W kampanii pytali o kryzys klimatyczny, spotkała ich przemoc. "Nie damy się zastraszyć"

- Przeszliśmy przez długi etap poklepywania po plecach i mówienia, że "super", że robimy to, co robimy. Teraz czekamy na realne działania - mówi w rozmowie z Gazeta.pl aktywistka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego Klara Foryciarz. Młodzież w czasie kampanii starała się pytać kandydatów o kryzys klimatyczny. Jednak w najlepszym razie spotkała się z brakiem konkretów, a w najgorszym - z atakami i przemocą.

Dziś Piątek dla klimatu - jak co tydzień piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym

Rekordowo ciepła i bezśnieżna zima, susza, lokalne powodzie, pożar w największym parku narodowym w Polsce - wszystkich tych zjawisk doświadczyliśmy tylko w pierwszej połowie 2020 roku. Na świecie przykładów pogłębiającego się kryzysu klimatycznego jest jeszcze więcej, od fatalnych w skutkach upałów i pożarów w Australii, po rekordy temperatur na obu biegunach i wreszcie samą pandemię koronawirusa, którą wielu łączy z eksploatacją przyrody

Zdawałoby się, że postępujący kryzys przyrodniczy i paląca potrzeba walki ze zmianami klimatu byłyby w tych warunkach jednym z głównych - o ile nie najważniejszych tematów kampanii wyborczej. Tym bardziej, że Polacy martwią się zmianami klimatu. Jednak w kampanii przed 10 maja sprawy przyrodnicze pojawiały się niezbyt często (poza współorganizowaną przez Gazeta.pl debatą o klimacie), a w drugiej części (przed wyborami zaplanowanymi na 28 czerwca) - o klimacie nie mówiło się prawie wcale. W jedynej debacie na antenie TVP nie padło ani jedno związane z tym pytanie. 

Taki stan rzeczy próbowali zmienić aktywiści i aktywistki z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Pojawiali się na spotkaniach z kandydatami i próbowali pytać: "A co z klimatem?". O to, co usłyszeli od polityków i ich zwolenników i czy poprą któregoś z kandydatów pytamy dwoje aktywistów MSK z Warszawy, Tytusa Kiszkę i Klarę Foryciarz. 

Patryk Strzałkowski: Czy temat kryzysu klimatycznego dostatecznie wybrzmiał w kampanii wyborczej? 

Tytus Kiszka (TK): Widzę różnicę między tym, jak jest teraz, a jak ten temat wybrzmiewał np. w jesiennej kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Wtedy problem klimatu wybrzmiał bardzo mocno. Teraz kampania jest zdominowana przez inne kwestie - choć tak naprawdę z nim powiązane. Bo trwający kryzys epidemiczny także jest wiązany z eksploatacją przyrody. 

Klara Foryciarz (KF): Wcześniej, po strajkach klimatycznych, ta kwestia wchodziła do przekazu medialnego. Pojawiały się informacje o tym, że trzeba coś zrobić. Ale i tak były to obietnice, które nas nie satysfakcjonują - np. neutralność klimatyczna w 2050 roku, a nie wcześniej - albo pomijanie kwestii kryzysu klimatycznego, mieszanie go z problemami smogu czy plastiku.  

Czego zdecydowanie w tej kampanii zabrakło?

TK: Dla walki o klimat potrzebne jest myślenie perspektywiczne. Wychodzimy z kryzysu epidemicznego i staramy się zabezpieczyć przed kryzysem ekonomicznym. Musimy zdawać sobie sprawę, że odbudowa gospodarki po kryzysie musi być zieloną odbudową. Jesteśmy w przełomowym momencie, będziemy mieli szansę wykorzystać olbrzymie środki do podniesienia gospodarki. Nie możemy dopuścić do tego, żeby z jednego kryzysu wpaść w drugi. Tymczasem kandydaci w ogóle się do tego nie odnosili w kampanii. To rozczarowujące. 

Zatem mówienia o klimacie brakuje, a w czasie kampanii możliwości protestu są ograniczone przez epidemię. 

TK: Pandemia przeszkodziła nam w wychodzeniu na ulice. Planowaliśmy strajk klimatyczny 3 kwietnia. Po tym temat klimatu zupełnie zszedł z oczu polityków. Widzimy naglącą potrzebę, by w Polsce znalazł się ktoś na tyle odważny, by był w stanie mówić o klimacie nawet, kiedy nie jest to wygodne; kto aktywne pobierałby cele, jakie stawia nam nauka. Prezydent nie może tego obiecać, ale może aktywnie popierać te cele i zabiegać o ich realizację. 

Masowych protestów nie organizujecie, ale wasze aktywistki i aktywiści pojawiali się na spotkaniach z kandydatami. Byliście u wszystkich? 

TK: Byliśmy jako MSK na spotkaniach wszystkich kandydatów, którzy liczą się według sondaży: Andrzeja Dudy, Rafała Trzaskowskiego (a wcześniej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej), Szymona Hołowni, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Roberta Biedronia i Krzysztofa Bosaka.

Z którym z nich udało się porozmawiać bezpośrednio?

TK: Nasi aktywiści rozmawiali z Robertem Biedroniem w Opolu przy organizowanym przez niego okrągłym stole. Byliśmy także na spotkaniu z Rafałem Trzaskowskim. Z tymi dwoma kandydatami mieliśmy okazję porozmawiać bezpośrednio. 

KF: Od Szymona Hołowni i Rafała Trzaskowskiego dostaliśmy odpowiedź ws. naszych postulatów, w tym osiągnięcia neutralności klimatycznej przez Polskę wcześniej, niż w 2050 roku. Ci dwaj zadeklarowali wykorzystywanie weta wobec ustaw szkodliwych dla klimatu i stojących w sprzeczności z osiągnięciem neutralności klimatycznej, a także korzystanie z inicjatywny ustawodawczej w kreowaniu polityki klimatycznej. 

Poza tym jakich działań konkretnie od następnego prezydenta oczekujecie? Jego kompetencje ws. polityki klimatycznej są ograniczone. 

TK: Zdajemy sobie sprawę., że prezydent ma tu ograniczone kompetencje. W przyszłej głowie państwa upatrujemy osoby, która będzie pchała agendę klimatyczną do przodu. Byłaby kimś, kto ze świata polityki wychodziłyby z tematem kryzysu klimatycznego niezależnie od czasu i miejsca. Kto stawiałby klimat na równi z najważniejszymi sprawami państwa. 

Na niektórych wiecach Andrzeja Dudy spotkaliście się nie z próbą dialogu, a atakami werbalnymi i fizycznymi na waszych działaczy. Czy sami znaleźliście się w takiej sytuacji? 

KF: Ja i  Tytus mieszkamy w Warszawie, a na tych wiecach - w Opolu, Białymstoku i Krakowie - były osoby z lokalnych MSK. Te sytuacje mocno nas dotknęły. Nie damy się zastraszyć, ale było to rozczarowujące i niepokojące, że tak zostaliśmy potraktowani. 

TK: Pierwsza taka sytuacja w Opolu, gdzie aktywistki i aktywiści zostali poszarpani i poobijani, była dla nas szokiem. Nie myśleliśmy, że na wiecu z prezydentem Polski może nas spotkać przemoc. I to za pytanie, które nie jest ani kontrowersyjne, ani atakujące: zaatakowani mieli na transparencie napisane "A co z klimatem?". To pytanie powinno łączyć, a nie dzielić. Na kolejnych wiecach Andrzeja Dudy oraz wydarzeniach premiera dalej spotykamy się z przemocą. Niektórzy z nas zastanawiają się, czy chodzić na spotkania z prezydentem, bo boją się.

Czy na jakąkolwiek z tych sytuacji zareagował prezydent?

TK: Po wiecu w Krakowie naszym działaczom udało się dostać do Andrzeja Dudy i porozmawiać z nim przez 40 sekund. Powiedzieli o tym, co dzieje się na jego wiecach wyborczych. Prezydent uznał, że on tego nie usłyszał i w żaden sposób się do tego nie ustosunkował. Pomimo naszego oficjalnego oświadczenia z prośbą o przeprosiny, te akty przemocy nie zostały potępione.

Skąd waszym zdaniem ta agresja wobec haseł związanych z klimatem na wiecach prezydenta? 

KF: Urzędujący prezydent - kiedy już podnosi kwestie kryzysu klimatycznego - zamiast wejść w dyskusję, ma informację, że już zrobiono co trzeba. Że "Polska działa w ochronie klimatu". I wtedy aktywiści są postawieni w sytuacji, w której domagają się czegoś, co "zostało spełnione". I nie wiadomo, po co się awanturują.  

Andrzeja Dudę możecie - i Wy, i wyborcy - oceniać po jego pierwszej kadencji, pozostałych kandydatów nie. Jednak Rafał Trzaskowski od 1,5 roku jest prezydentem Warszawy i wobec niego także zgłaszaliście postulaty dotyczące klimatu. Jak oceniacie to, co w tym czasie zrobił? 

TK: Z Rafałem Trzaskowskim spotkaliśmy się rok temu, po naszym liście do niego i apelu, by zabrał głos w sprawie klimatu. My protestowaliśmy na ulicach Warszawy, a prezydent miasta się do tego nie ustosunkował. Wtedy obiecał nam Panel Obywatelski, którego stworzenie powinno trwać kilka miesięcy. W ubiegłym tygodniu dopiero rozpisano przetarg na jego organizację. My nie widzimy, by działania prezydenta i ratusza odzwierciedlały powagę kryzysu klimatycznego, a raczej jako coś, na czym można zbić kapitał polityczny. Rafał Trzaskowski mówi o "ociepleniu", a od dawna powinniśmy nazywać to, co się dzieje kryzysem klimatycznym. 

Któryś z innych kandydatów mówi o klimacie w taki sposób, jak tego oczekujecie? 

KF: Najbardziej Robert Biedroń i Szymon Hołownia, ale na różne sposoby. Hołownia konsekwentnie i świadomie mówi o szczegółach, ale nie odzwierciedlają tego jego postulaty.

TK: Z kolei Robert Biedroń brzmi, jakby chciał się z nami utożsamiać, używa naszych haseł, ale to od niego oczekujemy działań, a nie współudziału w walce o nie.

Politycy lubią mówić, jak wasze strajki ich "inspirują". 

KF: Przeszliśmy przez długi etap poklepywania po plecach i mówienia, że "super", że robimy to, co robimy. Teraz czekamy na realne działania. To świetnie, że przez rok strajków klimatycznych ten temat stał się bardzo ważną sprawą. W wyborach parlamentarnych był wymieniany jako druga najważniejsza kwestia dla głosujących. Okej. Teraz czekamy na działania. 

Zgadzacie się, że powinno się "głosować na klimat" - czyli przy wyborze kandydata brać w dużej - lub największej - mierze to, co postuluje w kwestii kryzysu? 

TK: Ja mam poczucie, że takie stwierdzenie jest nie na miejscu. Każdy powinien mieć możliwość "zagłosowania na klimat" bez poświęcania swoich innych wartości. Hasło "klimat ponad podziałami" oznacza, że każdy kandydat powinien mieć takie postulaty w swoim programie. Niezależnie, kto zostanie prezydentem - musimy działać. 

Czyli nie poprzecie któregoś z kandydatów?

KF: Nie popieramy żadnego z kandydatów. Jesteśmy ruchem apartyjnym. Staramy się kierować swoje działania do każdego polityka i każdej polityczki, niezależnie z której strony. Nie chcemy, żeby kwestia klimatu była sprawą jednej strony sporu politycznego.

W ostatnim czasie nie tylko uczestniczyliście  spotkaniach z kandydatami, ale też organizowaliście protesty dotyczące edukacji klimatycznej. Czego na tym polu oczekujecie od władz? 

KF: Domagamy się przede wszystkim kwestii kryzysu klimatycznego do podstawy programowej. Takim punktem krytycznym był dla nas film na stronie Ministerstwa Edukacji, w którym kryzys klimatyczny był przedstawiony z punktu widzenia pozytywnych efektów. Było tam wiele informacji niezgodnych z wiedzą naukową. Wysłaliśmy do ministra list, miał na odpowiedź trzy miesiące, został z tego jeszcze ponad miesiąc. 

TK: Protestami chcemy przypomnieć ministrowi, że wciąż czekamy na jego odpowiedź. Edukacja klimatyczna nie powinna czekać. Możemy ją prowadzić choćby od przyszłego roku szkolnego. Jeśli tylko będzie wola polityczna. 

Jak w waszym przypadku wyglądało poruszanie kwestii zmian klimatu w szkole?

KF: Z gimnazjum pamiętam, że w jednym z podręczników w rozdziale na temat zjawisk pogodowych obok informacji o tornadach była mała ramka z informacją, że jest zjawisko takie jak globalne ocieplenie. Cztery linijki. Kryzys klimatyczny był całkowicie pominięty. W liceum także wcale się o tym nie mówi, poza rozszerzoną geografią. A nawet na niej nie jest to omówione w sposób kompleksowy. A w niektórych podręcznikach jest wręcz mowa, że globalne ocieplenie nie jest zagrożeniem.

Ostatnie akcje i protesty MSK były niewielkie, dopiero od niedawna można organizować zgromadzenia do 150 osób. Kiedy planujecie wrócić do masowych protestów?

TK: Na razie testujemy pikiety z zachowaniem bezpiecznych odstępów. Nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja związana z epidemią, a chcemy być jak najbardziej odpowiedzialni. Myślę, że jeszcze sporo czasu, zanim będziemy mogli tłumnie wyjść na ulice.   

Więcej o: