Warszawa. Koronawirus groźny dla dzieci. "Teraz mamy niemowlę pod respiratorem"

- Coraz młodsze dzieci trafiają do szpitala z dość ciężkimi powikłaniami w związku z koronawirusem - powiedział w poniedziałek rzecznik prasowy resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Ordynatorka oddziału pediatrycznego, Aneta Górska-Kot w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przytoczyła przykład niemowlęcia, które obecnie jest pod respiratorem. Lekarze nie dają dziecku dużych szans na przeżycie.
Zobacz wideo Rosja zdominowała Białoruś? Pytamy wiceministra spraw zagranicznych

Choć istnieje przekonanie, że pacjenci zakażeni omikronem mają łagodne objawy i nie potrzebują hospitalizacji, to nie oznacza, że przebieg jest całkowicie niegroźny, szczególnie dla najmłodszych. - Piąta fala koronawirusa dotyka dzieci. Coraz młodsi pacjenci trafiają do szpitala z dość ciężkimi powikłaniami - mówił w poniedziałek 7 lutego rzecznik prasowy resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

- O ile dorośli mają krótsze okresy hospitalizacji, w granicach pięciu dni, a nie tak, jak do niedawna - ośmiu czy dziesięciu dni - tak, jeżeli COVID-19 dotyka dziecko, czasem mamy do czynienia i z miesięcznymi hospitalizacjami - tłumaczył.

W wyniku szybkiego rozprzestrzenia się omikrona oddziały pediatryczne w szpitalach bardzo szybko się zapełniają. Jak poinformowała ordynatorka oddziału pediatrycznego w Szpitalu Dziecięcym im. Bogdanowicza Aneta Górska-Kot, zajęte są już wszystkie łóżka covidowe. Dodała, że zakażenia dotyczą przede wszystkim dzieci najmłodszych, które nie są zaszczepione.

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson Boris Johnson zapowiedział zniesienie izolacji dla osób z COVID-19

Warszawa. Niemowlę i 6-latka pod respiratorem. "Ciężkich przypadków będzie przybywać"

Lekarka w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przytoczyła przykład sześciolatki, która nie była w stanie oddychać bez respiratora. Na szczęście jej życie udało się uratować. - Teraz mamy niemowlę pod respiratorem, któremu niestety nie dajemy dużych szans na przeżycie. Nie wiadomo, czemu akurat w te dzieci COVID-19 uderzył tak mocno - powiedziała.

- Przy takiej masowości zachorowań, jak w obecnej fali związanej z omikronem, ciężkich przypadków będzie przybywać. A podłączeń pod respirator chcemy za wszelką cenę uniknąć - przekazała.

Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.

Olsztyn. Brakuje miejsc dla dzieci chorych na COVID-19

O dużej liczbie dzieci wymagających hospitalizacji z powodu COVID-19 pisaliśmy m.in. na początku lutego. W Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie utworzono oddział covidowy dla dzieci. Choć w ostatnim czasie został on powiększony, to wciąż brakuje miejsc, o czym 2 lutego mówiła dyrektorka placówki. - W poniedziałek [30 stycznia - red.] na 50 miejsc mieliśmy 54 pacjentów. Obłożenie mamy cały czas pełne. Są to w większości dzieci poniżej piątego roku życia - przekazała dyrektorka olsztyńskiego szpitala dziecięcego Krystyna Piskorz-Ogórek.

Kobieta dodała, że dzieci, które trafiają na oddział covidowy, mają wysoką i długo trwającą gorączkę oraz są odwodnione. - U niektórych występuje zaburzona gospodarka elektrolitowa, potem dołączają powikłania sercowe, zaburzenia ze strony układu pokarmowego, biegunka, ale też zapalenie oskrzeli, płuc. To są głównie te objawy, które sprawiają, że przebieg choroby u dzieci jest ciężki - wyjaśniła.

Nowy Jork. Nie będzie już obowiązku noszenia masek w pomieszczeniach

Więcej o: