10 grudnia 2020 roku zakażony koronawirusem Mateusz Rambacher został podłączony do płucoserca. Lekarze szacowali, że jego szanse na przeżycie wynoszą zaledwie 1 proc. 30-latkowi udało się jednak pokonać COVID-19. W wywiadzie dla dziennikarki Polsat News Agnieszki Gozdyry mówił o tym, jak się czuje w pierwszą rocznicę podłączenia do aparatury.
- Moi najbliżsi tuż po świętach byli pożegnać się ze mną. Walka z wirusem nie była wyrównana i nadal borykam się z tym, co on mi "przyniósł". Mam również skostnienie okołostawowe mięśni w obu stawach biodrowych. Ponadto lewa noga nadal nie wróciła do pełnej sprawności po uszkodzeniu nerwu strzałkowego. Płuca... Wyjście na czwarte piętro to maraton - mówił w Polsat News Mateusz Rambacher.
Więcej o koronawirusie w Polsce na stronie głównej Gazeta.pl.
30-latek dodał, że jego nogi nadal nie wróciły do pełnej sprawności i obawia się, że nigdy się to nie stanie. Wpływ na jego zdrowie miała także śpiączka oraz cztery miesiące leżenia w szpitalnym łóżku. - Strach pomyśleć, co się stanie, gdy COVID-19 dopadnie osobę, której nie stać na prywatną opiekę. Wkurza mnie, gdy słyszę o 70 mln zł "wywalonych" na respiratory, których nie było, a nie ma pieniędzy na rehabilitację osób po COVID-19 - dodaje.
Pan Mateusz został też zapytany o to, co myśli o osobach, które nie chcą się szczepić przeciwko koronawirusowi, nie podając żadnych naukowych argumentów. - Szlag jasny mnie trafia. Ponadto, jeśli chodzi o rehabilitację po covidzie, zwłaszcza po cięższych przypadkach, to uczę się chodzić od zera, całą rehabilitację opłacam z własnych środków. Nie ma możliwości wyjazdu do ośrodka, który da szansę na powrót do pełnej sprawności - ostrzega Rambacher, który oszacował, że miesięczny koszt takiej opieki pochłania tysiące złotych.