Jednorazowe rękawiczki i maseczki trafiają do morza. Epidemia zagraża ograniczeniom plastiku

Kilka puszek i butelek, a poza tym 10 rękawiczek i cztery maseczki - to odpady znalezione w jednym punkcie w morzu u wybrzeża Francji. To jedynie przykład tego, jak pandemia COVID-19 zagraża walce z zaśmieceniem i jednorazowym plastikiem. Ale mamy też rozwiązania, które mogą pomóc uniknąć rozwoju tego kryzysu.

Krystalicznie czysta woda w weneckich kanałach, czyste powietrze, zwierzęta na ulicach miast - takie obrazki zachwycały wielu w czasie zamrożenia gospodarek w związku z epidemią. Ale czy na pewno "natura się leczy"? Niestety, niektórzy wykorzystują ten czas, by jeszcze bardziej niszczyć przyrodę. Zaś wraz z wykorzystaniem jednorazowych maseczek, rękawiczek i plastikowych opakowań grozi nam zahamowanie dążeń do ograniczenia zaśmiecania środowiska. 

Brytyjski Plastic Waste Innovation Hubnowym raporcie ostrzega przed środowiskowymi konsekwencjami masowego używania jednorazowych maseczek w związku z epidemią przez osoby spoza personelu medycznego. Autorzy wyliczyli, że gdyby wszyscy Brytyjczycy zaczęli codziennie używać jednorazowych maseczek (zrobionych z tworzyw sztucznych), to oznaczałoby wytworzenie 66 tys. ton dodatkowych odpadów. Dlatego rekomendują, by zamiast nich wykorzystywać wielorazowe (np. bawełniane) maski w przypadku osób niemających kontaktu z chorymi na COVID-19 sprawdzają się równie dobrze.  

Francuska organizacja pozarządowa Opération Mer Propre (fr. operacja czyste morze) ostrzegła pod koniec maja, że grozi nam katastrofa ekologiczna - a być może także sanitarna. W morzu w okolicy Antibes na południu Francji aktywiści tylko w jednym punkcie znaleźli - obok "zwykłych" odpadów - 10 lateksowych rękawiczkach i cztery maseczki. Napisali, że to dopiero początek i wraz z kolejnymi maseczkami i rękawiczkami lądującymi na ulicy czy w ściekach problem będzie narastał i może grozić katastrofa. Chodzi nie tylko o zaśmiecenie morza, ale też dalsze rozprzestrzenianie wirusa, który może znajdować się na tych przedmiotach. 

Kłopotliwe odpady z epidemii

Kolejnym problematycznym środkiem ochronnym są jednorazowe rękawice. Wirus może przenosić się, jeśli dotkniemy ręką zakażonej powierzchni, a następne dotkniemy twarzy. Poprawne użycie rękawiczek może być pomocne (jednak trzeba pamiętać, że wirus zostaje na nich tak samo, jak na ręce). Z drugiej strony ich masowe użycie także oznacza wytworzenie ton dodatkowych odpadów. W tym wypadku trudniej o wielorazowy zamiennik spełniający to samo zadanie, jednak w większości przypadków tak samo skuteczne jest regularne i dokładne mycie lub dezynfekowanie rąk.

Nawet poprawnie wyrzucone środki ochronne są problemem dla środowiska, ponieważ nie można ich recyklingować i trzeba wyrzucić do odpadów zmieszanych. Zainfekowane rękawiczki czy maseczki mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia pracowników sortowni odpadów. To tym bardziej niepotrzebne ryzyko, że rękawiczki czy maski i tak nie nadają się do przetwarzania, a do tego mogą uszkodzić maszyny w sortowni - opisuje CNN. 

Problem dotyczy nie tylko jednorazówek bezpośrednio związanych z walką z epidemią, jak rękawiczki czy maseczki. Niektóre sklepy zaczęły pakować pieczywo czy produkty sprzedawane na wagę do foliowych torebek, choć wcześniej można było korzystać z własnych lub papierowych torebek. Na początku epidemii wyprzedały się chusteczki z alkoholem i żele antybakteryjne w małych, plastikowych opakowaniach. Nie wiadomo, jak długo stosowanie środków ostrożności będzie konieczne i czy niektóre nawyki nie zostaną z nami na dłużej, niwecząc postęp osiągnięty w ograniczaniu śmiecenia. 

