Od poniedziałku 29 listopada możliwa jest rejestracja dzieci w wieku 5-11 lat na szczepienie przeciw COVID-19 preparatem firmy Pfizer. Wielu rodziców wciąż ma jednak wątpliwości, czy pozwolić na podanie preparatu swojemu dziecku. O przewadze zaszczepienia małoletnich w mediach społecznościowych wypowiedziała się lekarka, specjalistka chorób zakaźnych Karolina Pyziak-Kowalska, która zapewniła, że zaszczepi swojego syna, kiedy tylko będzie miała taką możliwość.
"Zrozumiałe jest, że wszyscy rodzice mają pytania dotyczące oceny ryzyka i korzyści" - pisała lekarka. By rozwiać wszelkie wątpliwości, opublikowała serię wpisów, w których udowodniła, że podanie preparatu dzieciom jest bezpieczne. Jak tłumaczyła, badanie kliniczne prowadzone przez firmę Pfizer w Stanach Zjednoczonych na dzieciach w wieku od 5 do 11 lat rozpoczęło się na początku 2021 roku, a dotychczasowe wyniki badań klinicznych są zachęcające.
W przypadku szczepień osób w wieku 5-11 lat podawane są dwie 10-mikrogramowe dawki w odstępie trzech tygodni. Według naukowców dawka ta jest bezpieczna i skuteczna. Z badania firmy Pfizer wynika, że wytworzenie przeciwciał u zaszczepionych małoletnich było na porównywalnym poziomie z tym u osób w wieku od 16 do 25 lat, którym podaje się dawkę trzykrotnie większą (osobom powyżej 16. roku życia podawane są dawki 30-mikrogramowe).
Więcej informacji na temat szczepień i epidemii koronawirusa znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
"Pełne szczepienie zmniejszyło prawdopodobieństwo zakażenia COVID-19 o ponad 90%, co jest imponującym wynikiem, zwłaszcza w okresie gwałtownego wzrostu zachorowań na deltę. U ponad 2000 dzieci, które otrzymały szczepionkę, nie stwierdzono żadnych niepokojących zdarzeń" - pisała dalej Pyziak-Kowalska. Co z działaniami niepożądanymi? Z badań wynika, że były one podobne do tych, które zgłaszały osoby z innych grup wiekowych, czyli: ból w miejscu wstrzyknięcia, zmęczenie, a także bóle głowy oraz mięśni.
Specjalistka zauważyła, że jednym z częściej powtarzających się pytań zadawanych przez rodziców jest to dotyczące sensu szczepienia dzieci, skoro na ogół nie chorują one ciężko i rzadko umierają z powodu COVID-19. "Bez szczepień jest prawdopodobne, że każdy, w tym małe dzieci, zostanie w pewnym momencie życia zakażony SARS-CoV-2. Pytanie wobec tego brzmi, co jest gorsze - szczepionka, czy naturalne zakażenie?" - pisała lekarka.
"Infekcja COVID-19 stwarza istotne zagrożenia dla dzieci, w tym ryzyko wystąpienia wieloukładowego zespołu zapalnego u dzieci (PIMS) oraz długotrwałych powikłań po COVID-19 (long-covid), podobnie jak u dorosłych. PIMS może wystąpić od dwóch do sześciu tygodni po zakażeniu SARS-CoV-2, prawie dwie trzecie zakażonych dzieci będzie wymagało specjalistycznej konsultacji lekarskiej, pobytu w szpitalu, a nawet mieć śmiertelny skutek" - pisała.
Z relacji specjalistki wynika, że ok. 7 proc. dzieci po przechorowaniu COVID-19 zgłaszało powtarzające się objawy pogarszające jakość ich życia. Były to: trudności w nauce i koncentracji, przewlekłe zmęczenie, "mgła mózgowa" czy problemy psychiczne. Jak zauważyła, COVID-19 może prowadzić do różnych powikłań (m.in. sercowych) nie tylko w przypadku dorosłych, ale również dzieci. W przypadku zaszczepionych dzieci u nikogo nie zgłoszono przypadków zapalenia mięśnia sercowego.
"Wielu rodziców martwi się o możliwy wpływ szczepionki COVID-19 na płodność i przyszłe ciąże. W chwili obecnej nie istnieją żadne dowody wskazujące na jakiekolwiek obawy związane z wpływem szczepionki COVID-19 na płodność, ciążę lub karmienie piersią" - pisała Pyziak-Kowalska. "Dziesiątki tysięcy kobiet otrzymało szczepionkę, będąc w ciąży i nie stwierdzono żadnych sygnałów świadczących o negatywnym wpływie na ciążę i dalszy rozwój dziecka" - dodała.
Kolejnym z argumentów rodziców jest brak długoterminowych danych dotyczących bezpieczeństwa szczepionek. Jak pisała specjalistka, "na całym świecie podano miliardy dawek szczepionek mRNA bez stwierdzenia długotrwałych niepożądanych następstw", co jest dowodem na długoterminowe bezpieczeństwo.
"Korzyści wynikające ze szczepień znacznie przewyższają potencjalne ryzyko zachorowania" - pisała lekarka. Zauważyła, że SARS-CoV-2 prawdopodobnie zostanie z nami na długo, a im dłużej jest on w populacji, tym większe szanse na pojawienie się nowych wariantów. "Aby uchronić dzieci przed zakażeniem, należy je jak najlepiej przygotować do życia w świecie z wirusem, co możemy osiągnąć poprzez wykonanie szczepienia" - kontynuowała.
"Zapewnienie każdemu dziecku w wieku od 5 do 11 lat pełnego szczepienia przeciwko COVID-19 pomaga nam wszystkim przybliżyć się do normalności i chroni nasze dzieci przed ciężkimi skutkami COVID-19" - podsumowała Karolina Pyziak-Kowalska.
Europejska Agencja Medyczna (EMA) w czwartek 25 listopada zarekomendowała umożliwienie szczepień dzieci w wieku od 5 do 11 lat preparatem przeciw COVID-19 firmy Pfizer. Według agencji korzyści ze stosowania preparatu znacznie przewyższają ewentualne ryzyko w szczególności w przypadku chorób, które zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Miesiąc wcześniej podobną decyzję wydała Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA).
W poniedziałek 29 listopada ruszyła natomiast możliwość zarejestrowania dzieci w wieku od 5 do 11 lat na szczepienie przeciw COVID-19. - Pierwsze szczepionki mają do nas jednak przyjść w okolicach połowy grudnia, to jest 1,1 mln szczepionek. Czynimy obecnie starania, aby termin dostaw przyspieszyć, i byśmy mogli zacząć szczepić dzieci wcześniej - zapowiadał rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Według wiceministra zdrowia Waldemara Kraski szczepienia dzieci w wieku 5-11 lat będą mogły rozpocząć się w grudniu. - Wydaje się, że to będzie w połowie grudnia. Jeżeli oczywiście wcześniej pojawi się ta szczepionka u nas w kraju, to wdrożymy to wcześniej. Taki wydaje się realny termin, to jest około 15 grudnia - mówił w poniedziałek Kraska na antenie Polsat News.