Greta Thunberg, nastoletnia aktywistka klimatyczna ze Szwecji, poinformowała, że została zaproszona na dwa szczyty klimatyczne: we wrześniu w Nowym Jorku i w grudniu w Santiago de Chile. "Wygląda na to, że w dużym stopniu zdecyduje się tam nasza przyszłość. Zdecydowałam się pojechać. Ciężko będzie się tam dostać bez latania. Na razie nie rozwiązałam tego problemu" - napisała na Twitterze. Już wcześniej w podróże po Europie wybierała się pociągami.
Dlaczego inicjatorka globalnych strajków młodzieży ws. globalnego ocieplenia nie chciałaby dostać się na szczyty klimatyczne samolotem? Ponieważ latanie - a dokładnie gazy cieplarniane emitowane przez samoloty - są szkodliwe dla klimatu. Podróże powietrzne mogą wydawać się "czyste" w porównaniu do innych rodzajów transportu. Jednak samoloty także spalają paliwo - i to w ogromnych ilościach - oraz emitują dwutlenek węgla. Ryanair znalazł się wśród dziesięciu największych emiterów CO2 w UE obok wielkich elektrowni węglowych (na pierwszym miejscu jest elektrownia Bełchatów).
Lot z Warszawy do Londynu i z powrotem (klasą ekonomiczną) oznacza średnio emisję 724 kg dwutlenku węgla do atmosfery - na jedną osobę. Jak wylicza strona atmosfair.de, to ponad jedna trzecia rocznych emisji z jazdy przeciętnym samochodem (przy założeniu, że pokonujemy nim 12 tys. km w ciągu roku). Tym jednym lotem wykorzystujemy też 30 proc. rocznego "budżetu" dwutlenku węgla, na który możemy sobie pozwolić, by zatrzymać globalne ocieplenie. A lot międzykontynentalny oznacza wykorzystanie tego budżetu z nadwyżką. Według ONZ-owskiego panelu IPCC już w 1992 roku transport lotniczy odpowiadał za dwa proc. światowych emisji dwutlenku węgla - to tyle, co całe Niemcy. Jednak wpływ samolotów na klimat jest kilka razy większy, niż wynikałoby to tylko z emisji CO2.
- Każdy litr paliwa - czy to diesel, czy benzyna, czy paliwo lotnicze - to emisja ok. dwóch i pół kg dwutlenku węgla. (...) Dodatkowo gdy spalamy to paliwo w silnikach cieplnych, to zasysają one powietrze. Część azotu zmienia się w tlenek azotu, a dodatkowo skutkiem spalania też jest woda. Gdy latamy samolotem na wysokości 10-12 km, to tam nie ma naturalnych źródeł tych gazów. Woda (w postaci pary - red.) tak wysoko nie dociera, a jest silnym gazem cieplarnianym. Tlenki azotu są gazem cieplarnianym i niszczą warstwę ozonową
- mówił w TOK FM fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski. - Każdy litr paliwa spalony na wysokości 12 km ma dużo gorszy wpływ na środowisko niż litr spalony na ziemi - dodał. Ponadto - przekonywał - lotnictwo jest "nieuczciwą konkurencją" wobec innych środków transportu, ponieważ paliwo lotnicze jest zwolnione z akcyzy.
Faktem jest, że samoloty stają się coraz bardziej wydajne. Jednak to wcale nie przekłada się na niższe emisje z całego ruchu lotniczego, ponieważ bardziej wydajne loty oznaczają ich większą dostępność - czyli po prostu więcej lotów. Między rokiem 2005 a 2017 europejskie linie zmniejszyły zużycie paliwa na pasażera o 24 proc. Ale w tym samym czasie ruch lotniczy urósł o 60 proc.
O problemie szkodliwości lotnictwa dla klimatu mówią nie tylko aktywiści klimatyczni, lecz także politycy na najwyższym szczeblu. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w debacie telewizyjnej ten temat poruszyli starający się o urząd szefa Komisji Europejskiej Frans Timmermans z frakcji socjalistów i konserwatysta Manfred Weber. Obaj opowiadali się za ograniczeniem lotów krótkodystansowych - opisuje "Washington Post". Timmermans zadeklarował nawet możliwy zakaz lotów na małe odległości. Weber nie był za prawnym zakazem, ale także chciał, by takich podróży było mniej. Obaj zgadzali się, że powinna je zastępować kolej.
Dlaczego skupiono się na kwestii lotów na małe odległości? Latanie jest szczególnie nieefektywne (pod względem emisji) w porównaniu do transportu drogowego właśnie na krótkich dystansach. Po pierwsze, niezależnie jak daleko leci samolot, musi on zużyć dużo energii, by wznieść się w powietrze. Po drugie, o ile loty międzykontynentalne nie mają realnej ekologicznej alternatywy (chyba że jest się Aleksandrem Dobą i może przepłynąć ocean kajakiem), o tyle krótkie loty, szczególnie krajowe, można zastąpić na różne sposoby: samochodem (w tym carsharingiem), autokarami czy najlepszą pod względem klimatu opcją, czyli koleją.
W dostępnych w sieci kalkulatorach łatwo obliczyć, jaka podróż bardziej się "opłaca" pod względem emisji. Np. lot z Warszawy do Gdańska to średnio 64 kg CO2 na osobę (w jedną stronę). Przejazd tej trasy przeciętnym samochodem na benzynę to 82 kg CO2 - zatem jeśli jadą nim cztery osoby, daje to 20 kg CO2 na osobę, trzy razy mniej niż lot.
Innym pomysłem dyskutowanym m.in. w Europie jest opodatkowanie emisji na zasadzie "zanieczyszczający płaci". To rozwiązanie, nazywane "podatkiem węglowym", jest często przedstawiane jako ważny element walki ze zmianami klimatu. W maju wyciekł raport Komisji Europejskiej, wg którego opodatkowanie paliwa lotniczego przyczyniłoby się do ograniczenia emisji o 11 proc. przy "nieistotnym" wpływie na gospodarkę i zatrudnienie. Jednak takie rozwiązanie oznaczałoby, że mniej majętne osoby nie mogłyby latać, podczas gdy bogaci po prostu dopłaciliby i latali bez ograniczeń.
Tymczasem oddolne trendy - jak "flygskam" w Szwecji - przynoszą pewne efekty. Po tym, jak głośno stało się o działaniach Grety Thunberg, więcej osób rezygnuje z latania ze względu na zmiany klimatu. Jak opisuje "The Guardian", wg ankiety przeprowadzonej przez szwedzkie koleje obecnie 37 proc. badanych wybrałoby pociąg zamiast samolotu. W ubiegłym roku było to ok. 20 proc. Od czasu, gdy pojawił się trend "wstydu latania", koleje odnotowują wzrost pasażerów. Z kolei loty krajowe spadły o osiem proc. między styczniem a kwietniem. Według szwedzkich kolei jeden lot między Sztokholmem a Goteborgiem emituje tyle dwutlenku węgla, co 40 tys. podróży pociągiem.
Oczywiście najlepsze z punktu widzenia klimatu byłoby zrezygnowanie z latania lub robienie tego tylko raz na kilka lat. Jednak takie wyrzeczenie może być trudne w dobie tanich lotów i globalnej turystyki. Pod wspomnianym na początku wpisem Grety Thunberg eksperci do spraw klimatu dzielili się swoimi przemyśleniami na temat jej wyjazdu do Ameryki.
Kanadyjska badaczka Katharine Hayhoe zwróciła uwagę, że w przypadku podróży przez Atlantyk np. statek wcale nie musi być lepszym rozwiązaniem od lotu. "Dlatego ja stawiam na 'mądre podróżowanie' zamiast 'mówienia o nielataniu'" - napisała i dodała, że stara się w większości przypadków organizować wideokonferencje zamiast wyjazdów. "Moje motto brzmi: działajmy tak dobrze, jak możemy, a resztę sobie wybaczmy'" - dodała. Inna naukowczyni, komentując pomysł rejsu żaglowcem do Ameryki, napisała, że każdy ma nie tylko budżet węglowy, lecz także budżet czasowy i to też jest ważny czynnik. Kolejni komentujący (mimo negatywnych aspektów) polecali podróż statkiem, część przekonywała, że wystarczy wideokonferencja. A jeszcze inni argumentowali, że warto, by Thunberg stanęła z politykami twarzą w twarz, nawet rezygnując na ten jeden raz z postanowienia o nielataniu.
Z pewnością każda decyzja nastoletniej aktywistki będzie szeroko komentowana. A jakie kroki może podjąć każdy, kto nie chce całkiem rezygnować z latania, by ograniczyć szkodliwe emisje?
W cyklu Piątki dla klimatu co tydzień poruszamy jeden temat związany z kryzysem klimatycznym. Jednak w każdym tygodniu dzieje się wiele mniejszych i większych wydarzeń mających znaczenie dla walki ze zmianami klimatu. Niektóre z nich wspominamy w sekcji "Klimatyczne newsy".
Masz pytanie, uwagi lub propozycję tematu, którym możemy zająć się w Piątkach dla Klimatu? Napisz do autora: patryk.strzalkowski@agora.pl
Jeśli chcesz działać na rzecz klimatu, ale nie wiesz, od czego zacząć lub jak to zrobić, możesz wesprzeć Greenpeace, które w Polsce prowadzi szereg działań na rzecz rozwoju czystych źródeł energii i sukcesywnie walczy z opieszałością polityków w tej kwestii. Nawet niewielka wpłata wzmacnia skuteczność tych działań. Możesz jej dokonać pod tym linkiem >>