Koronawirus w Polsce. Dr Rakowski o nowej fali COVID-19: Obecne wzrosty zachorowań nam służą

- Im wyższa fala wakacyjna, tym lepiej. Oznacza niższą falę jesienią - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW. W poniedziałek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 319 nowych zakażeniach koronawirusem. Jest to nieco mniej niż w niedzielę, gdy resort wskazywał na 397 infekcji SARS-CoV-2.

W poniedziałek wiceminister zdrowia Waldemar Kraska przyznał, że ostatnie dane dotyczące przypadków zakażenia COVID-19 są o 40 proc. wyższe niż tydzień temu. - Trend wzrostowy dalej się utrzymuje - powiedział. Tej doby nikt nie zmarł z powodu koronawirusa. Niecałe 900 osób z COVID-19 jest leczonych w szpitalach.

Zobacz wideo Niedzielski: Naszym celem jest sprowadzenie zakażenia COVID do charakterystyki, jaką ma grypa

O rozwój fali zapytaliśmy eksperta Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW. - Na pewno będziemy mieli do czynienia z masowym zjawiskiem infekcji koronawirusem. W jakiś sposób będzie to manifestowało się w liczbach. W ciągu nadchodzącej jesieni więcej niż połowa społeczeństwa przechoruje COVID-19 - powiedział nam dr Franciszek Rakowski, który kierował pracami zespołu przygotowującego Model Epidemiologiczny ICM UW.

Koronawirus w Polsce. "Jesienią, w szczycie fali, infekcji będzie ulegać pół miliona osób"

Ministerstwo Zdrowia po zniesieniu obostrzeń i odwołaniu stanu zagrożenia epidemiologicznego zmieniło sposób raportowania o przebiegu pandemii. Dane nie uwzględniają chorych, którzy robią testy na własną rękę lub po prostu chorują w domu, nie zgłaszając się nigdzie, co zdaniem epidemiologów nie odzwierciedla rzeczywistej sytuacji w Polsce.

- Sposób monitorowania był ważny w pierwszej fali pandemii. W kolejnych latach pandemicznych, kiedy choroba zamienia się w endemiczną, system raportowania powinien ewoluować. W tej chwili mamy dziwny system, który nie jest ani Sentinelem, ani nie jest systemem, który był na początku. Sentinel to system, który działa wobec grypy i nastawiony jest na wyłapywanie nowych przypadków. Ma dać reprezentatywną informację o tym, co się dzieje w społeczeństwie - wyjaśnia Franciszek Rakowski. Zdaniem analityka, jeśli system zostanie utrzymany, w co wątpi, jesienią mielibyśmy do czynienia z 30-50 tys. przypadków zachorowań.

Spodziewamy się, że - w szczycie fali - infekcji będzie ulegać dziennie ponad pół miliona osób. Jeśli współczynnik wykrywalności to będzie 1/20 to wtedy będziemy mieć 25 tysięcy osób. Jednak ważniejsze są współczynniki hospitalizacji i zgonów

- podkreślił ekspert.

Zapytany o wiarygodne liczby, które obrazują skalę epidemii, Rakowski przyznał, że żadne państwo nie ma ambicji, by identyfikować każdy przypadek infekcji COVID-19. - To byłoby absurdalne i tego nie powinno się robić ze względu na dobro społeczeństwa, państwa, koszty itp. Na początku pandemii, kiedy śmiertelność była bardzo wysoka, umiejętność identyfikacji wielu przypadków pomagała chronić i izolować chorych. W tej chwili to ma mniejszy sens - ocenił ekspert.

- Ważniejsze jest, żeby mieć taki system, który dawałby reprezentatywną wiedzę o tym, jaka jest liczba rzeczywistych przypadków w stosunku do tych stwierdzonych. Czy to jest 1/20, 1/50 czy 1/5 - to nie jest ważne. Istotne, by ten stosunek był stały. Wtedy będzie wiadomo, jak duża jest fala i jaka grupa społeczeństwa może potrzebować hospitalizacji - tłumaczy dr Rakowski.

"Im wyższa fala wakacyjna, tym lepiej"

Maseczki, dezynfekcja, dystans, szczepienia - po ponad 30 miesiącach z chorobą COVID-19 i kilkumiesięcznym lockdownem w większości krajów świata można przypuszczać, jak należy postępować w przypadku zachorowania i już teraz przygotować się do jesieni. - Mamy za sobą dwa lata epidemii, które były koszmarnie trudne. 180 tysięcy dodatkowych zgonów to niezwykle wysoka liczba - zastrzegł nasz rozmówca.

- Rząd na pewno powinien zachować czujność, mieć gwarancję odpowiedniej liczby łóżek covidowych w szpitalach i odpowiednich zasobów do leczenia hospitalizowanych - materiałów, leków. Tu się świeci pomarańczowa lampka - zaznacza.

- Z drugiej strony jesteśmy społeczeństwem całkowicie zimmunizowanym. To znaczy, że w badaniach powyżej 90 proc. ludzi ma przeciwciała, czyli niemal każda infekcja, która się teraz wydarza, jest reinfekcją albo infekcją poszczepienną. W związku z tym skutki zdrowotne są dużo mniejsze niż wtedy, gdy patogen dotykał społeczeństwa zupełnie nieodpornego. O ile pierwsza fala, kiedy koronawirusa przechorowało 8,1 mln Polaków, dała 70 tys. zgonów, to fala omikronowa z początku tego roku to 20 mln zakażonych i 12 tys. zgonów - wylicza ekspert UW.

Rakowski mówił o prognozach Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego, gdzie pada liczba 20-22 mln przechorowań. - Ta fala będzie podobna do omikronowej z lutego i marca, i przełoży na kilka lub kilkanaście tysięcy zgonów, a nie kilkadziesiąt. Szacujemy, że jesienią będzie to 12 tys. osób, natomiast hospitalizacja to będzie 20 tys. łózek covidowych - przy czarnym scenariuszu - precyzuje.

Dopiero bliżej września będziemy mogli z większą precyzją podać daty szczytu tej jesiennej fali i jej skalę. Podkreślę jednak jeszcze jedną rzecz - obecne wzrosty zachorowania nam służą

- przyznał Rakowski i dodał, że im wyższa fala wakacyjna, tym lepiej.

- W wakacje ulegniemy dodatkowemu uodpornieniu, przechorujemy, będziemy mieli wyższy poziom odporności później. Najlepiej przechorować w wakacje, to zawsze lżej się choruje niż jesienią. To oczywiście dotyczy młodszych, zdrowych osób. Osoby starsze, obciążone chorobami, powinny się chronić zawsze. W ujęciu statystycznym fala letnia jest zasadniczo falą korzystną - podkreśla nasz rozmówca.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: