Punkt krytyczny w Amazonii. Części lasu emitują więcej dwutlenku węgla, niż pochłaniają

Patryk Strzałkowski
Puszcza Amazońska może stać przed punktem krytycznym, w którym zamiast pochłaniać dwutlenek węgla zacznie go... emitować. 10-letnie badanie pokazuje, że tak dzieje się już teraz w częściach największego lasu deszczowego. Polskim lasom nie grozi taka katastrofa, jednak będą pochłaniać coraz mniej dwutlenku węgla.

Dziś Piątek dla Klimatu - jak co tydzień w Gazeta.pl i Next.gazeta.pl piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym.

"Zielone płuca Ziemi" duszą się i wkrótce mogą przestać oddychać. Amazoński las deszczowy został zdegradowany do takiego stopnia, że jego fragmenty emitują więcej dwutlenku węgla, niż pochłaniają. Już teraz mogą one stanowić 1/5 jego powierzchni, a obszar ten może wzrosnąć - wynika z badania, które opisuje BBC. Przyczynia się do tego przede wszystkim wylesianie, ale też zmiany klimatu. Dalsze utrzymanie takiego trendu grozi uruchomieniem tzw. "punktu krytycznego" globalnego ocieplenia. 

Puszcza Amazońska jest największym lasem deszczowym na świecie, "skarbnicą bioróżnorodności", domem setek tysięcy gatunków i rdzennych ludów, a także ważnym elementem systemu klimatycznego. Drzewa i inne rośliny w trakcie swojego życia pochłaniają z atmosfery dwutlenek węgla - najważniejszy z gazów cieplarnianych. Jednak kiedy umierają, są wycinane lub spalane, to oddają zgromadzony dwutlenek węgla z powrotem. W naturalnym stanie lasy pochłaniają więcej CO2, niż emitują. Ich niszczenie przez człowieka zaburza równowagę i doprowadza do sytuacji, że "pochłaniacz" gazu cieplarnianego staje się jego źródłem. 

Takiej sytuacji w Amazonii naukowcy obawiali się od dawna. Teraz potwierdzono, że w części puszczy już to się dzieje. Zespół naukowców pod kierownictwem prof. Luciany Gatti przez ostatnie 10 lat mierzył poziom CO2 w Amazonii przy pomocy wyposażonych w czujniki samolotów. Z niepublikowanego jeszcze badania wynika, że większość puszczy zachowała jeszcze zdolność do absorbowania dwutlenku węgla. Ale najbardziej zniszczona część - ok. 20 proc. powierzchni Amazonii - straciła ją i uwalnia więcej CO2, niż jest w stanie wchłonąć. Przyczyną jest obumieranie drzew i celowe wycinki oraz wypalanie.

To zjawisko może rozszerzyć się stopniowo na resztę puszczy. Wg prognoz w ciągu 30 lat nawet połowa lasu deszczowego może zmienić się w suchą sawannę, emitując w tym czasie gaz cieplarniany. Naukowcy obawiają się, że Amazonia stoi u progu tzw. punktu krytycznego.

 

Punkt krytyczny w Amazonii

"Punkty krytyczne" w kontekście kryzysu klimatycznego oznaczają groźne zjawiska, które mogą jeszcze pogorszyć sytuację. Mówimy o nich wtedy, kiedy zmiany klimatu doprowadzają do przekroczeniu pewnego progu (lub właśnie punktu krytycznego), po którym następuje całkowita zmiana zachowania danego elementu systemu klimatycznego. Te skomplikowane mechanizmy serwis carbonbrief.org porównuje do sytuacji dziecka na zjeżdżalni: zaczyna się odpychać, żeby zacząć zjeżdżać i po przekroczeniu "punktu krytycznego" nie jest już w stanie się zatrzymać ani zawrócić. Po chwili znajduje się już na dole zjeżdżali, czyli w nowej sytuacji. 

Jednym z nich jest utrata lodu morskiego w Arktyce. Biegun Północny jest pokryty lodem morskim, który zwiększa swój zasięg zimą i zmniejsza latem. Wraz z ocieplaniem się atmosfery i oceanów jego powierzchnia jest coraz mniejsza. Według najgorszych prognoz w ciągu kilkunastu lat latem może zniknąć całkowicie. Wtedy energia słoneczna. która jest odbijana przez jasną powierzchnię lodu, będzie pochłaniana przez ciemny ocena. To jeszcze zwiększy tempo ocieplania. 

W Amazonii zmiany klimatu, razem z bezpośrednim niszczeniem lasu przez człowieka, doprowadzają do ograniczenia jego możliwości wchłaniania dwutlenku węgla. Jeśli ten proces będzie postępować, dojdziemy do punktu krytycznego, w którym większość puszczy zacznie wysychać i emitować CO2, zamiast je pochłaniać. Nie wiadomo dokładnie, kiedy mogłoby dojść do przekroczenia punktu krytycznego. Zależy to zarówno od tempa wylesiania, jak i poziomu ocieplenia klimatu. Jednak wg niektórych prognoz w części Amazonii mogłoby dość do samoczynnego wysychania po przekroczeniu 20-25 proc. wylesienia. Obecnie jest to 17 proc. i jeśli trend nie zostanie zatrzymany, możemy przekroczyć próg wymierania puszczy za mniej niż 20 lat. Skutkami była katastrofa ekologiczna i wymianie tysięcy gatunków, ogromne straty ekonomiczne, a także dodatkowe zasilenie efektu cieplarnianego.

Wg autorów opisywanego przez BBC badania, jeszcze w latach 80. i 90. Amazonia pochłaniała nawet dwa miliardy ton dwutlenku węgla rocznie. Obecnie jest to 1,2 miliarda. Oznacza to, że w atmosferze zostaje rocznie dodatkowe 800 mln ton CO2 - tyle, ile emitują całe Niemcy. Do tego dochodzą gazy cieplarniane uwolnione z powodu pożarów i wylesiania. W ubiegłym roku niszczenie lasów Amazonii ponownie przyspieszyło, za co obwiniany jest częściowo nowy prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który krytykował obrońców przyrody i sprzyja gigantom agrobiznesu, odpowiedzialnym za dużą część wylesiania.

"Polskie lasy nie zapewnią nam neutralności klimatycznej"

Temat pochłaniania dwutlenku węgla przez lasy pojawia się także nieraz w kontekście Polski. Przez lata pojawiały się inicjatywy polityków, których założeniem było wykorzystanie potencjału lasów w pochłanianiu CO2 do usprawiedliwienia dalszych emisji ze spalania węgla i innych paliw kopalnych. Pojawiły się nawet pomysły włączenia lasów do systemu handlu emisjami. Wiemy jednak, że nie ma mowy, by lasy mogły zastąpić odejście od węgla: wszystkie lasy w Polsce pochłaniają tyle CO2, ile emituje jedna tylko elektrownia Bełchatów. W ubiegłym roku Monika Sekuła z Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami przyznała, że "lasy nie zapewnią nam neutralności klimatycznej". Tym bardziej, że ich zdolność do wyłapywania dwutlenku węgla będzie spadać. Czy jednak grozi nam scenariusz z Amazonii? Zapytaliśmy o to Lasów Państwowych.

Jak informuje w odpowiedzi na nasze pytania Krzysztof Trębski z zespołu ds. mediów LP, lasy w Polsce obecnie są pochłaniaczem netto CO2 - czyli więcej go pochłaniają niż emitują. Jednak nie wszystkie tak samo:

"Najwięcej pochłaniają lasy, które intensywnie przyrastają (lasy w wieku od około 40 do około 80 lat). W Polsce drzewostany starzeją się (średni wiek drzewostanu w Lasach Państwowych rośnie nieprzerwanie od dekad), a ponieważ z wiekiem drzewa przyrastają coraz wolniej, zmniejszają się ich zdolności absorpcyjne pod kątem pochłaniania CO2".

Eksperci prognozują, że przy utrzymaniu obecnych trendów w latach 2040-2050 polskie lasy będą pochłaniać jedynie 1/3 dzisiejszej absorpcji CO2, czyli ok. 12 mln ton netto. Jednak o ile nie dojdzie do drastycznej zmiany, to przez najbliższe 30 lat nie grozi znam, że lasy będą emitować więcej dwutlenku węgla, niż mogą pochłonąć. Nasza sytuacja różni się od tej w Ameryce Południowej, ponieważ "nie mamy do czynienia z wylesianiem, czyli trwałym przekształcaniem gruntów leśnych w grunty o innym przeznaczeniu, a wręcz odwrotnie - powierzchnia lasów od ponad 70 lat wzrasta". 

Jak informuje Trębski, podejmowane są działania mające minimalizować emisje CO2 w lasach (które pochodzą nie tylko z drzew, ale też m.in. z gleby). Chodzi o "metody gospodarowania lasami", które mają minimalizować uszkodzenie gleby czy odtwarzanie terenów podmokłych, które magazynują dwutlenek węgla. Ponadto LP deklarują, że dążą do "systematycznego wprowadzania młodego pokolenia drzew", które osiągną maksymalny poziom absorpcji CO2 za 40-50 lat. Lasy Państwowe pracują też nad projektem Leśnych Gospodarstw Węglowych, które miałyby zwiększyć możliwości pochłaniania dwutlenku węgla w porównaniu do "zwykłych" lasów. Jednak nawet zastosowanie ich na szeroką skalę miałoby stosunkowo niewielki wpływ - wyliczano w serwisie naukaoklimacie.pl.

Podobnie jak w przypadku Amazonii, relacja między zmianami klimatu i lasami jest dwustronna. Wpłyną także na polskie lasy, m.in. przez susze i jej następstwa oraz gwałtowne zjawiska pogodowe. To powoduje, że "rośnie ryzyko wielkopowierzchniowego zamierania lasów". A "osłabiony, zamierający, a do tego starzejący się las będzie miał odpowiednio mniejszą zdolność do pochłaniania CO2" - pisze Trębski - i podkreśla, że dlatego prowadzone są działania mające przystosować lasy do zmieniających się warunków. "Są one dziś priorytetem dla zrównoważonej gospodarki leśnej" - podkreśla. 

Sadzenie drzew nie zastąpi odchodzenia od paliw kopalnych 

Donald Trump ogłosił niedawno, że w ramach dbania o środowisko Stany Zjednoczone przyłączą się do inicjatywy posadzenia i ochronienia biliona drzew. To dobrze - mogłoby się wydawać. Co jest złego w sadzeniu drzew, skoro wiemy, jakie będą skutki niszczenia lasów? 

Sprawa robi się jednak bardziej skomplikowana, kiedy weźmiemy pod uwagę cały kontekst. Donald Trump zaczął proces wycofywania USA z Porozumienia paryskiego i podjął szereg innych działań sabotujących walkę z kryzysem klimatycznym. Dlatego udział w głośnej inicjatywie sadzenia drzew może być dla Trumpa - i wielu innych przywódców czy przedsiębiorstw - listkiem figowym wobec szkodliwych dla środowiska działań. To wymówka, mająca pozwolić dalsze bogacenie się firm i polityków na paliwach kopalnych, niszczących klimat planety. 

Drzewa nie zapewnią ani Polsce, ani reszcie świata neutralności klimatycznej - emitujemy tak dużo gazów cieplarnianych, że lasy nie są w stanie tego zneutralizować. Nie można pozwolić, by inicjatywy takie jak sadzenie "biliona drzew" z udziałem USA pozwolił ujść na sucho z dalszym wsparciem dla paliw kopalnych. Z drugiej strony niszczenie lasów może jeszcze bardziej pogorszy kryzys klimatu i środowiska naturalnego w ogóle. Dlatego trzeba wspierać lasy i sprzyjające im inicjatywy, ale przede wszystkim walczyć z problemem u źródła, czyli jak najszybsze odejście od spalania paliw kopalnych i innych ograniczenie źródeł gazów cieplarnianych. 

Więcej o: