Wielka polityka i ogromne pieniądze. Amazonia płonie, ale to nie jest wina tylko Jaira Bolsonaro

Maria Mazurek
Tegoroczne lato jest wyjątkowo suche w wielu miejscach świata, co powoduje pożary na znacznie większą niż zwykle skalę. Widoczna z kosmosu płonąca Arktyka przemawiała do wyobraźni. Na zasadzie analogii wielu mogło pomyśleć, że to samo dzieje się w Amazonii. Taką retorykę próbował narzucić prezydent Brazylii, Jair Bolsonaro. Tyle że jest ona nieprawdziwa. Za płonącą Amazonię odpowiada człowiek, głodny ziemi pod uprawy i hodowlę. Co naprawdę dzieje się na obszarze "zielonych płuc Ziemi"?

Dziś Piątek dla klimatu - jak co tydzień na gazeta.pl i next.gazeta.pl piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym.

- Ogień podchodzi coraz bliżej - martwi się Mydje Kayapo, jeden z przywódców ludności Bau, rdzennych mieszkańców Amazonii. - To, co zostało z naszego rezerwatu, jest zagrożone. Potrzebujemy wsparcia - mówi Kayapo dziennikarzom Associated Press, płynąc łodzią po rzece Curua.

Brazylia, Mydje Kayapo, przedstawiciel ludności tubylczej.Brazylia, Mydje Kayapo, przedstawiciel ludności tubylczej. Fot. Leo Correa / AP Photo

Łódź dostarczy zaopatrzenie do bazy strażników terytorium jego wioski. Ci strażnicy mają chronić ziemie społeczności nie tylko przed pożarami, ale także przed nielegalnym wyrębem, górnikami i wszystkimi innymi, którzy w jakiś sposób chcą wykorzystać ten teren. Bo pożary Amazonii to nie przyczyna, tylko skutek. Efekt wydzierania puszczy terenów między innymi pod uprawę soi i hodowlę bydła.

Lasy Amazonii giną. Najpierw wycinka, potem pożary

- Nasz rezerwat jest mocno wylesiany. Jest poważnie niszczony. My, rdzenni mieszkańcy, musimy się zjednoczyć - mówi Kayapo.

W zastraszającym tempie tracimy ostatnie lasy pierwotne na Ziemi. W czasie, jaki zajęło ci przeczytanie tego fragmentu tekstu, zniknęły bezpowrotnie lasy o powierzchni kilku boisk piłkarskich. Przyłącz się do ochrony lasów zarówno przed zmianami klimatycznymi jak i działalnością człowieka:

<script type="application/javascript" src="https://www.greenpeace.pl/recurring/gazeta/iframe/greenpeace.js" id="greenpeace-recurring" data-version="gazkli1" />

 

"Drwale zajmują naszą ziemię, a nieodpowiedzialni właściciele ziemscy wykorzystują osłabienie nadzoru środowiskowego, by dostać się do naszych domów (Amazonii). Osłabienie egzekwowania prawa wynika z wypowiedzi Bolsonaro, atakujących las deszczowy Amazonii i naszych krewnych, rdzennych mieszkańców tamtych terenów. Wylesianie i rekordowe pożary niszczą obszary ochrony środowiska i nasze terytoria, co podkreśla tragiczne konsekwencje postaw tego rządu wobec naszego przetrwania teraz i w przyszłości" - to fragment najnowszego oświadczenia Koordynacji Rdzennych Organizacji Amazonii Brazylijskiej.

Rdzenna ludność w największym stopniu wstrzymuje wycinkę - ci ludzie tam są i pilnują lasów. To jest ryzykowne, bo dochodzi do przemocy, a nawet morderstw z tego powodu. Dla Bolsonaro z jednej strony tubylcze społeczności zajmują tereny, które można by wykorzystać. Z drugiej strony, podejście prezydenta odzwierciedla też jego niechęć do wszystkich grup społecznych innych niż ta jego

- mówi dr Janina Petelczyc z Fundacji Terra Brasilis.

>>>Czytaj też: Kim jest Jair Bolsonaro? Zwolennik tortur i kary śmierci. Wolałby, aby jego syn zginął w wypadku niż żeby był gejem

Wielu, w tym rdzenna ludność, oskarża prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro o to, że swoją polityką przyczynił się do pożarów. BBC pisze o dowodach. Portal przeprowadził analizę, z której wynika, że od kiedy Bolsonaro objął stanowisko prezydenta kraju, czyli od 1 stycznia tego roku, liczba kar za naruszenia dotyczące środowiska znacznie spadła. Od stycznia do sierpnia łączna liczba kar dotyczących flory - czyli także wylesiania i wypalania - spadła do 2535 z 4138 w tym samym okresie ubiegłego roku - wylicza BBC.

Twardych danych dostarcza przede wszystkim brazylijski Narodowy Instytut Badań Kosmicznych (Instituto Nacional de Pesquisas Espaciais, INPE). Kiedy organizacja kilka tygodni temu podniosła alarm, Bolsonaro zdymisjonował jej szefa.

Pożary w Brazylii.Pożary w Brazylii. Fot. Eraldo Peres / AP Photo / Graf. Gazeta.pl

W tym roku, do 28 sierpnia, satelity wykryły na terenie Brazylii prawie 85 tys. ognisk pożarów. INPE publikuje dane porównując je z takim samym okresem w latach poprzednich. Wynika z nich, że jak dotąd w tym roku liczba pożarów wzrosła o 75 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Warto jednak spojrzeć na dłuższy okres. Pożarów jest najwięcej od 2010 roku. W samym regionie Amazonii Brazylijskiej (tzw. Amazonia Legal, czyli obszar, w skład którego wchodzi dziewięć brazylijskich stanów) pożarów jest aż o 125 proc. więcej.

Amazonia płonie.Amazonia płonie. Fot. Eraldo Peres / AP Photo / Graf. Gazeta.pl

Według ekspertów w tym roku nie odpowiada za nie wyjątkowo ekstremalna pora sucha, jak to próbował na początku tłumaczyć brazylijski rząd. To skutek działalności człowieka. - Nie ma nic anormalnego w tym roku w kwestii klimatu czy opadów deszczu w regionie Amazonii, które są tylko trochę poniżej średniej - mówił kilka dni temu Agencji Reutera Alberto Setzer, naukowiec z INPE.

Jak to się ma do poprzednich lat? Widać, że w kilku przypadkach dane dorównują, a jeśli chodzi o 2010 rok nawet przekraczają tegoroczne. Tyle że wtedy wpłynęła na to pogoda. Naukowcy z NOAA (Narodowa Agencja Oceanów i Atmosfery z USA) podają, że w ciągu ostatnich lat Amazonia doświadczyła trzech okresów suszy tak dużych, że można je było traktować jako "susze stulecia". Takie susze miały miejsce w latach 2005, 2010 oraz 2015-2016, kiedy pożarów było bardzo dużo. W tym roku już teraz jest więc gorzej, niż w ekstremalnie suchym 2016, a Amazonia nie doświadcza wyjątkowej pory suchej.

Brazylia. Pożary Amazonii.Brazylia. Pożary Amazonii. Fot. Eraldo Peres / AP Photo

Brazylia. Kto podpala puszczę

Pożary wybuchają z przyczyn naturalnych, jak na przykład od uderzenia pioruna, które mogą być wzmagane przez zmianę klimatu. Tak prawdopodobnie stało się niedawno na Syberii w Rosji i innych obszarach dalekiej Północy, które także doświadczyły niespotykanych pożarów.

Ale może za nie odpowiadać także człowiek. Są one łączone - nie tylko w Brazylii - z deforestracją, kiedy wypalane są pozostałości po wyciętym lesie, by przygotować teren pod uprawy czy wypas bydła. - Pora sucha sprzyja rozprzestrzenianiu się ognia, ale w Brazylii odpowiada za nie człowiek - twierdzi badacz z INPA i nie tylko on. "Związek między wylesianiem a pożarami lasu stał się szczególnie silny w 2019 r." - pisze w swojej analizie IPAM, niezależna brazylijska organizacja badawcza.

Zresztą susze także powiązane są z tym, co środowisku robią ludzie. "Przez większą część swojej historii las deszczowy Amazonii był stosunkowo odporny na ogień, dzięki naturalnej wilgoci i wilgotności. Dzisiaj tamtejsze pożary są spowodowane połączeniem susz i działalności człowieka; z kolei intensywność i częstotliwość susz są powiązane ze wzrostem wylesiania w regionie i antropogenicznymi zmianami klimatu" - wyjaśnia NOAA.

Trudno ocenić skalę pożarów, ile z nich dotyczy wykarczowanej już ziemi, a ile nienaruszonej puszczy. Na pełne dane trzeba będzie poczekać. Europejski serwis zajmujący się satelitarną obserwacją Ziemi - Copernicus - sugeruje, by na razie patrzeć na emisje dwutlenku węgla. Jak dotąd w 2019 roku do atmosfery dostała się równowartość 228 megaton, najwięcej od 2010 roku. Bo Amazonia to nie tylko "zielone płuca" Ziemi, ale także ogromne składowisko węgla. W wyniku pożarów do atmosfery uwalniany jest także tlenek węgla.

Przy okazji - Amazonia w procesie fotosyntezy z jednej strony rzeczywiście produkuje tlen, choć nie tak dużo, jak się powszechnie sądzi. Większość dają nam oceany. Według ekspertów cytowanych przez BBC, Amazonia "dorzuca" około 10 proc. globalnej produkcji tego gazu.

Wiadomo, że na wypalone tereny łatwiej będzie wejść szukającym tam zarobku drwalom, właścicielom farm czy górnikom.

Brazylia. Pożary Amazonii. Farma bydła.Brazylia. Pożary Amazonii. Farma bydła. Fot. Eraldo Peres / AP Photo

Ziemia Amazonii wykorzystywana jest na cztery sposoby: przede wszystkim na pastwiska, poza tym na uprawy, głównie soi, trzciny cukrowej i coraz bardziej tam popularnej palmy oleistej, po trzecie, mają tam powstawać kopalnie, między innymi złota, no i oczywiście pozyskiwane jest drewno, choć w najmniejszym stopniu. Krytycy Bolsonaro twierdzą, że do tej wycinki przykłada rękę.

>>>Wyjaśniamy: zmiany klimatu zauważymy na talerzu. Będzie gorzej i o wiele drożej:

Zobacz wideo

Jair Bolsonaro zostaje prezydentem

Jair Bolsonaro objął stanowisko prezydenta Brazylii 1 stycznia 2019 roku. Jednym z jego pierwszych dekretów było przekazanie kompetencji dotyczących rdzennej ludności z ministerstwa sprawiedliwości do ministerstwa rolnictwa. To wywołało obawy, że decyzje w tej sprawie będą dyktowane interesami rolników i biznesu, a nie tubylczej ludności czy troską o środowisko. Obawiano się, że może to utrudnić wyznaczanie nowych rezerwatów, albo spowodować, że te, które istnieją, znikną.

Te obawy nie były bezpodstawne. Choć nie chodzi tylko o samego Bolsonaro.

Jair Bolsonaro był w parlamencie przez 30 lat i zawsze reprezentował lobby właścicieli ziemskich. W brazylijskim parlamencie w tej chwili jest 30 partii, ale tak naprawdę nie reprezentują samych siebie, tylko różne lobby

- mówi Janina Petelczyc. 

Mówi się o różnych "ławkach" w parlamencie. Najsłynniejsza jest ławka BBB - oznacza skrót od portugalskich słów: "bíblia" - czyli ewangelicy, "bala" - broń, czyli przemysł zbrojeniowy i "boi" - bydło, ławka osób, które zajmują się hodowlą bydła. Bolsonaro działał we wszystkich trzech. Poza tym, teraz to wprawdzie nieco ograniczono, ale od ponad 20 lat partie polityczne w Brazylii finansowane były przez różne firmy, w zasadzie bez ograniczeń. W parlamencie zasiadają więc ludzie reprezentujący interesy wielkich firm, a także swoje, bo są tam też właściciele ziemscy

- dodaje ekspertka.

Brazylia. Prezydent Jair Bolsonaro.Brazylia. Prezydent Jair Bolsonaro. Antonio Cruz / AP / AP

- Tu nie chodzi tylko o Bolsonaro. Na przykład poprzedni prezydent Michel Temer brał łapówki od JBS, wielkiej firmy zajmującej się produkcją mięsa, zresztą robił to nie tylko on. Bolsonaro jest pionkiem w tej grze, o tyle istotnym, że został prezydentem i ma teraz duże możliwości.

Afera z łapówkami i firmą JBS dwa lata temu zatrzęsła Brazylią. Według zeznań jednego z zarządzających firmy, opłacanych miało być ponad 1800 kandydatów politycznych. Sprawa się wydała, bo jeden z pracowników na spotkanie z ówczesnym prezydentem zabrał dyktafon. Jednego dnia giełda spadła o prawie 9 proc. - był to najgorszy dzień na brazylijskim rynku od dziewięciu lat. Osłabła też brazylijska waluta. Dolar amerykański był na najwyższym poziomie do reala od 18 lat.

Jair Bolsonaro nazywany bywał "tropikalnym Trumpem". Z amerykańskim prezydentem łączy go podejście do kwestii zmian klimatu - po pierwsze, nie do końca wydaje się w nie wierzyć, a po drugie, nad ochronę środowiska przedkłada realizację obietnic gospodarczych. Tak jak Donald Trump w patriotycznych tonach obiecywał powrót przemysłu do Stanów Zjednoczonych, tak ze słów Bolsonaro wynika, że rozwój rolnictwa jest dla niego ważniejszy od stanu lasów Amazonii. Według prezydenta Brazylii rezerwaty i parki narodowe utrudniają rozwój i powinno być ich mniej. Po objęciu urzędu obiecywał rozwijać gospodarczo Amazonię, zwłaszcza dla celów rolnictwa i górnictwa.

Może więc nie ma co go krytykować, bo w ten sposób pomaga ubogim mieszkańcom kraju, żyjącym z uprawy ziemi?

Społeczeństwo brazylijskie jest ogromnie rozwarstwione, do tej pory nie doszło tam do uwłaszczenia. Istnieje tam na przykład wielki ruch tak zwanych ludzi bez ziemi - rolników nie mających praw do ziemi, którą od lat uprawiają. Często są to potomkowie dawnych niewolników, ale nie tylko, to po prostu ludzie biedni, także o europejskich korzeniach. Bolsonaro, przyzwalając na wycinki, im nie pomaga. Nie pomaga małym, indywidualnym rolnikom, tylko wielkim firmom i wielkim właścicielom ziemskim

- mówi Janina Petelczyc.

W Polsce na rzecz ochrony lasów - w tym lasów pierwotnych, jak amazońskie - działa Greenpeace. Organizacja nie przyjmuje datków od rządów i firm, działa tylko dzięki wsparciu indywidualnych osób. POMÓŻ CHRONIĆ LAS AMAZOŃSKI >>

Świat się oburza

Wycinka lasów rosła, Norwegia i Niemcy, zaniepokojone działaniami Bolsonaro, zawiesiły wpłaty do Funduszu Amazonii. Ale uwagę świata na poważnie przykuły dopiero ogromne pożary.

Do międzynarodowej krytyki doszły ostrzeżenia przed możliwymi kolejnymi konsekwencjami finansowymi. Kraje unijne zaczęły mówić, że pod znakiem zapytania stoi umowa handlowa między UE a Mercosurem (grupą państw południowoamerykańskich, do której należy także Brazylia). Finlandia zasugerowała, że można rozważyć wstrzymanie importu brazylijskiej wołowiny - jak pisze "The Telegraph", za około 80 proc. deforestracji, czyli wycinki lasów w regionie, odpowiadają rolnicy zajmujący się hodowlą bydła, a Amazonia jest jednym z największych na świecie eksporterów wołowiny, zajmując około jedną czwartą globalnego rynku. Norweska firma Mowi, największy producent łososia na świecie, ostrzegła, że może przestać kupować brazylijską soję na paszę, jeśli kraj nie powstrzyma wycinki lasów.

Do tego Sao Paulo zasnuł dym z pożarów oddalonych o wiele kilometrów od tego miasta. Bolsonaro wreszcie zaczął działać. Podpisał dekret o zmobilizowaniu wojska do walki z ogniem, a w telewizyjnym wystąpieniu zapewnił, że czuje "głęboką miłość i szacunek" do Amazonii. Zapewnił też, że jego rząd przyjmie zasadę "zero tolerancji” w przypadku przestępstw środowiskowych - choć cytowane wcześniej dane dotyczące kar pokazują, że jak na razie za jego kadencji było zupełnie odwrotnie.

Brazylia. Wojsko pomaga gasić pożary w Amazonii.Brazylia. Wojsko pomaga gasić pożary w Amazonii. Brazil Ministry of Defense / AP

Skrajnie prawicowy prezydent jest szczególnie wrażliwy na krytykę innych krajów, a nawet na sugestie pomocy finansowej, co pokazały starcia w weekend, kiedy szczyt G7 zajmował się tematem płonących lasów Amazonii. Jair Bolsonaro zaangażował się w osobisty spór z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, a oferty finansowe ze strony państw Zachodu potraktował jako próbę "kupowania suwerenności" kraju i kolonialne myślenie. Odrzucił też wsparcie finansowe - G7 jest gotowa dać 20 mln dolarów, Wielka Brytania dodatkowo 12 mln, a Kanada 11 mln dolarów.

Brazylia jako kraj Południa widzi to tak: Północ zrobiła sobie, co chciała, rozwijała się także naszym kosztem, a teraz zabrania nam ruszać Amazonii, która należy do nas. Rozumiem Brazylijczyków, że oni chcą być wolnym krajem i nie chcą, by im cokolwiek narzucać, ale jesteśmy na innym etapie rozwoju, na innym etapie świadomości ekologicznej. Moim zdaniem, ta bogatsza, lepiej rozwinięta Północ powinna w znacznie większym stopniu wesprzeć Brazylię i sąsiednie kraje, a nie tylko narzucać rozwiązania

- zauważa ekspertka Fundacji Terra Brasilis.

Bolsonaro zasugerował, że ostatecznie, że byłby w stanie przyjąć bilateralną pomoc, ale pod warunkiem, że to Brazylia będzie decydować, na co dokładnie przeznaczy pieniądze. Zgodził się jednak na wysłanie czterech samolotów strażackich przez Chile. Brazylijski prezydent podkreśla, że Amazonia to teren Brazylii, i nikomu nic do tego, co tam się dzieje i jak władze sobie z tym radzą, nie przyjmując argumentów, że dym i dwutlenek węgla za nic ma granice.

Brazylijski problem gospodarczy polega na tym, że ten kraj żyje ze sprzedaży surowców. Może północ mogłaby próbować wesprzeć reformę tej gospodarki, rabunkowej tak naprawdę dla natury

- sugeruje Janina Petelczyc.

Na razie Brazylia, wraz z liderami pozostałych krajów Amazonii (poza Wenezuelą), czyli m.in. Boliwii, Kolumbii i Ekwadoru, ma spotkać się 6 września, by rozmawiać o wspólnej strategii dotyczącej ochrony środowiska. Pora  sucha, kiedy jest występuje największe ryzyko pożarów, trwa w Brazylii do listopada.

TUTAJ możesz regularnie wspierać działania Greenpeace na rzecz lasów naturalnych w Polsce i na świecie >>

Więcej o: