Polska ściąga rekordowe ilości węgla z zagranicy. Do tego wydobywa go niemal sama w Unii

Rekordowe 19,68 mln ton węgla kamiennego z zagranicy trafiło do Polski w 2018 r. Wiele wskazuje na to, że w 2019 r. ten wynik zostanie jeszcze podkręcony. W ciągu trzech lat import węgla do Polski z Rosji wzrósł o 160 proc., ale surowiec trafia do nas także z bardzo odległych kierunków, takich jak Mozambik, Australia czy Kolumbia.

Dziś Piątek dla klimatu - jak co tydzień na gazeta.pl i next.gazeta.pl piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym.

Tylko z Rosji trafiło w 2018 r. do Polski więcej węgla kamiennego niż ze wszystkich kierunków w 2017 r. Polska zaimportowała w zeszłym roku aż 19,7 mln ton węgla, z czego z Rosji 13,5 mln ton. Dla porównania - w 2017 r. cały węgiel, który trafił do Polski, to było 12,88 mln ton, w latach 2015-2016 po ok. 8,3 mln ton. Sam import rosyjskiego węgla jedynie pomiędzy 2015 a 2018 r. wzrósł o ok. 170 proc. 

.. grafika: Marta Kondrusik

Co więcej, choć wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski prognozował spadek importu węgla do Polski od 2019 lub 2020 roku, wszystko wskazuje na to, że w tym roku tego ubytku mieć nie będziemy lub będzie on symboliczny. Przez pierwszych pięć miesięcy sprowadziliśmy jeszcze więcej węgla niż rok temu. Jak wynika z danych Eurostatu, od stycznia do maja br. do Polski trafiło z zagranicy ok. 7,6 mln ton węgla kamiennego. Rok temu w analogicznym okresie licznik importu węgla wskazywał ok. 7,5 mln ton. 

Węgiel z drugiego końca świata

Węgiel sprowadzamy głównie z Rosji, ale trafia on do Polski także z innych, zwykle bardzo odległych kierunków - jak USA, Australia, Kolumbia, Mozambik czy Kazachstan. 

.. grafika: Marta Kondrusik

Temat importu węgla z Mozambiku przewijał się zresztą ostatnio w mediach, gdy statek z tym surowcem - płynący właśnie aż ze wschodniego wybrzeża Afryki - zablokowali aktywiści Greenpeace, uniemożliwiając rozładunek. Argumentowali, że ładunek z węglem pokonał aż absurdalne 15 tys. km i apelowali, aby Polska odeszła od węgla do 2030 r.

Z drugiej strony, akurat w przypadku węgla z Mozambiku eksperci zwracali uwagę, że do Polski przypłynął antracyt, czyli typ surowca, który jest wykorzystywany w przemyśle metalurgicznym, a nie energetycznym. Słowem - przypłynął m.in. do hut, a nie do elektrowni. W Polsce antracytu się nie wydobywa.

Jedna czwarta węgla w Polsce z zagranicy

Nie zmienia to jednak faktu, że około 86 proc. całego węgla kamiennego wydobywanego w Unii Europejskiej przypada na Polskę. Według danych Eurostatu w Polsce w 2018 r. wyprodukowano 63,4 mln ton węgla, w pozostałych krajach Unii łącznie 10,1 mln ton.

Łatwo policzyć, że niemal co czwarta tona węgla użyta w 2018 r. w Polsce pochodziła więc z zagranicy.

.. eurostat

Trzeba zauważyć, że wydobycie węgla w Polsce i tak spada. Jeszcze w 2015 r. było to ok. 72 mln ton, w 2008 r. 83,6 mln ton. Stąd, w opinii Ministerstwa Energii czy premiera Morawieckiego, bierze się właśnie drastyczny wzrost importu węgla do Polski. Oczywiście obwiniają za to rząd PO-PSL, tłumacząc, że ten zamykał kopalnie.  - Gdy PiS dochodził do władzy, mówił, że będzie otwierał kopalnie zamknięte za PO-PSL, a robił dokładnie to samo, czyli zamykał kolejne - zwraca jednak uwagę Bartłomiej Derski z portalu wysokienapiecie.pl.

Zatrudnienie w górnictwie spadło o kilkanaście tysięcy osób za kadencji PiS. A wielu zatrudnionych, którzy jeszcze figurują w tym sektorze, to są już np. pracownicy spółki restrukturyzacji kopalń. Czyli "hospicjum" dla kopalń, które mają za zadanie ich zamknięcie

- komentuje Derski.

<script type="application/javascript" src="https://www.greenpeace.pl/recurring/gazeta/iframe/greenpeace.js" id="greenpeace-recurring" data-version="gazkli1" />

Dlaczego Polska importuje miliony ton węgla?

Bardzo wysoki wzrost importu węgla do Polski od 2018 r. ma kilka przyczyn. Po pierwsze to pokłosie rozwarstwiających się cen. Paradoksalnie import węgla nawet z drugiego końca świata może okazywać się bardziej opłacalny niż zakup surowca w Polsce.

W Polsce ceny wciąż są bardzo wysokie, a np. na zachodzie Europy czy w portach bałtyckich są najniższe od lat. Można już o połowę taniej zaimportować węgiel przez porty bałtyckie niż kupić go na bramie w kopalni na Śląsku. W takiej sytuacji kto może, ten importuje. Ten import byłby dużo większy, gdyby nie to, że państwowe koncerny energetyczne zostały zmuszone do podpisywania kontraktów z polskimi kopalniami i muszą kupować od nich całkiem spore ilości węgla, niż mogłyby to zrobić na otwartym rynku

- komentuje Bartłomiej Derski. Ale mówi także o innej przyczynie, a mianowicie fiasku biznesplanów, które zakładały znacznie wyższą efektywność wydobycia węgla na pracownika. Tu związki zawodowe postawiły weto pomysłom np. uzależnienia wynagrodzeń od efektywności.

Efekt był taki, że zaczęło nam brakować węgla, trzeba było go importować. Spółki energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa musiały się upominać o zgody polityczne na import węgla, bo sytuacja była podbramkowa. Nie miały już węgla i w elektrowniach, i w elektrociepłowniach

- tłumaczy ekspert portalu wysokienapiecie.pl.

DLOKADLOKA Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

Wydobycie węgla ma wzrosnąć

Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski w zeszłym roku mówił, że chciałby, by do 2025 roku wydobycie węgla w Polsce wzrosło o 5 do 6 mln ton, zastępując częściowo import węgla.

Nie chcemy w 100 proc. wyeliminować importu węgla, uważamy, że jest on potrzebny dla prawidłowego funkcjonowania rynku. Nie przeszkadza mi import węgla na poziomie 5-7 mln ton rocznie, ale ponad 15 mln ton jak obecnie to już jest za dużo

- mówił wiceminister.

Jako ciekawostkę można tu tylko dodać, że - mając w pamięci, że pomiędzy 2015 a 2018 rokiem import węgla z Rosji wzrósł o 170 proc. - jeszcze w 2014 r. ówczesny poseł PiS Mariusz Błaszczak (dziś szef MON) domagał się... embarga na dostawy rosyjskiego węgla. Tłumaczył, że ten jest dotowany przez Władimira Putina, i z jego sprzedaży prezydent Rosji czerpie pieniądze na napaści na sąsiednie kraje i odtwarzanie "imperium postsowieckiego". 

Dziś retoryka jest już trochę inna. 

Rosyjski węgiel jest jak każdy inny. (...) Polacy muszą czymś palić, dopóki nie przejdą na ogrzewanie gazowe, elektryczne i inne

- mówi w listopadzie 2018 r. w rozmowie z Next.gazeta.pl Henryk Kowalczyk, minister środowiska. Dodawał, że o zakazie importu węgla z Rosji nie może być mowy.

Zobacz wideo

Polska nadal inwestuje w elektrownie węglowe

Jak wskazują dane Głównego Urzędu Statystycznego za 2017 r., na sektor energii (elektrownie, elektrociepłownie, ciepłownie) przypada 59,6 proc. całego rocznego zużycia węgla kamiennego w Polsce. Przemysł i budownictwo zużywa 23,6 proc. węgla, gospodarstwa domowe 13,7 proc.

Dziś z węgla (kamiennego i brunatnego) produkuje się około 80 proc. energii elektrycznej w Polsce. Aktywiści Greenpeace - choćby podczas niedawnej akcji na Bałtyku - apelują, aby Polska odeszła od węgla do 2030 r. Ten postulat jest o lata świetlne od planów rządu. Według projektu "Polityki energetycznej Polski do 2040 roku" do tego roku udział węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej będzie kształtował się na poziomie ok. 60 proc. Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski w zeszłym roku dodawał, że do 2040 r. ten udział ma spaść do 50 proc.

Polska jednak nadal w elektrownie węglowe inwestuje. Ruszyła budowa bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka, za 6 mld zł. Kończy się budowa bloków w Opolu, Jaworznie, Turowie, pod koniec 2017 r. oddano do użytku blok w Kozienicach. Ale Ministerstwo Energii zapewnia, że blok w Ostrołęce będzie już ostatni. Potem mamy już zrobić zwrot ku innym źródłom energii, a w 2033 r. ma, według rządowych planów, ruszyć w Polsce elektrownia jądrowa. 

Z jednej strony mamy pokłady węgla i elektrownie węglowe. W górnictwie jest zatrudnionych około 80 tys. osób, a - jak dodają związkowcy - kolejnych ok. 400 tys. pracuje "wokół" tej branży. Z drugiej strony, spalając węgiel, sami siebie trujemy, a przy okazji ponosimy coraz wyższe koszty dostosowania się do unijnych wymogów w zakresie ochrony klimatu. Jak to wyważyć? 

O bezrobocie nie ma się co bać

Te 400 tys. osób zatrudnionych wokół górnictwa to są liczby przemawiające do wyobraźni, ale to nie są etaty, które zostaną zlikwidowane wraz z likwidacją górnictwa. To są choćby firmy przewozowe, które będą mogły przewozić coś innego. Przemysł maszynowy też może sobie poradzić, maszyny górnicze nie muszą też służyć do wydobywania węgla kamiennego

- zauważa Bartłomiej Derski. Wskazuje, że gdyby porównać nawet liczbę ok. 80 tys. osób zatrudnionych bezpośrednio w górnictwie do luki w zatrudnieniu (łatanej przez emigrantów m.in. z Ukrainy), to są to liczby "śmiesznie małe". Tym bardziej że na Śląsku jeszcze bardziej potrzeba rąk do pracy niż w innych regionach kraju.

Pamiętajmy też, że górnicy to osoby, które często mają takie umiejętności jak obsługa maszyn, elektrycy, inżynierowie. Spokojnie daliby sobie radę w innych branżach

- zwraca uwagę Derski.

Wbrew tezom, że polska gospodarka poniosłaby koszty odchodzenia od węgla, to byłoby wręcz odwrotnie. Pamiętajmy, że górnictwo węgla kamiennego per saldo nie generuje właściwie żadnych przychodów do budżetu. Pokazał to np. raport NIK za lata 2007-2015. Tam wszystkie transfery, łącznie ze składkami ZUS za pracowników czy z VAT-em i opłatami lokalnymi, były mniejsze niż wartość dotacji do górnictwa. Górnictwo w Polsce jest nierentowne jeszcze od czasów PRL

- dodaje ekspert z portalu wysokienapiecie.pl. W opinii naszego rozmówcy, oczywiście likwidując górnictwo, należałoby wyłożyć pieniądze np. na system szkoleń dla pracowników, ale byłaby to zdecydowanie lepsza inwestycja niż ciągłe dotowanie tej branży.

Do kiedy odejść od węgla?

Do 2030 r. należy w Polsce całkowicie zrezygnować z węgla. Węgiel jest dla nas ogromnie drogi, jeżeli wzięlibyśmy pod uwagę całkowity koszt jego produkcji, łącznie ze wszystkimi dopłatami i wpływem na zdrowie Polaków

- komentuje w rozmowie z next.gazeta.pl Krzysztof Rzyman z Partii Zieloni. Co miałoby zastąpić węgiel? - Miks OZE, w tym energetyka rozproszona, do tego spalanie biogazu i w okresie przejściowym biomasy. Bez energetyki atomowej, której jako Zieloni jesteśmy przeciwni ze względu na koszty środowiskowe - mówi Rzyman, dodając, że należałoby także wzmocnić europejski system przesyłowy, abyśmy mogli posiłkować się energią z innych państwa w przypadkach czasowego niedoboru energii z OZE. 

Szereg działań na rzecz odchodzenia Polski od węgla prowadzi w Polsce Greenpeace, które sukcesywnie walczy z opieszałością polityków w tej kwestii. Nawet niewielka wpłata wzmacnia skuteczność tych działań. Możesz jej dokonać pod tym linkiem >>

Rzyman zwraca także uwagę, że należy poprawić efektywność wykorzystania energii w Polsce. 

Mamy bardzo dużo branż, w których efektywność energetyczna jest jeszcze niska. Nie bierzemy pod uwagę, że w wielu miejscach możemy zużywać mniej energii. To dotyczy zarówno przemysłu i gospodarstw domowych, jak i np. ciepłownictwa. Nie potrzebujemy wytwarzać tyle energii do ogrzewania domów i mieszkań, możemy np. wymieniać okna, kłaść izolacje na ścianach budynków czy wprowadzać wymienniki ciepła. To spowoduje, że zapotrzebowanie energetyczne będzie spadało

- mówi członek Zielonych.

O tym, że "teoretycznie" dałoby się odejść od węgla do 2030 r., mówi także Bartłomiej Derski. Zwraca jednak uwagę, że byłoby to zapewne bardziej kosztowne niż trochę dłuższe odchodzenie od węgla.

Jednak nic nie wskazuje na to, żeby czekała nas inna przyszłość niż całkowita eliminacja węgla z energetyki, jak dzieje się to w innych państwach Europy Zachodniej

- komentuje ekspert portalu wysokienapiecie.pl. Pytany o plany rządu co do ograniczenia udziału węgla w energetyce do 60 proc. do 2030 r. i 50 proc. do 2040 r. mówi, że można byłoby to osiągnąć zdecydowanie szybciej.

Pewnie pomiędzy tymi propozycjami będzie leżeć jakieś optimum. Myślę, że dekarbonizacja będzie postępowała dużo szybciej, niż planuje to rząd

- mówi Derski.

Zmiana klimatyczna jest realna i dzieje się tu i teraz. Z opieszałością polityków w walce o dobro klimatu walczy Greenpeace. Wspieraj walke o zatrzymanie katastrofy klimatycznej TUTAJ >>

Więcej o: