Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek 1 lutego o 39 114 nowych zakażeniach koronawirusem i od 239 ofiarach śmiertelnych. Andrzej Duda uczestniczył tego dnia w posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego. Podczas obrad prezydent nawiązał do piątej fali epidemii COVID-19.
- Liczba zachorowań się zwiększa, ale na szczęście nie zwiększa się liczba osób przebywających w szpitalu, więc wszystko wskazuje na to, że ta nowa odmiana koronawirusa, chociaż jest bardziej zaraźliwa, to jest łagodniejsza - stwierdził prezydent.
- Powoli zaczyna się to przeradzać we w miarę normalną grypę. Oby tak było. Wszyscy byśmy chcieli, żeby nie było absolutnie żadnych lockdownów, żeby ludzie mogli normalnie pracować, żeby firmy mogły funkcjonować - dodał później Andrzej Duda.
Przeczytaj więcej informacji o epidemii koronawirusa na stronie głównej Gazeta.pl.
Dziennikarze Wirtualnej Polski poprosili wirusologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego o komentarz do słów prezydenta. - COVID-19 nie może przekształcić się w grypę, bo z grypą nie ma kompletnie nic wspólnego. To jest zupełnie inny wirus i kompletnie inna choroba - powiedział profesor w rozmowie z WP.pl. - Osobiście uważam, że ogłaszanie zwycięstwa na tym etapie może być nieco przedwczesne. Nowy wariant omikron faktycznie trochę rzadziej prowadzi do hospitalizacji, ale "trochę rzadziej" nie oznacza "rzadko" - tłumaczył dalej prof. Krzysztof Pyrć.
- W Polsce mamy 57 proc. osób zaszczepionych, a nabycie odporności poprzez przechorowanie kosztowało społeczeństwo ok. 200 tys. zgonów (liczba zgonów covidowych i "nadprogramowych" - przyp. red.). To jest bardzo droga odporność - stwierdził dalej wirusolog.
Profesor zaapelował, by pamiętać o tym, że w szpitalach leżą ludzie, "a nie odsetki". Lekarz dodał, że nawet przy mniejszej zjadliwości wirusa, jednocześnie zakaża się bardzo dużo ludzi, w związku z czym wiele osób trafia do szpitali. Nie oznacza to więc, że szpitale są obecnie mniej przeciążone piątą falą epidemii, niż miało to miejsce przy wcześniejszych falach. Krzysztof Pyrć dodał, że liczba zgonów znowu zaczęła rosnąć, a fakt, że koronawirus przestanie paraliżować życie ludzi, nie oznacza, że nie będzie groźny dla wielu osób np. z grup ryzyka.
- Widzę nadzieję na to, że ta pandemia jako problem społeczny będzie już zmierzać do końca, ale musimy pamiętać, że COVID-19 nie przestanie być niebezpieczną chorobą. To nie jest katarek - podkreślał prof. Pyrć. Ekspert powołując się na ostatnie modele prognostyczne dodał, że szczyt piątej fali epidemii w Polsce jeszcze przed nami. Największa liczba zakażeń ma się pojawić w połowie lutego, a szczyt zgonów może przypaść na trzeci tydzień tego miesiąca.