Dziś Piątek dla Klimatu - jak co tydzień w Gazeta.pl i Next.gazeta.pl piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym.
Jeśli macie wrażenie, że coś z pogodą jest nie tak - to macie rację. Zima dotychczas jest znacznie cieplejsza niż zazwyczaj. W grudniu, pomimo kilku chłodniejszych dni, temperatura w Polsce była o 3,7 stopnia wyższa od średniej. W styczniu mamy dotychczas ponad cztery stopnie powyżej normy, a według prognoz ta anomalia może jeszcze wzrosnąć.
Rzecznik prasowy IMGW-PIB Grzegorz Walijewski powiedział, że instytut nie podsumowuje stycznia, zanim się nie skończy. Jednak wiadomo, że jak dotychczas ten rok jest “zdecydowanie bardziej suchy” w porównaniu do lat poprzednich.
- Ten styczeń będzie suchy i ciepły. Sprawdzają się nasze prognozy, według których temperatury miały być powyżej normy, a opady - poniżej - stwierdził. Na normę przyjmuje się okres od 1981 roku do 2010. - Wystarczy zobaczyć, co dzieje się za oknem. Teraz mamy dwa stopnie na plusie, wczoraj było cztery, a kilka dni temu w południowo-zachodniej części kraju obserwowaliśmy temperatury maksymalne dochodzące do kilkunastu stopni - powiedział. Styczeń będzie z dużym prawdopodobieństwem kolejnym - po listopadzie i grudniu - miesiącem z “ekstremalnie wysokimi temperaturami”. - Zresztą cały 2019 rok był w Polsce najcieplejszym od przynajmniej 1851 roku - dodał Walijewski.
Według aktualnych prognoz w niemal całym kraju - poza rejonami górskimi - w lutym, marcu i kwietniu temperatury będą powyżej normy. W marcu i kwietniu mogą pojawić się opady o wartościach w okolicach normy, jednak jeśli temperatury będą dodatnie, będzie to deszcz, a nie śnieg.
- Czyli prognozy są złe. Dlaczego? Jeśli ktoś nie lubi zimy, to może być zadowolony. Ale jeśli chce też mieć latem normalne ceny warzyw i owoców, to gorzej. A grozi nam susza - ocenił rzecznik IMGW. - Już teraz sytuacja na rzekach i w jeziorach jest gorsza niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Według naszych badań nie było takiego roku jak ten, który się zaczął. Były lata suche, ale nie aż tak - powiedział.
Jest nie tylko ciepło, lecz także sucho i bezśnieżnie. Tylko przez krótki czas najwyżej jedna trzecia Polski była pokryta śniegiem. Zasięg pokryty śnieżnej jest znacznie poniżej normy. To, jak stan pokrywy śnieżnej odbiega od średniej, widać na poniższym wykresie Centrum Badań Kosmicznych PAN:
.
Walijewski powiedział, że w około połowie stacji na rzekach notowany jest niski stan wody. W ubiegłym roku - który i tak był suchy - w tym okresie na ośmiu stacjach odnotowano najniższy poziom, klasyfikowany jako “średni niski stan wody”. - 18 stycznia był on przekroczony na 72 stacjach. Brak wody widać też w drugim wyznaczniku, czyli przepływie wody. - Wyliczamy go na około 500 stacjach. Z tego na 40 ten przepływ jest poniżej średniej niskiej. Na początku 2019 roku było takich stacji trzy - podkreślił rzecznik. Wody brakuje nie tylko na rzekach, lecz także w glebie. - Wilgotność gleby jest istotna dla roślin, żeby mogły prawidłowo rosnąć. Tymczasem na głębokości od siedmiu do 28 cm wilgotność gleby w wielu miejscach kraju spada do 40 proc., nawet do 35 proc. To jest absolutne minimum, żeby rośliny mogły rosnąć - powiedział rzecznik. Jeśli sytuacja się nie zmieni, rolnicy - a więc i konsumenci - będą mieli problem.
Prof. Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego wskazał, że klimat zmienia się w sposób, który “nie jest dla nas korzystny”. Ocenił, że - choć mogą jeszcze przyjść mrozy i śnieg - to utrzymanie się obecnej pogody do końca zimy będzie oznaczać "bardzo poważny problem z wodą". - W zeszłym roku zużycie wody było w różny sposób regulowane w 350 gminach w Polsce. W tym roku może być jeszcze gorzej - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl.
Jak ocenił ekspert Koalicji Klimatycznej, to będzie miało swoje konsekwencje dla rolnictwa. - Można spodziewać się znacznie mniejszych plonów ze względu na suszę i wzrostu cen żywności. Obawiam się też tego, że ponieważ jest dość ciepło, to w niektórych regionach rośliny mogą wejść w fazę wzrostu, A jeśli po tym przyjdą przymrozki, to będziemy mieli klęskę - stwierdził. Dodatkowo ciepła pogoda jest niesprzyjająca dla upraw ozimych, jak np. niektóre odmiany rzepaku czy pszenicy. - One wymagają przemrożenia, a tego nie ma. Tu też możemy spodziewać się mniejszych plonów - dodał. Wreszcie istnieje zwiększone ryzyko ze strony szkodników i patogenów, które są "regulowane" przez mróz. - Widać też np., że już teraz można złapać kleszcza, bo nie są one w fazie hibernacji, tylko są aktywne - powiedział.
Susza ma związek zarówno z brakiem opadów, jak i innymi czynnikami, jak retencja wody, użytkowanie terenu, praktyki w rolnictwie i leśnictwie, wykorzystanie zasobów wodnych.
Jak ma się ciepła zima do ocieplenia klimatu? Wiemy, że pojedyncza fala mrozów nie jest zaprzeczeniem zmian klimatu, tak jak jedna ciepła zima nie jest sama w sobie ich potwierdzeniem. Ale trend coraz cieplejszych zim - już tak.
- Taki przebieg zimy, bezśnieżny, ciepły, z małą ilością opadów, mieści się w naturalnej zmienności warunków pogodowych. Takie zimy od czasu do czasu się zdarzały. Gdyby to był pojedynczy przypadek, to nie byłoby czym się przejmować. Ale problem zaczyna się, gdy dostrzegamy długotrwałą tendencję, która wskazuje, że z pogodą coś się dzieje
- tłumaczył prof. Karaczun. - Wzrasta średnia temperatura powietrza, w Polsce - według różnych badaczy - od jednego do 1,3 stopnia Celsjusza. Mamy trend coraz bardziej niestabilnej pogody. Mamy też trzeci rok bardzo poważnej suszy. To wskazuje, że z klimatem coś się dzieje - dodał.
Rzecznik IMGW ocenił, że gołym okiem widać postępowanie zmian klimatu. - Nie ma pokrywy śnieżnej, nie ma ujemnej temperatury, nawet w nocy. Według raportów Światowej Organizacji Meteorologicznej w naszej strefie klimatu umiarkowanego będziemy mieli w przyszłości dwie pory roku - powiedział.
- To, co teraz mamy: jesień, zima, lato, wcześniej nawet przedwiośnie - to zostaje powoli zatracone. Będą dwie: chłodna i mokra oraz ciepła i sucha. Będziemy musieli przyzwyczajać się do takiego stanu rzeczy. Jeżeli będą zimy takie, jak pamiętamy np. z lat 90., to zdecydowanie rzadziej - dodał Walijewski.
Zarówno ciepłe i suche zimy, jak ich skutki nie są zaskoczeniem. Dokładnie takie efekty zmian klimatu przewidywali eksperci, nawet po stronie rządowej. Według rządowego dokumentu "Polityka ekologiczna państwa 2030" zmiany klimatu będą w Polsce skutkowały nie tylko falami upałów, powodziami i częstszym pojawianiem się huraganowych wiatrów, lecz także "częstszym występowaniem susz oraz związanymi z tym stratami w produkcji rolnej i leśnej, ograniczeniu w dostępie do wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi oraz zwiększonym ryzyku pożarów lasów. Prognozuje się również częstsze występowanie temperatur oscylujących wokół zera stopni Celsjusza zimą, co może doprowadzić do zwiększenia uszkodzeń dróg i placów". Dużym zagrożeniem są zmiany w opadach:
Ze zmianami klimatu wiążą się niekorzystne zmiany warunków hydrologicznych. Wprawdzie roczne sumy opadów nie ulegają zasadniczym zmianom, jednak ich charakter staje się bardziej nierównomierny, czego skutkiem są dłuższe okresy bezopadowe przerywane gwałtownymi opadami (nawalne deszcze). Przykładowo województwo łódzkie będzie zagrożone silnym pustynnieniem oraz równolegle powodziami w dolinach największych rzek regionu, czyli Warty, Pilicy i Bzury.
Według dokumentu "poziom wód gruntowych będzie się obniżał, co negatywnie wpłynie na różnorodność biologiczną i zasoby naturalne, w szczególności na zbiorniki wodne i tereny podmokłe". Wprost jest tam powiedziane, że zmiany "będzie można zaobserwować również w porze zimowej, kiedy to skróci się okres zalegania i grubość pokrywy śnieżnej oraz nasili się proces ewaporacji, co wpłynie na spadek zasobów wodnych kraju".
Nie zapominajmy, że klimat nie jest tym samym co pogoda, i wzrost średniej temperatury nie oznacza, że już wcale nie będzie chłodnych i śnieżnych zim. Owszem, takie będą się jeszcze pojawiać - jednak zdecydowanie rzadziej; więcej będzie zaś zim cieplejszych i bezśnieżnych.
Prof. Zbigniew Karaczun podkreślił, że ocieplający się klimat nie oznacza, że mróz czy śnieżne zimy nie będą pojawiać się już wcale. - To zależy od różnych czynników i zmiany są naturalne. Ale istotny jest trend i gdyby zdarzyło się chłodne lato i mroźna zima, to nie zmienia wieloletniego wzrostu temperatury - powiedział.
Serwis meteomodel.pl opisuje, że według jednego z modeli w latach 2020-2030 będą średnio trzy miesiące w roku z temperaturą chłodniejszą od normy, zarówno zimą, jak i latem. "Jasne jest więc, że nadal, mimo ocieplenia klimatu, powinniśmy się spodziewać występowania chłodnych miesięcy" - czytamy na stronie. Jak opisywał serwis naukaoklimacie.pl, zmiany klimatu na umiarkowanych szerokościach geograficznych mogą mogą wręcz przyczynić się do zwiększonych opadów śniegu i fal mrozu. Jednak "trwające kilka dni epizody intensywnych opadów" śniegu "nie mają szansy przełamać tych długookresowych trendów, choć mogą wyglądać spektakularnie".
Zmiany klimatu nie oznaczają, że mrozów nie będzie wcale, jednak zmienią się wzorce pogodowe - często z negatywnymi skutkami. Jak czytamy w "Polityce ekologicznej państwa", "w ostatnich latach obserwuje się niekorzystną tendencję polegającą na tym, że przyspieszenie początku sezonu wegetacyjnego jest większe niż przyspieszenie końca sezonu przymrozkowego. Wskutek tego przymrozki pojawiają się w mniej korzystnych fazach rozwoju roślin - w czasie kwitnienia lub nawet zawiązywania owoców, czyli wówczas, gdy wrażliwość roślin na niskie temperatury jest najsilniejsza. Zjawisko to jest zdecydowanie negatywne dla roślin, w tym także chronionych".
Pojawia się też inne zagrożenia: "W związku z wydłużeniem okresu wegetacyjnego spowodowanym wzrostem średniej temperatury zwiększa się zagrożenie wystąpienia szkodników roślin uprawnych oraz zmiany zasięgu ich występowania". To samo dotyczy lasów.