Okazja dla lobby tworzyw sztucznych 

Zahamowanie działań na rzecz ograniczenia jednorazowego plastiku może być nie tylko skutkiem ubocznym pandemii, ale też wynikiem działań lobby tworzyw sztucznych. Stara się ono wykorzystać okazję, promując plastik jako "bezpieczne" w czasie epidemii tworzywo do wytwarzania opakowań. Z jednej strony plastik ma bezsprzeczne zalety w profesjonalnym zastosowaniu medycznym i nie tylko. Z drugiej - to nie śmieci ze szpitali są największym problemem dla środowiska.  

"New York Times" opisuje, że w USA lobby tworzyw sztucznych m.in. atakowało torby wielokrotnego użytku jako "idealne środowisko dla zarazków". Dziennik informuje, że wytwórcy jednorazowych foliówek starają się w czasie epidemii walczyć z coraz powszechniejszymi zakazami używania plastikowych jednorazówek. Choć rzeczywiście bakterie i wirusy mogą przetrwać na torbach z tkaniny, to to samo tyczy się plastiku. Według badań nowy koronawirus może przetrwać na plastikowej powierzchni 3-7 dni, dłużej niż na papierze czy ubraniach. Jednak wielorazowe opakowania dla zachowania bezpieczeństwa wymagają mycia lub dezynfekcji, a jednorazowe można wyrzucić. "Financial Times" opisuje, jak kawiarnie w Wielkiej Brytanii wróciły do jednorazowych kubków. Zwraca uwagę, że także częstsze zamawianie jedzenia oznacza więcej odpadów. Do tego nowy popyt zbiegł się w czasie z rekordowo niskimi cenami ropy naftowej, surowca, z którego powstaje wiele tworzyw sztucznych. 

W niektórych krajach zakazy używania jednorazowego plastiku zostały czasowo zniesione lub opóźnione. Unia Europejska nie zgodziła się z apelami przemysłu tworzyw sztucznych, by opóźnić wejście w życie dyrektywy wymierzonej w zanieczyszczające morza jednorazówki. 

W Polsce regionalne zakazy używania jednorazowego plastiku nie są popularne (ustawę zakazująca plastikowych toreb przyjął w tym roku Wałbrzych, ale decyzję radnych uchylił wojewoda po tym, jak domagał się tego Polski Związek Przetwórców Tworzyw Sztucznych). Zbliżamy się jednak coraz bardziej do wejścia w życie wspomnianego unijnego zakazu niektórych plastikowych jednorazówek. Zgodnie z dyrektywą "sprzedaż jednorazowych sztućców, patyczków do uszu, słomek i mieszadełek z plastiku zostanie zakazana do 2021 r.". W ciągu dekady trzeba będzie wprowadzić system pozwalający na to, by 90 proc. plastikowych butelek było zbieranych i przetwarzanych.

Pandemia może opóźnić nie tylko działania na poziomie rządowym, ale też u poszczególnych biznesów. Wiele przedsiębiorstw odnotowało straty z powodu epidemii i może niechętnie patrzeć na - nieraz droższe - przyjazne dla środowiska rozwiązania. - Teraz inwestowanie w cokolwiek droższego (w gastronomii - red.)  nie jest teraz priorytetem. Jeśli ktoś może wybrać tańszą opcję, to tak zrobi, żeby przetrwać - mówiła w rozmowie z Gazeta.pl Agnieszka Bukowska, autorka książki "LESS WASTE Polska".

Uwaga na fałszywe rozwiązania

Trzeba pamiętać, że segregacja i recykling śmieci to tylko część rozwiązania i by poradzić sobie z zaśmieceniem środowiska oraz zanieczyszczeniem oceanów musimy nie tylko więcej recyklingować, ale też produkować mniej śmieci. Dlatego trzeba uważać - być może szczególnie teraz - na fałszywe rozwiązania i tzw. greenwashing. 

Jedną z taktyk stosowanych przez grupy interesu jest zrzucenie winy na zaśmiecenie środowiska nie na producentów plastikowych opakowań, a na konsumentów. Już w latach 70. organizację Keep America Beautiful zachęcająca do nieśmiecenia finansowali... niektórzy z największych producentów produktów w plastiku. Chodziło o przesunięcie odpowiedzialności za śmieci z producentów (którzy dzięki nim zarabiają) na obywateli (którzy i tak ponoszą koszty wywozu śmieci, sprzątania miast i środowiskowych skutków zanieczyszczenia). Ta taktyka nie jest nowa, ale wciąż bywa stosowana przez największych zaśmiecaczy, którzy wolą obarczyć społeczeństwo odpowiedzialnością za sprzątanie środowiska, niż samemu być odpowiedzialnym za opakowanie w całym "cyklu życia", a nie tylko do momentu, w którym zostaje sprzedane i przynosi zysk.

Innym fałszywym rozwiązaniem są zastępstwa plastikowych jednorazówek, przestawiane jako "kompostowane", "biodegradowalne" lub naturalne. Takie opakowania mogą być częścią rozwiązania - jednak nieraz są tak samo problematyczne. Jak opisuje BBC, wiele z opakowań z "kompostowalnego" tworzywa nadaje się do kompostowania tylko w przemysłowych warunkach i nie rozłożą się (lub będzie to trwać bardzo długo) w domowym kompostowniku lub jeśli trafią do oceanu czy na wysypisko. Takie odpady wciąż wymagają segregowania i odpowiedniego procesu, podobnie jak "zwykły" plastik. Dla konsumentów mogą być problematyczne, bo nie zawsze wiadomo, do jakiego pojemnika powinny trafić - nie nadają się do tego na śmieci poddawane recyklingowi, niekoniecznie mogą być w koszu na śmieci bio (tym bardziej, że odbierający je pracownicy mogą nieświadomie uznać je za zwykły plastik). Ich upowszechnienie mogłoby wymagać dostosowania całego systemu. 

Według ekspertów cytowanych przez BCC, biodegradowalne tworzywa mogą znaleźć zastosowanie przy zabrudzonych opakowaniach żywności (torebki herbaty, saszetki keczupy, naklejki na owoce itd), wtedy taki śmieć można w całości kompostować. Choć mogą dawać pozytywne efekty, mogą też odwracać uwagę od tego, by po prostu zrezygnować z jednorazówek, gdzie tylko się da. 

Przejadamy 1,6 Ziemi - a zasoby w końcu się skończą

O tym, co może być realnym rozwiązaniem problemu śmieci i plastiku, pisała w artykule "Recepta na zdrową Ziemię: gospodarka obiegu zamkniętego" Katarzyna Karpa-Świderek z WWF. Jak pisze, "nasza pacjentka Ziemia zachorowała na COVID-19. W czasie pandemii doświadcza większego marnotrawstwa żywności i zwiększonej produkcji odpadów, w tym z tworzyw sztucznych, które nie podlegają recyklingowi".

Przekonuje, że by poradzić sobie ze śmieciami (oraz innymi problemami środowiskowymi) powinniśmy przejść na gospodarkę obiegu zamkniętego. O co chodzi? Obecnie gospodarka funkcjonuje w modelu "weź, wytwórz, wyrzuć". Zużywane przez nas opakowania, sprzęty, ubrania i nie tylko często służą nam krótko, a gdy przestaną - wyrzucamy i je i zapominamy. Jednak one wcale nie znikają i stają się problemem dla środowiska. Zaś zasoby wykorzystane do ich wytworzenia - woda, energia (często z paliw kopalnych) i surowce - zostają zmarnowane. Tylko dziewięć procent towarów na świecie jest przetwarzanych. 

W modelu gospodarki obiegu zamkniętego produkty nie są wyrzucane, ale odzyskujemy z nich wszystkie surowce, które się da. To, czego nie da się przerobić, można wykorzystać do wytworzenia energii (spalarnie śmieci) czy jako kompost. To wymaga fundamentalnych zmian: innego projektowania opakowań (z myślą o ich recyklingu), rezygnacji lub ograniczenia do minimum wszelkich jednorazówek, których nie da się ponownie przetworzyć, a także zmuszenia producentów do odpowiedzialności za opakowania w całym ich cyklu życia (np. odbieranie butelek). 

Obieg zamknięty pozwala ograniczyć śmiecenie, ale też niszczenie przyrody przez wydobycie surowców i spalanie paliw kopalnych, co napędza kryzys klimatyczny. Ponadto według raportu Deloitte z 2018 roku gospodarka obiegu zamkniętego się opłaca. Jego autorzy piszą, że "konsumujemy 1,6 razy więcej zasobów, niż pozwalają na to możliwości regeneracyjne Ziemi". Ta liczba to "tylko" tyle, ponieważ świat nie jest równy. Gdyby wszyscy konsumowali tak dużo jak kraje o wysokich dochodach, to "przejadalibyśmy" cztery razy więcej zasobów, niż jest dostępnych. Tymczasem według autorów raportu "jeden procent oszczędności kosztów materiałów i energii może przynieść wzrost PKB o 19,5 miliarda złotych w skali roku".

Więcej o: