznego Warszawy
Budżet obywatelski można potraktować jako plebiscyt dotyczący potrzeb mieszkańców. Jeśli spojrzymy na nazwy projektów, które w ubiegłych latach zdobyły najwięcej głosów, zobaczymy zarys projektu miasta, które marzy się wielu osobom. Kiedy tysiące ludzi głosują za proekologicznymi projektami, zdają się mówić: "Chcemy zieleni, cienia i czystego powietrza, nie chcemy natomiast betonu, smogu oraz śmieci na ulicach i w lasach". Budżet partycypacyjny to także swego rodzaju księga skarg i zażaleń. Skoro mieszkańcy masowo głosują na projekty prośrodowiskowe, prawdopodobnie uważają, że władze realizują ich zdecydowanie za mało. Doktor Tomasz Jeleński z Politechniki Krakowskiej wskazuje, że rosnąca aktywność obywateli i organizacji społecznych domagających się większego zaangażowania ze strony samorządów w ochronę i poprawę jakości zieleni świadczy o tym, że sposób zarządzania zielenią w polskich gminach jest niezadowalający. Z wyników kolejnych głosowań dotyczących budżetów obywatelskich samorządowcy mogą dowiedzieć się, w jakich dziedzinach muszą odrobić zadanie domowe.
Budżety partycypacyjne stanowią jedynie niewielką część budżetów polskich miast. Inwestycje realizowane z tych środków są z reguły nieduże i mają charakter lokalny, a to zdecydowanie za mało, aby zatrzymać zmiany klimatu. Widać w nich jednak chęć zmiany, która mobilizuje obywateli i skłania ich do działania. Jeżeli decydenci zauważą, że zielony trend jest coraz silniejszy, być może będą realizować więcej proekologicznych projektów z własnej inicjatywy i ze środków innych niż budżety obywatelskie. Nie tylko po to, aby chronić przyrodę, lecz także po to, by utrzymać władzę. W końcu ci, którzy oddają głosy w ramach budżetów partycypacyjnych, głosują także przy urnach.
Budżety partycypacyjne to w Polsce idea wciąż bardzo młoda i potrzebująca promocji. Mówią o tym liczby - dla przykładu w 2019 roku w liczącej prawie dwa miliony mieszkańców Warszawie w głosowaniu na budżet obywatelski wzięło udział nieco ponad 100 tysięcy osób. Zainteresowanie nimi jednak wzrasta, na co wskazuje zarówno rosnąca liczba zgłaszanych projektów, jak i oddawanych głosów. Jakie pomysły wygrają w tym roku, dowiemy się niedługo, bo plebiscyty dotyczące budżetów obywatelskich przeprowadzane są jesienią. W największych polskich miastach będziemy mogli głosować według poniższego harmonogramu: