"Klimatyczny apartheid" wpuści ludzi w biedę i wymusi migracje. Mogą nas czekać wojny o wodę i światowy kryzys

Maria Mazurek
W czwartym największym mieście Indii szpitale muszą kupować wodę, by móc przeprowadzać operacje. Ta z kranów już nie płynie. Zmiany klimatu sprawią, że ogromne obszary świata, w tym w Indiach, staną się niemożliwe do zamieszkania przez ludzi.

Dziś Piątek dla klimatu - jak co tydzień na gazeta.pl i next.gazeta.pl piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym.

Migracje klimatyczne są faktem. Wystarczy przypomnieć, że to długotrwała susza w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie spowodowała upadek rolnictwa, migrację z obszarów wiejskich do miast w poszukiwaniu pracy i przy jej braku radykalizację i wzrost niezadowolenia. Konsekwencją była Arabska Wiosna i wojna w Syrii, co doprowadziło do tzw. kryzysu migracyjnego. Kryzys migracyjny się nie skończył. On dopiero się zaczął

- mówi Kamil Wyszkowski, ekspert ds. zmian klimatycznych, Prezes Rady Global Compact Network Poland, która powstała z inicjatywy Sekretarza Generalnego ONZ Kofiego Anana.

Zobacz wideo

W Ćennaj nawet monsun nie pomaga

O 10-milionowym Ćennaj (znanym także pod historyczną nazwą Madras) w południowo-wschodnich Indiach stało się głośno pod koniec czerwca, kiedy okazało się, że w mieście zabrakło wody. Zbiornik, który jej dostarczało, niemal wysechł. Ludzie walczyli o wodę z beczkowozów. Na początku lipca zaczęło jej brakować w szpitalach. Jak podaje Bloomberg, niemal wszystkie były zależne wyłącznie od dostaw prywatnych firm, które szukały wody nawet 100 kilometrów od Ćennaj.

Indie. Mieszkańcy Chennai ustawiają się w kolejce po wodęIndie. Mieszkańcy Chennai ustawiają się w kolejce po wodę Fot. Manish Swarup / AP Photo

Powodem kryzysu wodnego była przedłużająca się susza i opóźnienie tegorocznego monsunu, od którego w Indiach zależą uprawy i życie milionów ludzi. Jak podaje serwis AccuWeather, w tym roku monsunowe deszcze omijały część kraju, m.in. stan Tamil Nadu, w którym znajduje się Ćennaj.

Choć nad samym miastem monsun się pojawił, to nie wystarczy, by wyrównać straty w zasobach wody powierzchniowej. Do miasta trzeba ją więc dostarczać pociągami - 2,5 miliona litrów dziennie.

Indie. Pociąg z dostawą wody do miasta ChennaiIndie. Pociąg z dostawą wody do miasta Chennai Fot. Manish Swarup / AP Photo

Po drugiej stronie kraju, w okolicach Mumbaju, pociągi z tysiącami osób utykały na zalanych przez ulewy torach. Pasażerów trzeba było ewakuować, niektórzy musieli czekać na to nawet 15 godzin. Tamten rejon nawiedziły wyjątkowo intensywne deszcze, powodujące ulewy. W całym kraju z powodu upałów i powodzi zmarło w ostatnich tygodniach ponad 600 osób, a tragiczny bilans może wzrosnąć.

India. Ewakuacja pasażerów z pociągu w Badlapur na zachodzie krajuIndia. Ewakuacja pasażerów z pociągu w Badlapur na zachodzie kraju AP / AP

Pogoda w Indiach wydaje się stawać coraz bardziej ekstremalna, szczególnie jeśli chodzi o temperaturypisze BBC. Fale gorąca - za takie uważa się okres, kiedy temperatura na danym terenie przekracza o 4,5 stopnia zwykłą średnią przez ponad dwa dni - występują w Indiach coraz częściej. W latach 1980-1999 było ich 213, a od 2000 do 2018 roku już 1400. Tylko w ubiegłym roku oficjalnych fali upałów było 484. To powoduje obawy, że niedługo ogromne obszary tego gęsto zaludnionego państwa staną się niezdatne do zamieszkania przez ludzi.

Już dwa lata temu grupa badaczy z Massachusetts Institute of Technology prognozowała, że do 2100 roku 70 procentom mieszkańców Indii będą grozić ekstremalne upały i opady - z powodu zmian klimatu.

To są realne i wymierne skutki zmian klimatycznych. Dzieją się tu i teraz. Dowiedz się, jak możesz im zapobiegać >>

Kryzys klimatyczny. Fale gorąca i "klimatyczny apartheid"

Co zrobią miliony ludzi w południowej Azji? Będą musiały się przeprowadzić. W części będą to zapewne migracje wewnętrzne, w obrębie kraju. Ale wielu poszuka lepszych warunków do życia gdzie indziej. To znaczy, że czeka nas ogromna fala migracji. Szczególnie, że chodzi nie tylko o Indie.

- Zgodnie z modelem temperaturowym NASA i analizami Międzynarodowego Panelu Klimatycznego (IPCC) w 2100 roku okresowe ekstrema temperaturowe, w szczególności fale gorąca, będą przekraczać 45-47 stopni Celsjusza na znacznym obszarze Ziemi - mówi Kamil Wyszkowski z UN Global Compact Network Polska. 

Przez ocieplenie klimatu wzrośnie problem uchodźców klimatycznychPrzez ocieplenie klimatu wzrośnie problem uchodźców klimatycznych fot. NASA


- Bardzo wysokie temperatury będą panować na obszarach Bliskiego Wschodu, Półwyspu Arabskiego, Afryki Północnej, na granicy Indii i Pakistanu, w centralnej Australii, na zachodnim wybrzeżu USA ze szczególnym uwzględnieniem Kalifornii oraz w centralnych i południowo-zachodnich Chinach. Gatunki stałocieplne, żeby przetrwać, będą musiały migrować - mówi.

Nieco ponad miesiąc temu ONZ opublikował raport, w którym stawia tezę, że świat czeka "klimatyczny apartheid" - między biednymi, którzy nie będą w stanie poradzić sobie w obliczu zmian klimatu i bogatymi, którzy mają możliwość przed negatywnymi skutkami katastrofy klimatycznej się obronić. Do 2030 roku 120 milionów ludzi może wpaść w biedę przez zmiany klimatyczne.

"To nieco przewrotne, ale podczas gdy najbiedniejsi są odpowiedzialni za zaledwie ułamek globalnych emisji, będą musieli ponieść ciężar zmian klimatu, choć będą mieli najmniejszą zdolność do ochrony siebie" – napisał Philip Alston z ONZ.

Ryzykujemy scenariusz ‘apartheidu klimatycznego’, w którym bogaci płacą, by uniknąć upałów, głodu i konfliktów, podczas gdy reszta świata jest pozostawiona, by cierpieć

- podkreśla Alston. 

Ale to nie znaczy, że nas, "bogatych", to nie dotknie. Nawet jeśli udałoby się zatrzymać ocieplenie na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza do 2100 roku, w wielu regionach temperatury i tak staną się ekstremalnie wysokie. To oznacza jeszcze większe ryzyko suszy, niedoborów żywności i chorób. "Wielu będzie musiało wybierać między głodem a migracją" - pisze w raporcie ekspert ONZ.

Wielki kryzys migracyjny

Wystarczy popatrzeć na powyższą mapę z prognozą ekstremalnych temperatur by dostrzec, że problem wywołanych nimi migracji dotknie nie tylko Azję. Kryzys nie przyjdzie nagle, będzie to proces stały i narastający. - Jeśli zsumujemy dzisiejszą populację Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu i przyjmiemy bardzo ostrożne szacunki jej przyrostu, to na dziś mówimy o nie mniej niż 300 milionach osób. Jedna czwarta z nich będzie musiała przenieść się na inne tereny, żeby przetrwać w roku 2100. Uciekający przed brakiem wody i żywności będą szturmować południe Europy przez Morze Śródziemne, Gibraltar i Turcję - mówi Kamil Wyszkowski. 

Przy perspektywie zmian temperatur w 2100 roku będzie trzeba mówić o migracjach klimatycznych o skali kilkudziesięciu milionów ludzi

- sumuje. A chodzi tylko o naszą część świata. Według ujawnionej niedawno notatki z Australii, siły militarne w tym kraju ostrzegają przed zwiększonym napływem uchodźców klimatycznych. Cytowany przez portal ABC admirał Chris Barrie, były szef Sił Obrony Australii, mówi o nawet 100 milionach osób. A Australia sama będzie mieć problem z ekstremalnymi temperaturami.

Ludzie będą przemieszczać się w inne regiony własnych krajów, ale nie tylko. Migracje będą zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, bo kryzys klimatyczny ma skalę masową.

- Znakomitym przykładem jest Sułtanat Omanu, którego populacja to dziś 4 miliony 600 tysięcy obywateli. Jako że jest to dobrze zarządzany i stabilny kraj, ta populacja szybko rośnie, także z uwagi na migracje zewnętrzne z sąsiadującego i ogarniętego wojną i klęską głodu Jemenu. W perspektywie 2100 roku większość populacji Omanu będzie musiała szukać nowego domu. Ludzie nie będą mogli przenieść się na północ, do Arabii Saudyjskiej, bo tam będzie jeszcze goręcej. Trzeba będzie przeprowadzić międzynarodowe rokowania i uzgodnić, kto społeczeństwo Omanu do siebie przyjmie. Lista krajów z tego rodzaju dramatyczną perspektywą jest długa - mówi Kamil Wyszkowski.

Coraz częściej słychać, że zmiany klimatu to jeden z czynników popychających tysiące ludzi z Ameryki Centralnej na północ, do Stanów Zjednoczonych, gdzie Donald Trump chce postawić powstrzymujących napływ imigrantów mur. Jedna trzecia miejsc pracy w Ameryce Centralnej uzależniona jest od rolnictwa. A rolnictwo to pierwszy sektor gospodarki, który dotykają zmiany klimatu.

Mieszkańcy Salwadoru czekają na decyzję ws. wizy pracowniczej do USAMieszkańcy Salwadoru czekają na decyzję ws. wizy pracowniczej do USA Fot. Salvador Melendez / AP Photo

Gospodarka w kryzysie klimatycznym

To dzieje się już dziś, w dodatku chodzi o mniej zamożne państwa, gdzie rząd nie jest w stanie zapewnić poszkodowanym rolnikom odpowiedniego wsparcia. W Hondurasie i Gwatemali zmiana klimatu postrzegana jest jako główna przyczyna rdzy kawowej - ataków grzyba niszczących plantacje. Do tego kawowce to bardzo delikatne rośliny, które źle radzą sobie w środowisku wahań temperatur czy susz - a taka pogodowa zmienność wraz z globalnym ociepleniem zdarza się coraz częściej. Przy czym kawa to jeden z głównych towarów eksportowych obu wymienionych krajów.

Ekstremalna pogoda niszczy zbiory, tysiące rodzin decydują się więc na migrację - część po prostu do miast, a część kieruje się przez Meksyk do Stanów Zjednoczonych. Tymczasem, jak donosi "Washington Post", administracja Donalda Trumpa przestała finansować niektóre powiązane z klimatem projekty pomocowe, w tym dla Ameryki Centralnej właśnie.

Dlatego o zmianach klimatu mówią już nie tylko klimatolodzy czy eksperci zajmujący się uchodźcami, ale również ekonomiści. - Zmiana klimatu to jest jeden z trzech megatrendów, obok zmian technologicznych i demografii, który należy brać pod uwagę długookresowo analizując gospodarkę - mówił Next.gazeta.pl Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. - Będziemy mieli większą zmienność gospodarczą, będziemy prawdopodobnie musieli wydać bardzo dużo pieniędzy na inwestycje w infrastrukturę, takie jak zbiorniki retencyjne, różnego rodzaju zabezpieczenia, które spowodują, że będziemy mogli produkować żywność czy prowadzić działalność gospodarczą w takim zakresie, w jakim prowadzimy teraz - ostrzegał.

- To właśnie problem uchodźców klimatycznych i problemy z relokacją całych społeczności krajów wyspiarskich rozpoczął Szczyt Klimatyczny ONZ w Katowicach w grudniu 2018 roku - przypomina Kamil Wyszkowski. I dodaje:

Jeśli nie ograniczymy kryzysu klimatycznego, wojny o wodę i żywność oraz migracje klimatyczne będą głównymi czynnikami, które mogą doprowadzić do globalnej destabilizacji i kryzysu światowego.

Eksperci twierdzą, że mamy 11 lat, żeby zapobiec katastrofie klimatycznej. W Polsce na rzecz zapobiegania skutkom zmian klimatu działa Greenpeace. Niewielka wpłata wzmacnia skuteczność tych działań. WEJDŹ TUTAJ >>

Klimatyczne newsy

W cyklu Piątki dla klimatu co tydzień poruszamy jeden temat związany z kryzysem klimatycznym. Jednak w każdym tygodniu dzieje się wiele mniejszych i większych wydarzeń mających znaczenie dla walki ze zmianami klimatu. Niektóre z nich wspominamy w sekcji "Klimatyczne newsy".

  • Na Syberii i Dalekim Wschodzie Rosji od kilku tygodni trwają ogromne pożary lasów. Według ostatnich danych, objęły one obszar o powierzchni ponad trzech milionów hektarów. Eksperci z ośrodka badawczego Ministerstwa do spraw Nadzwyczajnych Sytuacji ostrzegają, że spowoduje to zmiany środowiskowo - klimatyczne. Rosyjski oddział Greenpeace złożył petycję z apelacją do prezydenta Władimira Putina, by podjąć natychmiastowe działania, planowane są też demonstracje w tej sprawie w całym kraju. Strażacy nie mogą sobie poradzić z żywiołem, mają być podjęte próby gaszenia ognia za pomocą sztucznie wywołanego deszczu.
  • Upalna pogoda, która przyczyniła się do pożarów na Syberii, dotyka także inne północne rejony świata. Na Grenlandii lód topnieje coraz szybciej, a jego poziom przekracza wieloletnie średnie. Eksperci spodziewali się, że 1 sierpnia zostanie pobity rekord dzienny topnienia. Tylko w lipcu stopniało i spłynęło do morza 197 miliardów ton grenlandzkiej pokrywy lodowej.
  • Miniony miesiąc mógł być najgorętszym lipcem w historii - podała w czwartek Światowa Organizacja Meteorologiczna (agenda ONZ). Pierwszych 29 dni lipca było nieco cieplejszych niż te z rekordowego lipca 2016 roku. "Zawsze przeżywaliśmy gorące lata. Ale to nie jest lato jak te z naszej młodości - powiedział reporterom sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Więcej o: