"Czwarta fala śmierci". Kulisy pracy na oddziale covidowym. "Wywoziliśmy na dyżurze po 15 ciał"

- Bywały noce, że wywoziliśmy na dyżurze po piętnaście ciał. Niektórzy byli młodsi ode mnie - mówi w reportażu Radia TOK FM "Niepotrzebne. Czwarta fala śmierci" sanitariusz jednego z oddziałów covidowych. - Myśl, że można było tego [tak ogromnej liczby zgonów - red.] uniknąć albo ograniczyć skalę, że mamy doskonałe narzędzie - szczepienia - i z niego nie korzystamy, potrafi budzić złość - wyznaje reporterom prof. Wojciech Naumnik, dyrektor szpitala tymczasowego w Białymstoku.
Zobacz wideo Czy powinniśmy się przywiązywać do styczniowych zasad Polskiego Ładu?

"Niepotrzebne. Czwarta fala śmierci" to reportaż dziennikarzy Radia TOK FM, w którym lekarze z Białegostoku opowiadają o kulisach pracy na oddziale covidowym. Podkreślają, że w czwartej fali pandemii mogliśmy uniknąć tylu zgonów, bo u osób zaszczepionych przeciw COVID-19 przebieg choroby jest znacznie łagodniejszy.

Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.

Białystok. Praca na oddziale covidowym pozostawia ślad. Zderzenie z niesamowitą liczbą zgonów

Szpital Tymczasowy nr 1 w Białymstoku budowano dla chorujących na płuca. Rok temu, przed trzecią falą, oddano go ofiarom SARS-CoV-2. Szef placówki, pulmonolog profesor Wojciech Naumnik uważa, że praca w nim pozostawia ślad. Ludzie, którzy kończą swoje staże, jednocześnie zaczynają medyczną przygodę od zderzenia z niesamowitą liczbą zgonów.

- Ktoś ma pod opieką dziesięciu pacjentów, po dyżurze idzie do domu - wydaje się, że wszystko dopatrzone, pacjenci przedyskutowani. A następnego dnia przychodzi i z tych dziesięciu pacjentów sześciu nie żyje… - mówi prof. Naumik.

Covidowe odejście to śmierć w samotności. Łóżko, głośna aparatura i zamaskowany personel 

Tuż obok Szpitala Tymczasowego nr 1 znajduje się Klinika Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji. Od dwóch lat jego personel również zajmuje się głównie chorymi na COVID-19. Jak wyjaśnia prof. Joanna Zajkowska z kliniki, nie każdy kwalifikuje się do terapii respiratorem, nawet jeśli stan pacjenta się pogarsza, bo "pierwszeństwo mają ci, którzy poradzą sobie po zakończeniu respiratoroterapii". Osoby, które tych szans nie mają, "powoli usypiają" - przy niedotlenieniu tracą kontakt z rzeczywistością.

- Covidowe odejście to śmierć w samotności. Jest tylko łóżko, sala szpitalna, głośna aparatura i zamaskowany personel. Nie ma bliskich, a czasem nie ma nawet siły, by do nich zadzwonić - mówi ksiądz Sebastian Kondzior, kapelan Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Czwarta fala śmierci. "Jest bunt i żal części osób, że się nie zaszczepiły"

Jak dowiodły badania i dowodzi praktyka, przebieg COVID-19 u osób zaszczepionych jest znacznie łagodniejszy. Ponadto pacjenci szybciej wracają do domów i są w lepszym stanie. Warto zaznaczyć, że COVID-19 często wymaga długiej rehabilitacji, a i tak nie ma pewności, czy ozdrowieniec wróci do kondycji sprzed choroby.

Na 200 osób, które zmarły w białostockim szpitalu od września, tylko cztery były zaszczepione - jedna miała białaczkę, druga była po przeszczepie nerki, pozostałe dwie miały ponad 90 lat i wiele innych chorób. 

A co z osobami niezaszczepionymi? - Jest taki bunt i żal części osób, że się nie zaszczepiły. Albo żal do rodzin osób starszych, które nie potrafiły same ocenić zagrożenia. Że nie zadbali o tych swoich seniorów, że nie zwiększyli ich szansy - odpowiada profesor Zajkowska.

- Pacjentka, która straciła tu męża, krzyczała: "k…, dlaczego nie zaprowadziłam go na szczepienie?". Albo 27-latek, trafił pod respirator, jemu akurat udało się przeżyć. Pół roku wcześniej COVID zabrał mu ojca. Pytam go, dlaczego się nie zaszczepił. A on mi na to, że wydawało mu się, że jest młody i silny, więc jego nie to dotyczy - mówi profesor Naumnik.

- Myśl, że można było tego [tak ogromnej liczby zgonów - red.] uniknąć albo przynajmniej ograniczyć skalę, że mamy doskonałe narzędzie - szczepienia - i z niego nie korzystamy, potrafi budzić złość - dodaje. 

Więcej o: