Dziś Piątek dla klimatu - jak co tydzień na gazeta.pl i next.gazeta.pl piszemy na temat związany z trwającym kryzysem klimatycznym.
Oto gigantyczny wir nad Syberią. 21 lipca zaobserwował go satelita NOAA - amerykańskiej Narodowej Agencji Oceanów i Atmosfery.
Wir dymu nad Rosją NASA Earth Observatory / Joshua Stevens; zdjęcie z wykorzystaniem danych VIIRS z NASA EOSDIS/LANCE, GIBS/Worldview, oraz satelity NOAA
Kilka dni później podobne zdjęcie pokazał jeden z serwisów systemu Copernicus - programu obserwacji Ziemi prowadzonego przez Komisję Europejską i Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
Na obu obrazach widać wyraźnie, że kolor wiru różni się od koloru otaczających go chmur. To dlatego, że składa się on z dymu, który pokrywa obszar około 2 milionów kilometrów kwadratowych. Gigantyczne zadymienie bierze się z ogromnych pożarów dzikich terenów północnej Rosji. Od kilku tygodni płonie Syberia, Alaska i północna Kanada, a nawet Grenlandia.
Pożary za kołem podbiegunowym pokazują dobrze z kosmosu nie tylko zdjęcia, ale także inne dane dostarczane przez satelity. Na przykład prognozy dotyczące aerozoli zbierających się w atmosferze w wyniku spalania biomasy - czyli pożarów lasów i torfowisk właśnie. Takie aerozole dokładają się do ocieplenia klimatu, pochłaniając promieniowanie i ogrzewając atmosferę. W wyniku tego typu pożarów uwalniane są też gazy cieplarniane, jak dwutlenek węgla. Najgorzej pod względem zanieczyszczeń kończą się pożary tajgi - wyjaśniają eksperci z portalu Nauka o Klimacie.
Prognoza dot. aerozoli ze spalania biomasy Grafika wygenerowana dzięki narzędziom CAMS - Copernicus Atmosphere Monitoring Service / atmosphere.copernicus.eu
Pożary w Arktyce w okresie między majem a październikiem zdarzają się regularnie, ale ostatnio są one coraz gwałtowniejsze, trwają coraz dłużej i obejmują obszary coraz bardziej wysunięte na północ. Nie bez wpływu był rekordowo gorący czerwiec, a w dotkniętej pożarami Syberii średnia temperatura w tym miesiącu była aż o 10 stopni wyższa niż średnia długoterminowa z lat 1981-2010.
Eksperci określają tegoroczne pożary na północy jako bezprecedensowe i obawiają się, że dodatkowo "podbiją" one efekty globalnego ocieplenia. Płonąć mają nie tylko lasy, ale również torf, który może spalać się, także częściowo pod ziemią, przez wiele tygodni.Torf pali się tylko wtedy, kiedy ma miejsce jakaś znacząca zmiana środowiskowa - wyjaśnia dr Thomas Smith z London School of Economics.
Torfowiska, zwykle mocno wilgotne, wyschły w czasie upałów. A torf ma dużą zawartość węgla, co oznacza wyższą emisję CO2 i kolejny element pogłębiający kryzys klimatyczny.
Nie ma wątpliwości, że zmiana klimatu jest realna i dzieje się tu i teraz. RAZEM MOŻEMY ZAPOBIEGAĆ JEJ SKUTKOM >>
Dane z satelitów dostarczają dowodów na wiele innych zjawisk związanych ze ociepleniem klimatu. W wielu odosobnionych regionach nie ma stacji badawczych, to samo dotyczy oceanów. Rzut oka z kosmosu pozwala więc naukowcom zebrać informacje, które pomagają ujawnić problemy, zdiagnozować je i posłużyć do przygotowania narzędzi do walki ze zmianami klimatycznymi.
Dzięki satelitom, m.in. NASA i ESA, z góry możemy nie tylko obserwować wycinanie lasów, pożary, susze czy powodzie, ale też badać rozmiar i grubość pokrywy lodowej, emisje gazów cieplarnianych, skład chemiczny atmosfery, poziom mórz (takie pomiary można wykonywać tylko za pomocą satelitów), temperaturę powierzchni oceanów oraz gruntu. Ten ostatni przykład jest ostatnio szczególnie bliski mieszkańcom Ameryki Północnej i Europy, która zmaga się z drugą już w ciągu miesiąca falą niespotykanych upałów.
Temperatura powierzchni gruntu w dniu, kiedy padł rekord ciepła czerwca w Polsce Dane satelity Sentinel, źródło: CREODIAS, CloudFerro
Zmiany klimatyczne nie oznaczają, że wszędzie będzie bardziej sucho, niektóre obszary Ziemi staną się bardziej mokre. Istotne jest to, że zjawiska po obu stronach prawdopodobnie będą coraz bardziej ekstremalne. Mocno odczuwają to już teraz Indie, gdzie po upałach i suszach, w wyniku których całe miasta cierpią z powodu niedoborów wody, następują ogromne powodzie. W połowie lipca w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu dotknęło to przynajmniej siedmiu milionów ludzi.
Zdjęcia pokazujące powódź wywołaną przez monsun w Indiach. Pierwsze z lewej zrobiono 28 czerwca, drugie - 14 lipca. fot. NASA Earth Observatory / Lauren Dauphin; dane z satelity Landsat
Ekstremalne sytuacje będziemy także obserwować w Polsce. Z góry dobrze widać, jakie powodują one zniszczenia. Na przykład wciąż obecną "bliznę" po katastrofalnej nawałnicy w Borach Tucholskich z 2017 roku.
Bory Tucholskie - porównanie stanu sprzed i po nawałnicy, która miała miejsce w sierpniu 2017 r. Zdjęcia pochodzą z programu obserwacji Ziemi Copernicus, realizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną. Autor: Ewa Grabska, autorka profilu Polska z Sentinela.
Z kosmosu można zobaczyć też, jak niszczymy środowisko i własne zdrowie w bardziej bezpośredni sposób. Poniższe zdjęcie pokazuje poziom dwutlenku azotu (jednego ze składników smogu) nad Europą. Obraz został opracowany przez KNMI - Królewski Niderlandzki Instytut Meteorologiczny - na podstawie pomiarów zebranych w ramach programu Copernicus przez satelitę Sentinel-5P, w okresie od kwietnia 2018 do marca 2019 roku. Widać na nim wysoki poziom dwutlenku azotu, szczególnie w dużych aglomeracjach. Pojawia się on głównie w wyniku transportu i spalania paliw kopalnych w procesach przemysłowych.
Dwutlenek azotu nad Europą źródło: Copernicus, KNMI / ESA
Rozmiar zmian klimatycznych szczególnie dobrze widać, jeśli pokaże się je w czasie. Bardzo obrazowe są przykłady dotyczące obu biegunów i topniejącej pokrywy lodowej. Wiemy na przykład, że w ostatnich czterech latach maksymalny zasięg występowania lodu morskiego w Arktyce był najniższy w historii obserwacji satelitarnych.
Wkład w monitorowanie zmian klimatycznych z kosmosu mają Polacy. Polska firma CloudFerro stworzyła dla programu Copernicus narzędzia, dzięki którym dane przesyłane przez satelity mogą być przechowywane, przetwarzane i udostępniane.
- Europejskie satelity Sentinel umieszczone na orbicie ziemskiej okrążają naszą planetę, wykonując zdjęcia, które systematycznie przesyłane są na właściwe serwery. Są to gigantyczne ilości danych. Przykładowo platforma CREODIAS, dla której dostarczamy infrastrukturę chmurową pozwalającą na dostęp do zdjęć satelitarnych, przeszukiwanie repozytoriów oraz ich kopiowanie, każdego dnia "rośnie" o 20 terabajtów danych. Obecnie całe repozytorium CREODIAS to już ponad 16 petabajtów danych - mówi Urszula Mielcarz z CloudFerro. Jeden petabajt to 1000 terabajtów albo 1 000 000 gigabajtów.
Być może twarde dowody powodują, że także politycy niespecjalnie wierzący w to, że klimat gwałtownie się zmienia z powodu działalności człowieka, modyfikują swoje podejście.
Donald Trump nie ukrywał, że uważa zmiany klimatu za "mistyfikację". Kiedy obejmował stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, cofał regulacje prawne, które miały ograniczyć emisję gazów cieplarnianych i ścinał finansowanie badań dotyczących zmian klimatycznych, w tym środki dla NASA na ten cel. Jesienią ubiegłego roku, po katastrofalnym huraganie "Michael" przyznał, że "coś się dzieje" z klimatem, choć od razu dodał, że nie jest przekonany, że wpływ na to ma działalność człowieka.
Koledzy Trumpa z Partii Republikańskiej coraz częściej wypowiadają się na temat konieczności działań zmierzających do ograniczania globalnego ocieplenia. Na przykład senator Marco Rubio przyznał, że ludzie rzeczywiście przyczyniają się do zmian klimatu. Zrobił to tego samego dnia, kiedy wywiadu udzielił prezydent i tu także być może wpływ miał wspomniany huragan. "Michael" uderzył we Florydę, powodując ogromne zniszczenia, a Rubio reprezentuje w Senacie USA ten właśnie stan.
Podejście zmienił również obecny szef NASA. Jim Bridenstine, jeszcze jako kongresmen, w 2013 roku twierdził, że "globalne temperatury przestały rosnąć 10 lat temu". Kiedy jednak zaczął przewodniczyć NASA, jego podejście ewoluowało. Teraz mówi, że jest w pełni przekonany i wie, że klimat się zmienia, a ludzie przyczyniają się do tego w znaczący sposób - przypominał niedawno CNN.
Także i polskie władze modyfikują powoli swoje wypowiedzi, choć na przykład polskiemu prezydentowi, jeśli sądzić po jego wypowiedziach, wciąż bliżej do Donalda Trumpa niż do Jima Bridenstine'a. Sześć lat temu Andrzej Duda na Twitterze pisał, że globalne ocieplenie to mit. Teraz już tak nie uważa, choć na początku tego roku stwierdził, że nie wie, "na ile człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych". W lipcu, otwierając 24. Konferencję Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu, prezydent przyznał, że ostatnie fale upałów "w sposób jednoznaczny pokazują nam, że anomalie pogodowe to coraz częstsze zjawisko, a zmiany klimatu to w istocie poważne wyzwanie cywilizacyjne".
Jednak kilka tygodni wcześniej, w czerwcu, Polska, wraz z trzema innymi państwami, zablokowała na szczycie UE dążenie do neutralności klimatycznej w 2050 roku. Polscy politycy mają jeszcze sporą drogę do przejścia w kwestii podejścia do zmian klimatu.
Zobacz też: Klimatyczna ignorancja, czyli co polscy politycy mówią o globalnym ociepleniu
Przekonać niedowiarków można za pomocą twardych dowodów, których dostarczają między innymi dane satelitarne. Ale dane te znacznie bardziej przydają się do tego, żebyśmy próbowali ustalić, jak najlepiej zmianom klimatycznym przeciwdziałać, albo jak się do nich przygotować. Podczas COP24 w Katowicach María Fernanda Espinosa Garcés, przewodnicząca Zgromadzenia Ogólnego ONZ, podkreślała: "Jeśli nie można czegoś zmierzyć, nie można tym zarządzać".
Jeśli chcesz działać na rzecz klimatu, ale nie wiesz od czego zacząć - wspieraj Greenpeace, które w Polsce działa na rzecz rozwoju czystych źródeł energii i sukcesywnie walczy z opieszałością polityków. Nawet niewielka wpłata wzmocni skuteczność tych działań. Możesz jej dokonać pod tym linkiem >>
W cyklu Piątki dla klimatu co tydzień poruszamy jeden temat związany z kryzysem klimatycznym. Jednak w każdym tygodniu dzieje się wiele mniejszych i większych wydarzeń mających znaczenie dla walki ze zmianami klimatu. Niektóre z nich wspominamy w sekcji "Klimatyczne newsy".